Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Harry to kocurek, który w pełni zasługuje na "kartę stałego klienta gabinetu weterynaryjnego"... Cudowny słodziak, którego pęcherz co jakiś czas jak bomba zegarowa daje o sobie znać.
Harry jest w domu tyczasowym u Ani w Kielcach. Ania ma oprócz niego dwa inne koty, dwa psy, świnkę morską i królika, dlatego boi się zadeklarować, że weźmie go pod stałą opiekę, bo tyle zwierzaków generuje potężne koszty utrzymania, ale jako że do tej pory nie zdarzył się nikt chętny go adoptować, Ania powiedziała, że u niej zawsze może mieć bezpieczne schronienie, byle mogła liczyć na finansową pomoc stowarzyszenia, gdy znowu będzie konieczna interwencja weterynaryjna lub chirurgiczna.
I w ten sposób dom Ani stał się dla Harry'ego domem stało-tymczasowym. Niestety, kiedy konieczna jest interwencja lekarza weterynarii, pociąga to za sobą niemałe koszty, dlatego ze względu na dobro Harry'ego i to, że w tym miejscu poczuł sie już jak u siebie, zdecydowaliśmy się podjąć takie zobowiązanie, że w zamian za opiekę ze strony Ani, w razie potrzeby wizyty weterynaryjnej weźmiemy koszty na siebie.
Dzięki temu Harry ma dom, a to tym ważniejsze, że w jego przypadku bardzo istotne jest, by unikał wszelkich niepotrzebnych stresów mogących pogorszyć jego stan zdrowia.
Harry to niekończąca sie opowieść... Ale od początku... Kilka miesięcy temu dostaliśmy telefon z kliniki, że ktoś przywiózł kota z ulicy, po wypadku i zostawił... Klinika wiedząc, że poamagamy wszystkiemu, co się rusza, poprosiła nas o zaopiekowanie się Harrym.
Nie było innych chętnych, więc zaopiekowaliśmy się Harrym. Biedaczyna nie miał fragmentu szczęki, dużej części wargi i kawałka języka. Nie mógł jeść, szwy się rozchodziły, warga się paprała.
Na szczęście po długim czasie wszystko się zagoiło. Poszukiwania domu nie przyniosły rezultatu, a kotek na razie jest permanentnym mieszkańcem domu tymczasowego. Nagle, 3 dni temu, wszedł do kuwety i po 15 minutach prób wysiusiania się, zaczął piszczeć i przeraźliwie płakać.
Na próbę dotknięcia, reagował agresją. W ciągu pół godziny był w klinice. Okazało się że drogi moczowe zablokowane. Wizyta 40 zł, ale że było po godzinie 22, wzrosła o całe 100 zł. Po aplikacji zastrzyków rozkurczowych i przeciwzapalnych oraz usubnięciu czopa śluzowego z prącia, wrócił do domu. Po 2 dniach powtórka z rozrywki, cewnikowanie i płukanie pęcherza, koszty - jak sie możecie domyślać - kosmiczne, dlatego prosimy o pomoc!