Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Całość zebranych w zbiorce środków została przeznaczona na opłacenie usług weterynaryjnych naszych podopiecznych. Serdecznie dziękujemy za wsparcie.
Choroby, głód, pasożyty, cierpienie, samotność, źli ludzie- potwory, z którymi musimy walczyć każdego dnia. Nie śpimy po nocach, czuwamy gdy cierpią, dajemy z siebie 100%ponad normę by nasi podopieczni wyszli z ubóstwa i chorób, a w zamian zaznali normalnego życia i miłości.
Jest jeszcze jeden potwór, który może sprawić, że ich codzienność stanie się znów straszna: długi.
Nie ma dnia, żeby ktoś nie dobijał się do nas w sprawie nieopłaconej należności. Balansujemy na krawędzi, niebezpiecznie, nad przepaścią. Balansujemy, by nie popaść w takie długi, które zmuszą nas do zamknięcia fundacji, bo co wtedy stanie się z SETKĄ zwierząt pod naszą opieką, spośród których zdecydowana większość to zwierzęta nieadopcyjne?
Są u nas głównie koty. Ponad 50 kotów zdziczałych, poddanych kastracji, karmionych kilka razy dziennie i w razie potrzeby odławianych na leczenie. Ponad 30 kotów w domu tymczasowym, z których zaledwie kilka jest gotowych do adopcji, reszta to koty w trakcie leczenia, lub chore nieuleczalnie, którym dajemy ostatnie schronienie na resztę ich dni. Do tego psy, króliki, duże zwierzęta. Niemal setka istnień, których los zależy teraz od Was.
Zazwyzaj, gdy ktoś oddaje do nas zwierzę bardzo szybko o nim zapomina. Nie wspiera, nie pomaga w jego utrzymaniu. Często słyszę "wolę dać karmę, a nie tylko o pieniądze żebracie" i wspaniale, bo dzięki temu miski są pełne, a koty najedzone. Tyle tylko, że weterynarze nie chcą, aby im płacić karmą. Tak samo jest z prądem, wywozem odpadów, zakupem żwiru, wszystkimi innymi niezbędnymi opłatami.
Wiem, wiem, że wszystkim jest teraz cholernie ciężko. Nam również. To są zwierzęta, któym pomogliśmy, bo ktoś o to poprosił. Może kilka z nich jest tu z naszej, samodzielnej decyzji, bo to my je tu przyprowadziliśmy. Reszta to właśnie te wyproszone "pomóżcie, bo jak nie wy to kto". No właśnie nikt. Bo tu, gdzie działamy kotom nie pomaga nikt w promieniu kilkudziesięciu kilometrów. To na nas spada ciężar pomocy, ratunku, kastracji, wszyscy tylko oczekują, że my pomożemy, nam pomaga garstka osób, wspaniałych, wciąż tych samych darczyńców, ale to niewiele osób. Zbyt mało, by dźwignąć takie przedsięwzięcie.
Bardzo proszę, wręcz błagam o pomoc w przetrwaniu tego miesiąca. Poniżej zaledwie kilka zaległości, które mam pod ręką, spośród wielu, jakie spędzają mi sen z powiek. Są już też ostateczne wezwania przedsądowe, a koszty rosną każdego dnia. Czy ktokolwiek nam pomoże?
Laden...