Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Czasem, by pomóc psu, musimy stoczyć o niego batalię. Wczoraj późnym wieczorem dostaliśmy informację o psie z wypadku, którego przejął gminny hycel. Niby ok, ale... No właśnie. Pies cierpi. Nie chodzi. Ciągnie za sobą tył. Widział go weterynarz, tyle że nie miał możliwości wykonania podstawowego badania, jakim jest RTG. A pies połamany. Pytanie tylko jak bardzo...
Miednica? Kręgosłup? Łapy? Nie wiadomo. Nikt nie nie wie. Hycel nawet nie był w stanie powiedzieć, czy psiak uległ wypadkowi, czy też został pogryziony. W niedzielę nic nie udało się zdziałać, bo wiadomo – dzień wolny (my takich nie mamy). Więc dziś od rana wisieliśmy na telefonie, usiłując skontaktować się z gminą, gotowi przejąć psiaka i udzielić mu jak najszybszej pomocy. Jak się okazało, w południe psiak musiał trafić do weterynarza – tego samego, u którego był dzień wcześniej. Bo tak trzeba i już! Przełknęliśmy to, usiłując nie myśleć, co czuje ten biedak, który już mógłby być diagnozowany! W końcu, po wymianie kilkunastu telefonów i maili udało nam się ustalić, że przejmujemy psiaka. Po godzinie 16 trafił pod naszą opiekę. Ufff. Mały taki. Przestraszony, zdezorientowany. Potwornie obolały!
Na lekkie uciśnięcie łapki zareagował kłapaniem – jest ból, to znaczy, że jest czucie! Tak czy inaczej nie wygląda to dobrze. Napatrzyliśmy się na wiele połamańców i czujemy przez skórę, że to naprawdę poważna sprawa. Psiak jest już pod opieką lekarzy. Trwa diagnostyka, po której dowiemy się więcej. Błagamy Was o pomoc!
Laden...