Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Ocalony dzięki Wam Martin jest już ze mną, a jego życie zaczyna się drastycznie zmieniać. Z otulonej złem handlarskiej komórki, w której spedził ostatnie dni, wszedł na nowe podwórko w którym spędzi reszte życia. Tutaj będzie miał pod dostatkiem opieki, czułości, bezpieczeństwa i mnóstwo wspaniałych przyjaciół. Nie zabraknie mu już nigdy niczego, a największy problem z jakim będzie musiał się mierzyć, to długość trawy na wiosnę. Trzeba będzie pilnować, by nie urosła zbyt długa, ale wierzę że sobie poradzi.
Dziękuję Wam kochani ogromnie! Kolejny raz udowodniliśmy że da się, tylko wystarczy chcieć. Ratowanie tych niewinnych zwierząt jest trudne, ale potrzebne. Świat można zmienić, wystarczy zacząc od siebie.
Jeszcze przed nowym rokiem, udałam się do handlarza, żeby się ze wszystkiego rozliczyć. Wiedziałam, że już nie ma żadnych zwierząt, a nowe pewnie pojawią się po nowym roku, więc mam chwilkę oddechu, jednak tu się myliłam. Handlarz pokazał mi zdjęcie starszego konia, który właśnie do niego jechał.
Martin, bo tak dałam mu na imię, to spracowany i bardzo wyeksploatowany koń, któremu w życiu nie powiodło się na tyle, by zasłużył na godną emeryturę w świętym spokoju. Musiał na sam koniec trafić niestety pod skrzydła ludzi, którzy chcąc jeszcze zarobić na nim ostatni raz, odesłali go w ręce handlarza koni na rzeź. Dostrzegłam w jego oczach zrezygnowanie, ogromne zmęczenie i poczucie, że tę walkę już przegrał. I nic nie może z tym zrobić. Ropa i ból, jego oczy nie widziały dobra od bardzo dawna.
Martin to nie jest koń, któremu świat chciałby poświęcić więcej czasu. Dla takich jak on czeka tylko brama ubojni. Od taki los zwykłego konia, który musiałby być ze złota, żeby ludzie widzieli w nim coś więcej niż „bezużytecznego darmozjada.” Tak określił go handlarz, pytając, czy biorę, bo przecież ja lubię takie „śmieci”.
Nic gorszego chyba usłyszeć już nie mogłam tego dnia, ale nie dałam się ponieść emocjom, bo nie byłoby już żadnych szans na ratunek dla Martina.
Handlarz chce do środy 2000 zł zaliczki, jego życie wycenił na 8200 zl. Najpierw zaliczka, jeśli podołamy, to kolejną część w następnych dniach. Szczerze mówiąc, w tamtym momencie byłam wściekła, rozdrażniona i już całkiem opadłam z sił, ale kiedy wróciłam, obejrzałam zdjęcia Martina i spojrzałam za okno, na moje stado ocalonych staruszków, siła wróciła. Wiem, po co to robię i wiem, że chcę, aby Martin tez mógł dołączyć do nich. Dlatego dziś przychodzę z prośbą o pomoc dla tego biedaka.
Dajmy mu szansę, może nie jest najpiękniejszy, nie jest najmłodszy, ale tak jak ty czy ja chce żyć I być szczęśliwym. U mnie w schronisku ma szansę przeżyć emeryturę w spokoju i godnych warunkach. Tylko trzeba najpierw go wykupić, pieniędzy na to Martin nie ma, zarobić też nie potrafi.Ale jestem pewna, że gdyby miał taką możliwość, z przyjemnością by to zrobił. Bo w przeciwieństwie do ludzi, zwierzęta nie patrzą na korzyści, a już na pewno nie kosztem niewinnego życia.
Bardzo proszę o pomoc, ratunek Martina byłby pięknym wejściem w nowy rok. I dla niego i dla nas.
Jeśli masz pytania, zadzwoń do mnie - Monika 570 666 540
Dziękuję za pomoc.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów.
Laden...