Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
„Mam na imię Łezka. Paradoksalne, prawda? Imię jakby stworzone z nadziei, że zawsze będę przynosić radość i piękno. A jednak to łzy towarzyszyły mi przez większość życia – choć nikt nigdy ich nie zauważał.
Kiedy przyszłam na świat, byłam pełna życia i energii. Myślałam, że moje życie będzie pasmem szczęścia, nie wiedziałam, że jestem w tak dużym błędzie… Pierwsze lata spędziłam ucząc się z ludźmi. Nauka była trudna – ból, ostrość bata, krzyki, gdy coś zrobiłam źle. Czasem marzyłam, by znów być źrebakiem biegającym beztrosko po łące. Ale to było tylko wspomnienie, które z czasem wyblakło. Moje życie wypełniła praca.
Potem przyszedł czas na źrebaki. Za każdym razem, gdy rodziłam, czułam coś, czego nie umiem opisać. Dumę? Miłość? Może obietnicę, że moje dzieci będą miały lepsze życie. Ale ich nie widziałam długo. Odbierano mi je kiedy tylko podrosły. Kiedyś próbowałam zatrzymać jedno – broniłam go, ryczałam, kopałam w boks. Ludzie byli silniejsi. Uderzyli mnie, ciągnęli, aż w końcu zabrali moje maleństwo. To wtedy zaczęłam czuć, że coś we mnie pękło.
Czułam, jak mój grzbiet się ugina pod ciężarem nie tylko pracy, ale i lat rodzenia, bólu, samotności. Byłam zmęczona. Ale ludzie nie widzą zmęczenia w oczach konia. Dla nich liczy się to, co mogę zrobić. Co mogę dać.
A teraz? Stoję u handlarza. Nie ma już nikogo koło mnie. Tylko cisza. Mój grzbiet jest jak połamany łuk, moje nogi drżą nawet wtedy, gdy stoję. Nie ma już niczego, co mogłabym dać. Słyszałam, jak rozmawiali. „Na rzeź, nie ma sensu jej trzymać. Nic z niej nie będzie”. Te słowa brzmiały jak wyrok. Może rzeczywiście nic już ze mnie nie będzie.
Ale czy to naprawdę wszystko, czym byłam? Narzędziem, maszyną do pracy, do rodzenia, do zaspokajania cudzych ambicji? A może byłam tylko Łezką – koniem, który chciał choć raz poczuć ciepło dłoni, które nie wymaga, a daje? Który chciałby po prostu pożyć, poczuć wiatr na grzywie, usłyszeć cichy szept: „Dobrze, że jesteś”.
Nikt jednak tego nie powiedział. Nikt mnie nie objął, nie spojrzał w moje zmęczone oczy. Pozostały tylko łzy, których nikt nigdy nie zauważył. A teraz to już wszystko niebawem będzie jedynie moim wspomnieniem. Ja będę wspomnieniem, które być może zapamiętasz jedynie na krótką chwilę…”
Kochani, poznajcie Łezkę, której klacz życie upłynęło na pracy i rodzeniu. Zobaczcie na jej stan, zobaczcie, w jakich warunkach czeka na śmierć… Łzy same cisną mi się do oczu, kiedy przypomnę sobie moment, w którym robiłam jej zdjęcia. Jest mi jej tak bardzo żal, tak bardzo szkoda…
Handlarz ma już plan na jej zabicie. Udało mi się jedynie wynegocjować kilka godzin dla bidulki, które będą decydujące. Mamy czas do wieczora na zapłacenie 2000 zł zaliczki za jej życie, inaczej rano zabiorą ją w podróż, z której żaden koń nie wraca. Do rzeźni. Cały wykup to koszt 7500 zł, handlarz zgodził się rozłożyć płatność na raty, ale pod warunkiem, że zaliczka będzie na czas.
Jej jedyną i ostatnią nadzieją na ratunek w tej chwili to Wy. Zrobiłam, już co mogłam, by powstrzymać wywóz dziewczynki. Już dziś mogło jej tu nie być, ale jest i wciąż ma szansę na ratunek. Błagam Was o wsparcie i pomoc. Łezka nie zasłużyła na tak okrutny koniec.
Monika
Chętnie odpowiem na pytania:
Adopcje - 666 220 540
Ogólne - 570 666 540
fundacja@konikimoniki.org.pl
Dziękuję za pomoc.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, leczenia, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów.
Zobacz więcej na www.konikimoniki.org.pl
Laden...