Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani, pewnie zastanawiacie się co słychać u Maciusia, którego ostatnio udało nam się ocalić przed rzeźnią. Już śpieszę z informacjami!
Chłopczyk czuje się coraz lepiej, powoli przybiera na masie, apetyt na szczęście mu dopisuje. Weterynarz cały czas kontroluje stan jego zdrowia, bo biedaczek przez tragiczne warunki bytowe nabawił się chorób… Na szczęście to już za nami. Maciuś został zabrany z tego okropnego miejsca i maluje się przed nim wspaniała i spokojna przyszłość. Leczenie przebiega pozytywnie, Maciuś z dnia na dzień odzyskuje siły! Zobaczcie jak odrobina troski i miłości odmieniła jego życie. A te śliczne warkoczyki, które pozwolił sobie zapleść, zdecydowanie dodają mu uroku.
Razem z Maciusiem dziękujemy Wam z całego serca za pomoc! Podarowaliście mu najwspanialszy prezent… ❤
Kochani, niemal codziennie bywam u jakiegoś handlarza, bo muszę wpłacać zaliczki, odbierać uratowane zwierzęta. Jest to dla mnie ciężkie, bo prawie zawsze są tam inne zwierzęta, którym nie mogę pomóc. Kilka dni temu, gdy byłam się rozliczać, zobaczyłam przez uchylone drzwi konia, a właściwie szkielet obciągnięty skórą.
To był Maciuś. Stał przerażony, a w jego oczach widziałam tylko panikę i strach. I nie wiem, co było gorsze, czy ten pełen cierpienia wzrok, czy wystające wszystkie kostki na jego wychudzony, udręczonym ciele. Od razu podeszłam do niego. Dałam mu marchewkę, zjadł łapczywie, jak gdyby to była ostatnia marchewka w jego życiu, a potem wtulił swoje chrapki w moje dłonie i zamknął oczy. Tak bardzo było mi go szkoda, był taki biedny, samotny. Mówiłam do niego, że postaram się pomóc, że poszukam kogoś, kto go zechce. Głaskałam go i uspokajałam, tylko tyle mogłam zrobić, choć serce mi mówiło, że powinna go od razu zabrać. Ale wiedziałam, że to niemożliwe. Ten handlarz nigdy nie wyda konia, jak nie dostanie całej kwoty, a ja nie miałam pieniędzy, by go kupić i zabrać.
Gdy tak stałam z Maciusiem, rozpaczliwie szukając w głowie rozwiązania, wszedł handlarz i zaczął na mnie krzyczeć, że mam odejść, bo to chory koń i się zarażę.
„Monika, zostaw to ścierwo, widzisz przecież co to za trupek. Kupiłem go z miesiąc już będzie albo i lepiej. Przyjechał doktor, odrobaczył, podał leki, nawet zęby mu zrobił, bo miał haki takie, że jeść nie mógł. Myślałem, że się poprawi, tyć zacznie, jakiś interes będę miał, a on wtedy grzybicy dostał, całego go wysypało, jeszcze ma resztki, strupy wszędzie. I znowu było leczenie, wydatki, kupa kasy wsadzona. Do żłobu też sypane, ile chciał, to żarł, ale on nie tyje wcale. Inny po miesiącu by miał żebro nakryte tłuszczem, a ten skóra i kości. No i kuleje cały czas, myślałem, że to od kopyta, ale kowal był i nic się nie poprawiło. Chciałem sprzedać za dobre pieniądze do życia, ale to nie idzie. Tylko koszty mam, jedzie na rzeźnie. Wstyd to trzymać, niech zdycha.”
Rozmawiałam długo z handlarzem o Maćku. On wiedział, że nie mam pieniędzy, by go kupić, ale zgodził się poczekać kilka dni z wywozem do ubojni, bo przekonywałam, że znajdę mu dom. Od razu zaczęłam dzwonić i prosić o pomoc, jedna osoba była nawet zainteresowana, ale na drugi dzień dostałam wiadomość, że jednak kulawego nie weźmie, bo za duże ryzyko, że nie będzie się do niczego nadawał.
Kochani,
dziś zadzwonił handlarz i spytał, czy kogoś znalazłam, bo on nie chce już trzymać Maciusia. Powiedział, że miejsce mu zajmuje, że dalej kosztuje karmienie, a zarobku nie ma. Dał mi czas do wieczora na decyzje. Za Maćka chce 3900 zł, mówiłam, że to dużo, ale powiedział, że karmił tydzień, bo szukałam domu, więc musi mu się to zwrócić. Powiedział, że jak chce Maciusia kupić, to dziś mam dać 1400 zł zaliczki wtedy on może jeszcze zaczekać chwilę, ale bez pieniędzy rano ładuje konia do rzeźni.
Kochani, nie planowałam kupować Maciusia, wierzyłam, że znajdę mu dom. Myślałam, że ktoś go zechce mimo wyglądu i kulawizny, ale stało się inaczej. Łudziłam się niepotrzebnie, że komuś na nim będzie zależało. Jestem zrozpaczona, bo już nic więcej u handlarza nie wskóram i albo uda się te pieniądze dzisiaj zebrać, albo już nigdy nie dam Maćkowi marchewki, nie pogłaszczę go, nie przytulę. Proszę Was z całego serca o ratunek dla biedaka, nie mogę go zostawić bez pomocy. Spróbujmy mu pomóc, spróbujmy uzbierać te 1400 zł na zaliczkę. To jedyna szansa dla Maciusia na życie.
Monika
Chętnie odpowiem na pytania:
Adopcje - 666 220 540
Ogólne - 570 666 540
fundacja@konikimoniki.org.pl
Dziękuję za pomoc.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, leczenia, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów.
Zobacz więcej na www.konikimoniki.org.pl
Laden...