Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Nigdy już nie uda nam się spełnić marzeń Rebusa. Dzielny kociak bardzo długo walczył o życie, niestety pokonała go panleukopenia. Żegnaj na zawsze Rebusie.
Dziękujemy za każdą pomoc i dobre słowo.
Właściwie to nie miał domu. Nawet nie potrafił sobie przypomnieć, czy był szczęśliwszy, gdy opiekowała się nim mama. Może i był, ale uczucie głodu towarzyszyło mu od zawsze. Czasami przypominał sobie resztki jedzenia, które mu przynosiła, a potem pokazywała, jak będzie musiał radzić sobie sam. Czasami coś upolował, wygrzebał jakieś resztki ze śmietnika lub ktoś litościwy rzucił mu coś do jedzenia.
Musiał się bardzo pilnować, musiał być czujny, gdyż okoliczni mieszkańcy przeganiali go, rzucali w niego kamieniami, szczuli psami. Na razie zimno mu nie doskwierało zbytnio, choć noce robiły się chłodne, więc za dnia wygrzewał swoje coraz brzydsze futerko w słońcu. Źle się już czuł, robił się coraz słabszy i marzył o swoim domu i człowieku, i wierzył, że gdzieś na tym świecie musi być ktoś, kto pokocha, przytuli i nakarmi i będzie mu już tylko ciepło.
Pewnego razu ktoś go zawołał. Zamarło mu serce, najpierw z radości, że go ktoś zabierze do domu i wreszcie będzie szczęśliwy. Czyjeś ręce złapały go i wsadziły do pudelka. Ale jego nadzieja nie trwała zbyt długo... bo za chwilę wylądował na ziemi w zupełnie obcym miejscu. I wtedy jego serce zamarło po raz drugi.
Rozglądał się przestraszony wokoło, wszystko wyglądało inaczej niż miejsce, gdzie do tej pory mieszkał. Zaczął się bać, skulił się, ale nagle pojawił się człowiek, który pochylił się nad kocim nieszczęściem. Młody chłopak właściciel baru w podrzeszowskiej wsi zaczął szukać właściciela, jednak okoliczni mieszkańcy twierdzili, że to kot niczyj, ale czy możemy im wierzyć, znając realia życia kotów na wsi? Raczej nie, bo tam prawie nikt o koty nie dba, nie mówiąc już o kastracji.
Zresztą to nie pierwszy kot stamtąd w naszej fundacji. Przypuszczamy też, że ten ktoś dobrze wiedział, że właściciel baru to człowiek o złotym sercu i niejednokrotnie ratował koty i psy, i nigdy nie przeszedł obojętnie wobec ich bezdomności i cierpienia.
Rebus, bo takie imię otrzymał, wyglądał okropnie. Skakały po nim pchły, z uszu wylewał się świerzbowiec. Ale się nie bał człowieka, dał się wziąć na ręce, a potem już tylko mruczał i tulił do niego. Zabraliśmy go do przychodni, gdzie dostał surowicę, został odpchlony, wyczyszczono mu uszy, zaaplikowano lekarstwo na świerzb. Był również zarobaczony, po odrobaczeniu wychodziły z niego glisty, a ich wielkość nas przerażała. Jego wiek został oceniony na 4-5 miesięcy.
Ale jego stan zdrowia nie był też dobry. Tułaczka i zaniedbanie zrobiło swoje. Rebus cały czas jest pod kontrolą lekarzy. Ma wysoką temperaturę i mimo odrobaczenia jego brzuszek jest wzdęty i twardy. Z tego też powodu na jakiś czas trafił do kociego szpitala - żeby czegoś nie zaniedbać.
Z niepokojem obserwujemy jego stan zdrowia i martwimy się, żeby nic groźniejszego, być nie chciało. Mamy wielką nadzieję, że powoli dojdzie do zdrowia, bo miłości w domu tymczasowym mu nie brakuje. Jak tylko powróci do zdrowia, zostanie zaszczepiony i wykastrowany, ale już teraz potrzebuje wsparcia finansowego i dobrej jakościowo karmy.
Sytuacja w naszej fundacji jest zła. Ciągle zaciągamy długi w lecznicach, które przecież spłacić musimy. Liczymy tylko na Waszą szczodrość i dobre serca. Trudno jest nam bardzo tak prosić o pomoc, bo wiemy doskonale, że sytuacja finansowa wielu osobom się pogorszyła. Ale spróbujmy, grosz do grosza… i skarbonka napełni się szybko. Spełnijmy jego marzenie o szczęśliwym domku, choć do niego droga jeszcze daleka.
Laden...