Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
To był zwykły czwartkowy dzień i nie zapowiadał niczego nadzwyczajnego. Nasza wolontariuszka postanowiła wieczorem zatankować samochód na pobliskiej stacji benzynowej. Jej oczom ukazała się maleńka, biało-ruda, ważąca 7 kg psina pozbawiona opieki.
Po rozmowie z pracownikami stacji okazało się, że maleńka przybłąkała się do nich wczesnym rankiem, na szyi miała zaciśniętą pseudo obróżkę z szerokiego, wytartego już damskiego paska od spodni. Przez ten pasek nawet swobodnie nie mogła ruszać głową i oddychać. Pasek był zapięty na ostatnie dziurki bez możliwości regulacji i tak właściwie znajdował się przy uszach, a nie na szyi. Utykała również na tylną łapkę.
Pracownicy stacji zaopiekowali się psiną, uwolnili ją od obroży, zrobili jej prowizoryczną budę, nakarmili, ale nie mogła tam pozostać, ponieważ mogła zostać potrącona przez samochód. Szybki telefon do domu tymczasowego wolontariuszki i decyzja: zabieramy psa. Po 3 dniach otrzymaliśmy informację od pewnej kobiety, że ona jest właścicielką psa, ale pies nie jest u niej, ponieważ ona pracuje, a psiak miał być u rodziny… Coś nam jednak nie pasowało w tej mglistej historii. Baliśmy się, że maleńkiej może coś się stać, gdyby wróciła do rzekomych opiekunów tymczasowych. Chcieliśmy jasnych wyjaśnień dotyczących „obroży”, dnia zaginięcia i sposobu oddalenia się psa o dobrych kilka kilometrów od domu. Chcieliśmy również poznać reakcję psa na właścicielkę. Umówiliśmy się. Niestety, nikt po sunię się nie zgłosił. Nie otrzymaliśmy żadnego telefonu ani wyjaśnienia. Dziś wiemy, że to było porzucenie. Fifi, bo tak ją nazwaliśmy, znajduje się pod skrzydłami naszej Fundacji.
Jak trzeba być bezdusznym człowiekiem, aby maleńkie, 7-miesięczne szczenię wyrzucić na zewnątrz, narazić na śmierć, kiedy temperatura spada poniżej zera? Co przeżywała sunia, tego się nie dowiemy. Najważniejsze, że jest bezpieczna i trafiła na ludzi - aniołów na stacji benzynowej, którzy ją nie przegonili i dali schronienie.
Pod naszą opieką, Fifi została odrobaczona i zabezpieczona przed pasożytami zewnętrznymi. Co do łapy - skończyło się na leczeniu przeciwzapalnym - jest ona mocno potłuczona, ale nie ma złamania. Czyżby pamiątka po kopniaku lub fikołku z samochodu? Tego nie wiemy. Obecnie Fifi przebywa w domu tymczasowym z 4 innymi psami. Jak się okazało, to dusza towarzystwa psiej sfory. Od początku zaprzyjaźniła się z innymi tymczasami i rezydentami.
Szukamy maleńkiej domu. Zanim do niego trafi, potrzebujemy pomocy dla niej na wykonanie niezbędnej profilaktyki: szczepień przeciw chorobom zakaźnym i wściekliźnie, preparatów przeciw pchłom i kleszczom, preparatów na odrobaczenia oraz dobrej jakości karmy dla juniorów, a w późniejszym etapie chcemy ją wysterylizować.
Prosimy Was o wsparcie. Fifi zasługuje na to, by los był dla niej łaskawy!
Laden...