Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani!
Kolejna wspaniała historia, kolejne cudowne zakończenie, będące również początkiem nowego rozdziału w życiu Belli- odmieniliście jej los, zamieniliście cierpienie w szczęście. To dzięki Wam, ta kobyłka znów cieszy się życiem, znów dostrzega słońce, a nie tylko pochmurne niebo, znów może radośnie biegać po łące, pomimo swojego poczciwego wieku… Wielki ukłon w waszą stronę od Belli, Pana Witolda i od nas- bardzo wam dziękujemy. To, co zrobiliście, jest i będzie wyjątkowe- najbardziej niesamowite jest to dla Belli- jej wdzięczność w oku jest tak ogromna…
A właśnie wracają jeszcze do Belli, która zyskała główną role w jednej z rzeczywistych bajek dzięki waszym otwartym sercom…
Kobyłka przyjmuje cortaflex ( jego zapas starczy na rok czasu), zakupiona została pasza, która również starczy na rok czasu- u Belli i Pana Witolda będzie już we wtorek, a w związku z tym, możemy spodziewać się euforii Belli- od kiedy zaczęła przyjmować suplementy, od razu poprawił się jej apetyt, nawet bardzo. Oprócz tego zakupione zostało również dobrej jakości siano i słoma, by kobyłka miała wszystko, co jej potrzebne.
Przez najbliższe sześć tygodni Bella będzie poddana kuracji kwasem hialuronowym i leczona pentozanem- dodatkowo codziennie przyjmować będzie cortaflex- przyjmuje go tak krótko, a efekty są już widoczne gołym okiem i słuchem- stawy już tak nie skrzypią, jak stare drzwiczki od strychu.
Kochani, w komentarzach pod zbiórką różne były opinie- jedni pisali, że bez sensu jest leczenie konia w tak poczciwym wieku, drudzy, że to właściciel powinien o nią zadbać , inni, że kuracja komórkami macierzystymi się nie opłaca- i właśnie zgadzamy się z tym, że komórki macierzyste nie miały by sensu w tym przypadku, jednak mogliśmy tą opcję wykluczyć dopiero po diagnostyce jednego z najlepszych weterynarzy, który współpracuje z naszą fundacją- pisząc zbiórkę , powoływaliśmy się tylko na słowa Pana Witolda i informacje, jakie uzyskał od wcześniej wezwanego prywatnie weterynarza. Jednak czy to najlepsza opcja?
Kochani, każdy może pomagać, jednak zobaczcie, jak łatwo jest pogorszyć stan, gdy nie ma się żadnego pojęcia o zaistniałej sytuacji- jeśli my pomagamy, robimy to najlepiej jak umiemy- sytuacja Belli, nie oszukujmy się, była ciężka, bo każdy dzień przynosił jej dużo bólu i cierpienia- od razu postanowiliśmy pomóc jej i Panu Witoldowi, jednak jako fachowcy nie tylko z papieru ukończenia kursów i trzech miesięcy praktyk, myślący, że mamy pojęcia o koniach, gdy jego brak był większy niż wiedza, tylko fachowcy z pasji, obeznania z tymi zwierzętami od ponad trzech pokoleń i prawdziwej więzi z nimi, obserwowania i bytowania z nimi od dziecka, nie mogliśmy bezmyślnie postąpić i zdać się tylko na te słowa. Gdy wpłynęły pierwsze darowizny na pomoc Belli, w takej kwocie, by mogły pokryć koszty wizyty i diagnostyki weterynarskiej, zaczęliśmy działać.
Koń został kompleksowo przebadany na każdej płaszczyźnie. Po zrobieniu zdjęć, okazało się, że na wszystkich stawach kobyłki widoczne są ogromne i wielorakie zwyrodnienia. Weterynarz, z którym współpracujemy i którego naprawdę możemy nazwać prawdziwym specjalistą i bardzo dobrym, jak nie wyjątkowo dobrym weterynarzem, stwierdził, że w tym przypadku komórki macierzyste nie przyniosą oczekiwanego efektu. Jednak, by udzielić naprawdę komfortowej pomocy Belli, wszystkie działania konsultował z jeszcze jednym weterynarzem- tak więc mamy pewność, że leczenie Belii jest tak dopasowane, aby przyniosło jak największe rezultaty- które już są zauważalne.
Belli i Panu Witoldowi, pomogliśmy, tak, jak pomagamy każdemu- dla nas liczą się fakty i nie będziemy iść w zaparte, gdy wiemy, że coś innego może przynieść więcej korzyści. To zawsze badamy i później wykorzystujemy- w tym przypadku, dla jak najlepszego komfortu i zdrowia Belli.
Kochani. Jeszcze raz bardzo dziękujemy. Wiecie dlaczego warto, byśmy stworzyli jeden zgrany zespół, może nawet pod nazwą armii? Wiecie dlaczego warto, byśmy dalej działali razem?
My naprawdę wiemy, co robimy. Wiemy, czego zwierzęta naprawdę potrzebują- nie z książek i wykładów- z wyczulonego dotyku, słuchu, obserwacji. Wy, jesteście wielcy i potężni swą dobrocią, wielkim sercem, chęciom pomocy- tylko popatrzcie, jaką potęgę i wyższość można stworzyć, gdy się połączymy. Połączymy wiele cech, których ma tak niewielu- cechy wyjątkowe, pozwalające na walkę ze z każdym rodzajem zła, z zawsze zapasową przewagą.
