Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
"Nazywam się Melka. Jestem mała i z bolącymi od pracy nóżkami, które nigdy nie pozwolą mi już biegać tak, jak inne konie. Nie jestem piękna ani silna, nie umiem szybko galopować, nie potrafię ciągnąć ciężkich wozów, jak inne konie, które są chciane. Mnie nikt nie chce, bo kulawe konie się zabija w rzeźni.
Bardzo się starałam i pracowałam dla ludzi, nie raz już nie mając siły. Ale zawsze było nie tak, za mało, źle. A dzisiaj? Dzisiaj już do niczego się nie nadaje. Ciągle słyszę – że jestem nic niewarta, że moje życie trzeba zakończyć jak najszybciej. Że przyszedł odpowiedni moment, by się mnie pozbyć raz na zawsze…
Tutaj gdzie trafiłam, jestem tylko popychadłem, tym słabszym koniem, który nigdy nie dorówna innym. I że nawet rzeźnia za mnie nie da tyle, co za inne zwierzęta, bo nie jestem ani duża, ani gruba. Czasem zamykam oczy i wyobrażam sobie, że jestem wolna – że galopuję bez bólu, pośród zielonych łąk tak jak reszta. Ale kiedy otwieram oczy, rzeczywistość przypomina mi, kim jestem: niechciana i niekochana przez nikogo, a moje dni na tym świecie są już policzone.
Teraz mój czas się już kończy. Nikt mnie nie chce, na leczenie szkoda każdemu pieniędzy, muszę umrzeć. Bo jestem tylko Mela, ta mała dziewczynka, który nigdy nie znalazła swojego miejsca ani nikogo, kto by mnie naprawdę pokochał. Nie udało mi się być idealną, choć tak bardzo się starałam. Wybaczcie mi, ja tylko chciałam być szczęśliwa, ale najwidoczniej świat nie przygotował dla mnie nic więcej… Rzeźnicki nóż już na mnie czeka…"
Kochani, o małej Melki nie wiem praktycznie nic… Handlarz nie chciał powiedzieć, skąd jest i jak znalazła się w jego rękach. Nie wiem nic poza tym, że pracowała, ale jej czas dobiega końca i on dobrze wie, jak o to zadbać. Słyszałam obelgi w jej stronę, słyszałam wyzwiska za to, że kuleje, że ciągle się kładzie. Tak bardzo było mi jej żal… Melka stanęła tutaj z wyrokiem tylko na chwilę. Nie zamierzają jej trzymać, bo to ma być szybki i łatwy pieniądz. Jutro wyjeżdża do rzeźni, na rano zaplanowany jest transport. Handlarz miał dość, kiedy prosiłam go, chociaż o termin do poniedziałku i kategorycznie odmówił. „1100 zł do końca dnia i pomyślę ile dam ci jeszcze czasu, ale na wiele nie licz.” Po czym musiałam opuścić jego teren, bez zbędnych pytań.
Przepraszam Was za kolejny dzień, który tak wygląda, najmocniej przepraszam. Melki było mi tak bardzo żal, że nie mogłam odpuścić. Przecież jej nikt tutaj już nie uratuje, jeśli bym odeszła.
Umarłaby zapomniana na zawsze. A tak jest wciąż nadzieja. Jej życie to koszt 3500 zł, handlarz chce zaliczkę na „już” – to 1100 . Czas na zapłatę, by odroczyć termin i kupić kilka dni mija dziś. Nie wiem, czy zechcecie jeszcze mi pomóc ją uratować. Ale spróbować muszę, to przecież jej jedyna nadzieja na coś więcej niż tylko cierpienie.
Monika
Chętnie odpowiem na pytania:
Adopcje - 666 220 540
Ogólne - 570 666 540
fundacja@konikimoniki.org.pl
Dziękuję za pomoc.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, leczenia, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów.
Zobacz więcej na www.konikimoniki.org.pl
Laden...