Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Co roku kłody pod nogi ....
Rok temu .....wyrok stwardnienie
Załamanie, strach ...
Szybka motywacja bo przecież one mnie potrzebują. Dzięki Wam udało się kupić awaryjne kojce . Dzięki nim jestem spokojniejsza, bo gdyby coś psiaki będą zabezpieczone a ja mogę spokojnie iść się leczyć. Na szczęście w tym nieszczęściu choroba nie postępuje, ale to tylko dzięki psiakom bo nie mam czasu na choroby......
Nie ma czasu na zamartwianie się i czytanie głupot na Google jak choroba postępuje. Wiec lekiem dla mnie na całe zło są te psie serduszka które potrzebują mnie na każdym kroku a ja ich do normalnego funkcjonowania.
Dzięki Wam udało się podzielić podwórko na trzy sekcje tak żeby psiaki były bezpieczne, bo trafiają tez te które niestety nie tolerują innych psów i muszą być izolowane żeby nie stała się tragedia .
Minął rok wydawało by się że człowiek nauczył się żyć ze stwardnieniem, że mimo tego że czasem nie ma siły się wstać walczy ... bo jest dla kogo . Można powiedzieć że wszystko wróciło do normy ...... a nawet lepiej z wieloletniej przyjaźni wykluła się miłość I tak o to ja , ta która wypierała się związków mam najwspanialszego faceta na ziemi. I gdy już człowiek zaczął cieszyć się życiem myślał że wszystko powoli się zaczyna układać, niestety ale życie znów podłożyło nogę. Kolejny wyrok podejrzenie raka ...... I znów człowiek ma czarne myśli ..... czekanie na wyniki ......
Szczęście w nieszczęściu po badaniah histopatologicznych komórek rakowych brak .
Ale jednak stan przed rakowy .... między czasie trafiły do mnie psiaki z parwo więc walka o nie i pytanie co dalej ....
Psiaki trafiły do kliniki bo byłam tylko ich awaryjnym domem tymczasowym ....
Przymusowy czterodniowy urlop w szpitalu , zabieg ... I znów czekanie na wyniki ..... wierzę i nie dopuszczam złych myśli musi być dobrze , bo jeszcze trochę mam tu do zrobienia . Wiem że nie jestem w stanie uratować każdego psiaka na świecie, ale dla każdego uratowanego świat się zmieni i to jest moja motywacją.
Teraz dochodząc już do siebie w domu pośród swoich i tymczasowych ogonków nie martwię się o siebie, ale o to że nie jestem w stanie przyjmować kolejnych zwierząt z ulicy 😪😪 Niestety ale po parwo jest minimum 6 miesięczna kwarantanna i nie mogę narażać zwierząt. Biorąc psiaka z ulicy wydawało by się ratując go on umrze przez parwo bo się zarazi 😪😪😪.
Jedyną opcją żebym mogła dalej pomagac to zakup lampy ozonatora i mega wielkiej ilości virkonu .
Biorąc psa z ulicy niestety, ale nigdy nie wiemy, czy pies jest zdrowy, czy chory. W ostatnim czasie niestety, ale trafiły psy z parwowirozą psim tyfusem. To nierówna walka dla zwierząt, niestety za późno zdiagnozowana prowadzi do śmierci.
A nasza główna siedziba, czyli tam, gdzie najwięcej przebywa uratowanych psów, została zakażona. Niestety, ale przez tę sytuację nie mogę pomagać aż przez 6 miesięcy, bo ta choroba potrafi się utrzymywać w pomieszczeniu.
6 miesięcy to naprawdę dużo czasu ile żyć nie zdołamy uratować, ile zwierzaków będziemy musieli odesłać do schronisk?
Jest tylko jedyny sposób na to, żeby móc dalej pomagać, i przede wszystkim bezpiecznie, a to najważniejsze, ale niestety to się wiąże z dużymi kosztami.
Potrzebujemy lampy typu NBV lub NBVE, emitującą promieniowanie ultrafioletowe, która przynosi bardzo dobre efekty. Skuteczną metodą dezynfekcji po parwowirozie – ale i panleukopenii – jest ozonowanie, dlatego też potrzebujemy ozonatora i bardzo dużej ilości virkonu do odkażania.
Bardzo prosimy o pomoc w zakupie tych rzeczy bez nich niestety, ale nie zrobimy nic więcej...
Laden...