Te wszystkie uratowane zwierzęta, nie są przykładem wspaniałości naszej fundacyjnej rodziny - one są namiastką tego, co możemy osiągnąć, gdy będziemy jak potężna fali iść razem przed siebie- w imię zwierząt. One są przykładem wspaniałości, jaką możemy dopiero razem stworzyć.
„Mało kocha ten, kto potrafi wyrazić słowami, jak bardzo kocha”.
Drobna, chudziutka ze starości, włócząca nogami, z ogromną gulą na brzuchu. Gdy porusza którąkolwiek ze swoich kończyn, strzyknięcia słychać w promilu kilkunastu metrów. Idzie powoli, utyka. Drga, gdy muszka usiądzie na jej ogromnej guli, aż żal patrze. Jednak wciąż idzie, bo iść ma do kogo...
Czym bliżej niego, tym radośniejsza i pokorniejsza się staje, a naszej Belli, bo to o niej i jej towarzyszu mowa, pokory zawsze było zbyt mało… Tylko dla niego jej wystarczało. Niestety niedługo ich wspólne życie może dobiec końca, i zamienić się w długie lata osamotnienia i tęsknoty. Dlaczego? Posłuchajcie tej smutnej rzeczywistości…
Każdy dzień, od lat dziewiętnastu, jest potwierdzeniem czystej i jedynej przyjaźni, zakorzenionej głęboko w sercu tych dwojga. Dziewiętnaście lat razem, lat spędzonych bez żadnych udogodnień, wciąż pod górkę, wciąż ledwo lub w ogóle nie mogąc związać końca z końcem, jednak to dziewiętnaście lat spędzonych razem. Lat, które ze wspólnych chwil, z dwóch istot, zrobiły jedną. Coś nierozłączalnego…
Bella to dwudziestopięcioletnia kobyłka, która pomimo strasznej młodości, spotkała Pana Witolda. I po dziś dzień jest tylko z nim. Tylko on pozwolił jej odnaleźć harmonię z człowiekiem, tylko on dał jej szansę, tylko on jej ufał… Bella od źrebaka do pokornych nie należała. Wszyscy się jej bali, wszystkich zrzucała. Nikt jej nie lubił. Wszyscy życzyli jej wszystkiego najgorszego. Ta kobyła nie zaznała w swojej młodości ani odrobiny miłości oraz szacunku. Zawsze traktowana z góry, zawsze była tą złą, wszystkiemu winną…
Jej los odmienił Pan Witold. Wspaniały człowiek, którego całym życiem są konie. Bez zastanowienia wydaje on ostatnie pieniądze, choć zawsze ich brakuje na swoje konie. To jego przyjaciele. Dla niego dobro zwierząt stoi przed jego własnym. Jest dla nich w stanie oddać się w całości. Bellę poznał przypadkiem, lecz gdy usłyszał, że bliska jest sprzedaży handlarzowi, który miał wywieść ją w jej ostatnią podróż, od razu postanowił ją wykupić i zabrać do swojego ubogiego, lecz w szczęście obfitującego raju.
Jak sam Pan Witold mówi, Bellę nazywa kilerem. Dlaczego? A no dlatego, że do niego była prawdziwą oazą spokoju, nigdy go nie zrzuciła, zawsze go szanowała. A on ją. Jednak gdy pomiędzy nimi stawał ktoś trzeci, Belli to już nie pasowało… Pan Witold dał Belli to, czego potrzebowała. Ona odpłaciła się tym samym.
Kobyła jest już stara. Pan Witold też jest już w poczciwym wieku. Całe życie poświęcił koniom. Dbał o nie lepiej niż o siebie samego. Zawsze radził sobie sam, jednak teraz nie jest w stanie… Bella przez swój wiek potrzebuje natychmiastowego leczenia, bardzo kosztownego leczenia. Pan Witold stanął przed wyborem, albo zdoła jakoś zebrać potrzebne fundusze, albo będzie musiał patrzeć, jak jego końska przyjaciółka z dnia na dzień traci blask w oku i marnieje ze starości i z bólu. Oczywiście wybrał opcję ratunku…
Bella potrzebuje czterech zbiegów z użyciem komórek macierzystych. Potrzebna jest również wizyta weterynarza i zdiagnozowanie guli, która wyrosła na brzuchu. Potrzebuje też specjalistycznych suplementów na stawy oraz ogólną kondycję fizyczną.
Ważne jest również, aby zakupić wysokobiałkową paszę, dzięki której kobyłka nie będzie tak drastycznie chudnąć. Sytuacja finansowa Pana Witolda jest bardzo ciężka - chcemy również mu pomóc i opłacić jej utrzymanie - siano, słomę i paszę treściwą. Całkowity koszt, który zapewni Belli odpowiednią pomoc i komfort oraz pozwoli na dalsze życie z Panem Witoldem w stanie szczęścia, to 15 000 złotych.
Prosimy Was, pomóżmy Panu Witoldowi i Belli, bo nie po to przeżyli tyle wspaniałych i szczęśliwych chwil razem, aby teraz przez tak ludzką sprawę, jaką są pieniądze, zakończyć życie cierpiąc. Niech ich serca będą biły dla siebie nawzajem jeszcze bardzo długo, bo od nich możemy się nauczyć, co to jest szczera przyjaźń.
Laden...