Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W lutym 2019 r. ratowaliśmy zwierzęta, które zdaniem świadków trafiały do rzeźni w Wodzisławiu Śląskim. Było to zadanie bardzo trudne, ponieważ mieliśmy do czynienia z przestępczą grupą, całą rodziną, której jak do tej pory uchodziło wszystko płazem. Do tej pory uratowaliśmy z tego miejsca przed śmiercią 9 koni i 2 krowy. Są one pod opieką Pogotowia dla Zwierząt i Fundacji "Pańska Łaska".
Do rzeźni przyjeżdżały chore i martwe zwierzęta, które zabijane były w bardzo drastyczny sposób, niektóre żywe były podwieszane na hakach i podrzynano im gardła. W zakładzie wbrew zakazowi ubijana była także trzoda chlewna, która zwożona w nocy była bardzo wychudzona lub chora. Zwierzęta miały być zabijane młotkiem, ponieważ oszczędzano w ten sposób pistolet do uboju "Radikal", który był stary, zacinał się lub brakowało do niego nabojów.
Potrzebowalismy pomocy w walce z tą przestępczą grupą, ponieważ nie możemy liczyć na pomoc powołanych do tego służb.
Nadzorem nad cały biznesem rzeźnym, skupem i sprzedażą zwierząt zajmuje się pewna osoba (ze względu na RODO nie umieszczamy danych osobowych).
Oficjalnie nie jest właścicielem ani rzeźni, ani gospodarstwa gdzie utrzymywane są zwierzęta. Wiadomo jednak, iż od kilkunastu lat zajmuje się tym procederem i od tego czasu - udaje się mu unikać odpowiedzialności za najpoważniejsze przestępstwa z Ustawy o Ochronie Zwierząt. Na pytanie dlaczego tak się dzieje odpowiemy za chwilę.
7 marca tego roku jako Pogotowie dla Zwierząt dokonujemy wraz z policją przeszukania gospodarstwa zlokalizowanego tuż przy rzeźni, formalnie właścicielem 24 koni i 80 krów, jakie zastajemy na miejscu - jest syn tego człowieka.
W praktyce jednak chłopak nie za bardzo wie o co chodzi. Podczas kontroli to nie on podejmuje decyzje, lecz ojciec. Potem dowiadujemy się, iż ojciec musiał na syna przepisać zwierzęta, bo sam miał problemy.
O tej akcji rodzina K. dowiaduje się około godzinę przed jej rozpoczęciem. Sygnał o działaniach policji pochodzi od Powiatowego Lekarza Weterynarii, którego policja prosi o powiadomienie o czynnościach jeszcze przed wejściem na teren.
Dzięki tej informacji pracownicy gospodarstwa ruszają szybko do sprzątania i zacierania dowodów przestępstwa. Na szczęcie nie udaje się ukryć zwierząt ani wywieźć prawie metrowych odchodów w których topiły się zwierzęta.
Podczas kontroli lekarz powiatowy broni właścicieli zwierząt, umniejsza ich winę, stara się łagodzić ujawnione nieprawidłowości. Dlaczego tak broni tego miejsca? Jak sie okazuje na ostatniej kontroli był tam rok wcześniej.
Zwierzęta przebywają w dramatycznych warunkach: bez wody, uwiązane na linkach, z wrośniętymi kantarami, we własnych odchodach i bardzo złym stanie psychicznym. Zdaniem świadków czekają one na rzeź.
W dniu 7 marca odebraliśmy 4 konie w najgorszym stanie, bo tylko takie mamy prawo odebrać oraz 2 bardzo chore sztuki bydła. Te zwierzęta w gospodarstwie nie otrzymały pomocy lekarza weterynarii.
Kilka dni później na skutek naszych działań ponownie wkraczamy w to miejsce z decyzją na odbiór pozostałych 20 koni ale zastajemy tylko 5 koni. Resztę zostało sprzedanych lub ukrytych, zdaniem świadków 7 sztuk trafiło do rzeźni na ubój.
Nie jest nam wcale prosto odbierać z tego miejsca kolejne konie. Interwencja ta utrudniana jest przez obecnych na miejscu ludzi, w tym członków rodziny K.
Nie pasują nam dziwne powiązania. Staramy się przyjrzeć układowi jaki ma miejsce w rzeźni w Wodzisławiu Śląskim. Docieramy do świadków, którzy opowiadają o makabrycznych scenach jakie mają miejsce w tym obiekcie. Oficjalnie rzeźnia zarejestrowana jest na drugiego syna.
On formalnie jest zarządcą obiektu. Jest on także w gospodarstwie podczas obierania koni. Planujemy w jego rzeźni dokonać kontroli ale nie jest to łatwe. Dlaczego? bo zdaniem pracowników do których docieramy o każdej kontroli wiedzą oni wcześniej. Z informacji jakie posiadamy - ubój zwierząt zgłaszany był tylko raz na kilka dni, a w rzeźni zabijane były zwierzęta czasami codziennie.
