Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Nie waży nawet kilograma, nie skończył nawet drugiego miesiąca życia... Ale bagaż przykrych doświadczeń ma już ogromny.
Rysio znaleziony został pod drzwiami dobrych ludzi w ten magiczny, świąteczny czas. Kociak wielkości dłoni, puchate dziecko, które powinno wygrzewać się jeszcze wtulone w swoja mamę. Niestety.... okaleczony, głodny, skulony z zimna, musiał radzić sobie sam.
Kiedy tylko dojechałam na miejsce i podeszłam do niego, wiedziałam, że jest bardzo źle. Czułam to i to dosłownie, bo wokół tego malucha roznosił się okropny zapach, który znam aż za dobrze i rozpoznaje natychmiast - zapach martwicy tkanek.
Szybko ułożyłam sobie w głowie plan na to, jak w najbardziej delikatny sposób przekazać dobrym ludziom, że zrobimy wszystko, ale istnieje duże ryzyko, ze tym razem nie uda nam się pomóc...
Dojechałam do Przytuliska, w milczeniu obejrzeliśmy z Hubertem kotka raz jeszcze. Słowa nie były potrzebne. Ujrzeliśmy dramat. Maleńki gnijący kikut, pozostałość po ogonie. Martwica rozciągająca się na odbyt, dolny odcinek kręgosłupa i lewy bok. Potworny zapach śmierci... I rudy, dzielny wojownik, który tulił się do rąk, krzyczał, prosząc o jedzenie i tak bardzo, bardzo chciał żyć.
Do kliniki jechaliśmy z sercem na ramieniu. Bardzo baliśmy się, że martwica zaatakowała już odbyt i głębokie tkanki, że nic nie uda się zrobić. Że gnije już wszystko pod spodem, to, co przykryte jest martwym ciałem, zlepionym futrem i ropą.
Po zerwaniu skorupy i oczyszczeniu okolic odbytu okazało się, że jest nadzieja! Jest bardzo źle, w organizmie rozwinął się już ogromny stan zapalny, a kotek jest bardzo młody i kruchy... Ale jego wola walki, siła i determinacja, są wprost nieprawdopodobne.
Działamy! Mamy kilka dni na to, by odbudować kotka od wewnątrz. Dostaje antybiotyki, leki przeciwbólowe, witaminy, karmę dla rekonwalescentów. Musimy zagoić ranę z zewnątrz, nie może dostać się tam nawet okruszek kurzu, zatem toaleta, przemywanie i pielęgnacja rany to nieodłączne elementy każdej godziny. Tuż po sylwestrze, kiedy tylko wyniki badań pozwolą na podanie narkozy, konieczna będzie operacja usunięcia pozostałości po gnijącym ogonie.
Kiedy patrzymy na Rysia, jego determinację i chęć życia, wiemy jedno. Byłoby nam wstyd, gdybyśmy nie zdecydowali się walczyć. Ten dzielny malec jest dla nas wzorem.
Podejmujemy rękawicę! Serdecznie prosimy - pomożcie nam uratować Rysia.
Aktualizacja 05.01.2020
Kochani, jest fantastycznie!
Rana się goi, zapach jest już o wiele bardziej przyjemny. Operacja trochę się odwlecze, Rysio musi wychodowac zdrową skórę, którą będzie można naciągnąć na miejsce po kikucie, ale jest naprawdę bardzo, bardzo dobrze. Ryszard walczy jak mało kto 💪🐾 nadal dostaje leki, zjada hurtowe ilości jedzenia. Ciężko uwierzyć, że wszystko to może zmieścić się w takim małym Rysiu 🙈 wczoraj dostał swoją pierwszą szczepionkę, bo jakiś wstrętny wirus to ostatnie, czego nam teraz potrzeba. Jest nieustraszony, niczego się nie boi. Kocha wszystko i wszystkich, uwierzcie, wyprzytulałby Was z pewnością wszystkich po kolei 🥰 Każde ręce do glaskania sa dobre - nawet te lekarzy, uzbrojone w strzykawki. Nieistotne, oby tylko byc blisko człowieka. Rysio doskonale wie, po co robimy mu te wszystkie złe rzeczy i wszystkiemu poddaje się rozmruczany i z uśmiechem na pyszczku. Życie to dla niego najpiekniejszy dar ❤️ dziękujemy za tak ogromną pomoc! Dzieki Wam mozemy zrobic więcej, niż marzyliśmy 🤗❤️
Laden...