Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Moi drodzy, Misiaczek jest już po wizycie weterynarza. Niestety oczko jest na tyle uszkodzone że podjął on decyzję o usunięciu go. Już w przyszłym tygodniu Misiaczek przejdzie zabieg. Byłam dobrej myśli, że jednak może uda się je uratować i przywrócić wzrok, jednak lekarz wykluczył taką możliwość. Natomiast z dobrych informacji, drugie oko jest zdrowie i nic mu nie dolega. Misiaczek jest bardzo przytulaśny i miły, domaga się pieszczot i atencji, więc myślę że lubi ludzi, mimo wszystko po tym co przeszedł.
Dziś jeszcze czeka go wizyta kowala, ale to tylko formalnośc, ponieważ jego kopytka wyglądają na zdrowe.
Dziękujemy Wam za kolejną pomoc, bez Was Misiaczka dziś by z nami nie było, nie miałby on szans sam przetrwać w tamtym miejscu. Jestem tak szczęśliwa, że jest z nami i tak już zostanie na zawsze. Dziękuję!
Wczoraj zadzwonił do mnie handlarz z informacją, że ma starego i ślepego na jedno oko kucyka. Szybko wsiadłam w samochód i pojechałam na miejsce. Jak zobaczyłam Misiaczka, to od razu się rozpłakałam.
Bidulek wyglądał jak siódme nieszczęście, z chorego oka sączyła się ropa, sierść była skołtuniona i posklejana odchodami. Lekko się kiwał na swoich chudych nóżkach. Nie wiem, dlaczego był przywiązany do haka w ścianie akurat tą stroną, z której miał zdrowe oko.
Widać, że był bardzo poddenerwowany i próbował się odkręcić, ale rzeźnicki sznur uniemożliwiał to. Podeszłam do Misiaczka i go odwiązałam. Od razu odkręcił się zdrowym oczkiem w moją stronę i cichuteńko zarżał. Trącił mnie lekko swoim noskiem, a ja wyjęłam z kieszeni marchewkę i mu ją dałam. Widać, że ten kucyk był kiedyś piękny, o srokatym umaszczeniu i ładnej główce. Jest bardzo miły i przyjacielski, więc pewnie był w dobrych rękach. Nie ma w nim lęku i nieufności. Więc skąd się tu znalazł? Dlaczego ktoś go oddał na pewną śmierć? Bo trudno mi sobie wyobrazić, że ktoś kochał i dbał całe życie o swojego kucyka i później, kiedy upadł na zdrowiu, oddał do rzeźni. Chociaż już tyle końskich tragedii naoglądałam się w swoim życiu, że już nic nie powinno mnie zdziwić.
Jednak w przypadku Misiaczka miałam przeczucie, że stoi za tym jakaś dramatyczna, losowa historia. Handlarz niestety nic mi nie chciał powiedzieć o losach kucyka. Kazał przesłać całość do czwartku. Powiedział, żebym szybko zbierała pieniądze i go zabierała, bo nie chce, żeby się inne konie zaraziły tym "parchem" co ma w oku.
Bardzo Was proszę o pomoc dla tego schorowanego staruszka. Musimy jak najszybciej mu pomóc!
Jeśli masz pytania, zadzwoń do mnie - Monika 570 666 540.
Dziękuję za pomoc. Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów.
Laden...