Ubój ten trwał po kilkanaście godzin i nie był zgłaszany lekarzowi weterynarii. Na tą okoliczność mamy dowody. W rzeźni należącej do syna mężczyzny miały być zabijane zwierzęta chore - które nie wstawały. Te nazywano leżakami, przywożone były też zwierzęta martwe - nazywano je aniołami.
Te makabryczne informacje potwierdzili nam świadkowie, którzy z obawy przed zemstą właścicieli boją się ujawnić swoja twarz. Opowiedzieli o tym procederze w naszej obecności oraz innych śledczych dziennikarzy ogólnopolskiej telewizji Uwaga TVN.
Z tych informacji od świadków wynika informacji wynika nie tylko, iż zwierzęta zabijane były młotkiem ale że cała ta rzeźnia i gospodarstwo nie było pod żadnym nadzorem lekarza weterynarii. Nadzór ten był iluzoryczny.
My jako Pogotowie dla Zwierząt o sprawie nielegalnego uboju mięsa oraz zwożenia do rzeźni zwierząt chorych zawiadomiliśmy Wydział Przestępczości Gospodarczej Komedy Wojewódzkiej Policji w Katowicach, która weszła do rzeźni na przeszukanie. W rzeźni jednak było posprzątane. Dzień przed tym przeszukaniem informowaliśmy policjanta z KWP, iż w rzeźni posiadali już informację, iż sprawą zajmuje się Komenda Wojewódzka Policji w Katowicach. Skąd? Tego nie wiemy. Pewne jest to, iż tych ludzi ostrzegł. Dlatego było posprzątane.
Policja zatrzymała jedynie obywateli Ukrainy, którzy pracowali przez zgody w rzeźni. Nie wiadomo co z mięsem z nielegalnego uboju i nie wiadomo co ze wszystkimi świadkami makabrycznych scen w rzeźni, ponieważ ich jeszcze nie przesłuchano.
Wszystko to trwa za wolno i przy współpracy Inspekcji Weterynaryjnej, która w tej sprawie ostrzega przez działaniami osoby zainteresowane.
To były jedne z najtrudniejszych działań jakie podjęliśmy w ostatnich latach. Koszty tej akcji są ogromne. Poniżej przedstawiamy zwierzęta jakie uratowaliśmy już pod naszaą opieką zmieniły się nie do poznania. Oto jak wyglądały krowa i byk kilka ndi po odbiorze:
W sprawie będziemy działać nadal póki sąd nie ogłosi wyroku i nie skaże sprawców tych przestępstw.
Dziś prowadzimy interwencję na terenie gospodarstwa przy rzeźni. Dotarły do nas makabryczne fotografie i filmy pokazujące, w jakich warunkach żyją zwierzęta. Jest tam około 20 koni, niektóre chore, poranione. Trzymane są w tragicznych warunkach. Chcemy je odebrać. Właśnie ruszamy na miejsce z policją i potrzebujemy pomocy.
Od jakiegoś czasu dochodzą do nas informacje o tym, iż do jednej rzeźni na południu kraju mogą być dowożone zwierzęta chore. Od kilku dni tj. od 2 marca wraz z Fundacją "Pańska Łaska", związaną z dobrostanem koni, zajmujemy się zgłoszeniem niewłaściwych warunków bytowania zwierząt w gospodarstwie przy jednej z rzeźni. Tam, z obawy przed kontrolami weterynaryjnymi, mają trafiać zwierzęta w złym stanie, a następnie mogą być przekazywane na ubój. Informacje te potwierdziliśmy za pomocą fotografii i filmów. Są też krowy w liczbie ok. 30 sztuk. Niektóre nie wstają. Powinny zostać uśpione w sposób humanitarny, a jednak czekają. Prawdopodobnie na ubój. Zwierzęta te na stan sprzed kilku dni - nie są zabezpieczone weterynaryjnie. Dopiero po kontroli pojawia się lekarz.
Utrzymywanie zwierząt w takich warunkach jest znęcaniem się nad nimi i naruszeniem art. 6 ust. 2 pkt 10. Jeżeli będą podstawy, chcemy po dokonaniu kontroli warunków utrzymania zwierząt, odbierać te, którym dalsze przebywanie zagraża utracie zdrowia lub życia. Są z nami także inspektorzy Polskiego Związku Hodowców Koni, którzy mają prawo oceniać dobrostan tych zwierząt.
Transporty zwierząt podjętych z interwencji są bardzo kosztowne.
Potrzebujemy pomocy w ratowaniu zarówno koni, jak i krów. W tym gospodarskie jest ponad 50 zwierząt. W minionym roku odebraliśmy ich kilkadziesiąt. Koszty ich leczenia i utrzymania są ogromne - dlatego prosimy o wsparcie.
Środki z tej zbiórki pokryją koszty dzisiejszej interwencji, jak i utrzymania zwierząt gospodarskich oraz ich leczenia.
Dziękujemy za każde wsparcie...
Laden...