Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Cześć z tej strony Dorcia, dawno się nie słyszeliśmy, ale chodź, opowiem Ci troszkę o swoim stanie zdrowia.
Ostatni raz, kiedy prosiliśmy Was o pomoc, to była operacja wymiany soczewki w jednym oku. Niestety, mimo że się udała to po dwóch tygodniach od operacji, przyplątała się jaskra i znów mój świat stał się czarny. Nic nie łamie tak serca psich rodziców, jak psiak, który tak cieszył się, że widzi pierwszy raz od lat. Jestem bardzo szczęśliwym psiakiem w swoim stałym domku, mimo niepełnosprawności radzę sobie całkiem nieźle, brak wzorku i słuchu nie przeszkadza mi w myszkowaniu po całym domu.
W ostatnie wakacje znów wymagałam interwencji chirurgicznej, Pan Doktor odkrył u mnie dużego aż 10 cm guza na śledzionie. Na szczęście po wycięciu okazała się, że to nie groźny krwiak.
Ale co teraz?!
Jakieś dwa tygodnie temu razem ze swoją siostrą pojechałyśmy do weterynarza. Ona na echo serducha a ja z oczkiem - z dnia na dzień pojawił się wypływ z oka. Co się okazało u weta, że jest on spowodowany uszkodzeniem mechanicznym - to nieszczęsne oko po operacji które finalnie przeszło zabieg ablacji. Sprawa wymagała natychmiastowej interwencji chirurgicznej tak więc pod lekką sedacją trafiłam na stół, zastosowany został naturalny opatrunek i oko zostało tymczasowo zaszyte. Wszystko byłoby dobrze, gdyby nie moje choroby współistniejące - dostaję tabletki na serducho które nie lubią się z nerkami - tym oto sposobem po paru dniach odkryliśmy że mam podwyższoną kreatyniny i mocznik, nerki oberwały.
Z tego względu przez następny tydzień musiałam jeździć na 6-godzinne wlewy, tak żeby wyrównać poziom kreatyniny, bo czekała mnie kolejna operacja. Gdybym była zdrowym, młodym psem to weterynarze ratowali, by oko - a takich procedur otwarcia i ponownego zaszycia oka byłoby kilka, ale już nie jestem. Kiedy nadeszła pora kolejnego zabiegu weterynarze zdecydowali o usunięciu całkowicie oka, dla dobra moich nerek. Dostałam jeszcze kilka wlewów i zaczęłam w końcu normalnie jeść - nie wspomniałam wcześniej, ale przez te nerki to byłam strasznie kapryśna z jedzeniem.
Na pewno ta historia inaczej by się potoczyła, gdyby nie te lata zaniedbań ze strony różnych ludzi, gdyby ktoś kochał mnie tak jak moi rodzicie teraz od początku… Wiecie co jest najgorsze, że przez te wszystkie zabiegi nasz rachunek u weta opiewa na 2500 złotych. Pomożecie? Jeszcze sporo życia zostało mi do przeżycia...
Laden...