Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Leżał i umierał w rowie kilka dni. Najpierw pogryziony przez psy, potem przejechany przez samochód. W gminie pod Łukowem na skrzyżowaniu województw mazowieckiego i lubelskiego psu nie pomógł żaden z kierowców.
Wszyscy przejeżdżali obojętnie. Nawet policja w Łukowie odmówiła pomocy. Z rowu zabrali go prywatni ludzie, których nie mają środków na walkę o jego życie. Dlatego ruszamy z pomocą.
Psa widać było z daleka. Nie podnosił się i był zakrwawiony. Niestety kierowcy się nie zatrzymywali przy nim od kilku dni. Powiadomiona policja z Łukowa rozłożyła ręce. - Jest weekend, gmina nieczynna, proszę dzwonić w poniedziałek - usłyszeli dziś w słuchawce zgłaszający psa w rowie.
Dziewczyny, które znalazły psa nie odjechały, podeszły bliżej do psa i próbowały go podnieść. Wył i piszczał z bólu. Z jego ran ciekła krew i ropa. Był cały podziurawiony.
Schronisko odmówiło pomocy, bo bez zgody gminy po psa nie przyjedzie. Gmina nieczynna, więc co? Pies ma cierpieć w rowie do poniedziałku? O ile w ogóle przeżyje.
Prosimy o zabranie psa z rowu. Psiak jedzie do Warszawy do Przychodni Weterynaryjnej "Jatagan". Tam czekają na niego lekarze. Po przyjeździe okazuje się, iż stan psa jest bardzo ciężki.
Jest podziurawiony niczym durszlak. Z kilkunastu ran sączy się krew i ropa. Tak wygląda jego ucho. Między uchem a okiem rana wielkości pudełka od zapałek. Wdała się tam już martwica. Rana ma kilka tygodni i jest od pogryzienia od psa. Ile ten pies wycierpiał i jak długo to trwało? - tylko on wie.
W zębach i dziąsłach piasek i słoma. Pies jest w ciężkim stanie. Lekarze próbują ratować jego życie. Przed nim długie tygodnie leczenia i pobytu w szpitalu. Koszty leczenia będą ogromne.
Połamana jest także w kilku miejscach lewa tylna kończyna. Nie wiadomo czy uda się ją poskładać, czy nie trzeba będzie jej amputować. To pokażą najbliższe dni.
Przed nami tygodnie walki o jego życie. To mały psiak, który ma wielką chęć, by żyć. Pomoc w klinice weterynaryjnej tylko dziś, wykonanie wszystkich badań, płukanie ran to koszt kilkuset złotych, każda dobra szpitalna i kontynuacja leczenia to koszt od 400-500 zł. dziennie. Musimy walczyć o Niego.
Dziś, tj. w sobotę, 14 stycznia opuściliśmy klinikę po godzinie 21.00. Obiecaliśmy, że będziemy u niego jutro. Obiecaliśmy mu, że zrobimy wszystko, aby go uratować. Dlatego prosimy o wsparcie i pomoc w leczeniu...
Laden...