Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Dziękujemy za pomoc.
Rumor znalazł nowy dom
Wieczór, dom tymczasowy Fundacji Felineus. Wszystko ogarnięte, kuwety posprzątane, kociaki nakarmione i wygłaskane gotowe na nocne harce, domownicy powoli szykują się do snu. Cisza, od czasu do czasu tylko słychać tupot kocich łapek po mieszkaniu, za oknem szumią drzewa.
Nagle ten dźwięk – przeraźliwy i głośny, taki dźwięk co rozdziera serce – to wołanie o pomoc. Szybka orientacja, może to płacze któryś z kotów. Liczenie kocich głów – wszystkie są, żadnemu nie dzieje się nic złego. Krzyk, płacz coraz głośniejszy to musi być gdzieś na zewnątrz. Latarka w dłoń i patrol ogrodu, nasłuchiwanie, poszukiwanie.
Jest, siedzi pod krzakiem, mały, skulony przerażony. Płacze, krzyczy wniebogłosy. Skąd tam się wziął? Spadł z nieba? Oj nie, koty w końcu nie latają, wszystko staje się jasne – mały, płaczący przerażony i wyrzucony.
Mały kociak płacze jeszcze długo mimo, że jest już bezpieczny w domu, w cieple. Zmęczony krzykiem w końcu zasypia wtulony w swoją wybawicielkę.
Rumor (skąd takie imię chyba nie trzeba wyjaśniać) to jeszcze kocie dziecko, a już tyle musiał w życiu przejść. Stłamszony, wciąż przerażony i bardzo chory. Gorączka, brak apetytu, apatia – malutki Rumorek przesypia całe dnie, musi być dokarmiany i dostawać leki. Czy tak długo się błąkał a choroba to skutek jego tułaczki, czy może dlatego, że był chory został porzucony? Nie wiemy… nie wiemy też co gorsze, czy poszarpane kocie zdrowie, czy poraniona kocia psychika.
Jedno jednak wiemy na pewno musimy uratować małego Rumorka, a Ty możesz nam bardzo w tym pomóc. Wpłać drobną kwotę lub wyślij SMS i pomóż małemu Rumorkowi stanąć na łapki. On czeka, on liczy na Ciebie, on chce żyć!
[Aktualizacja 2.10.2018]
Walka o jego zdrowie szybko zaczęła być walką o życie. Rumorek nie jadł i czuł się coraz gorzej w końcu trafił do szpitala. 23 września dostaliśmy smutną informację, że jedyne co można dla niego zrobić to ulżyć mu w cierpieniu.
Ale jednak stało się inaczej!
Rumor żyje - ale jakim cudem?
To długa i skomplikowana historia i ciężko jest opisać wszystko. Możemy napisać w skrócie, że Pani doktor Ola z Alfavet Przychodnia Weterynaryjna 24h pełniąca dyżur owego kryzysowego dla Rumorka dnia, nie miała serca wykonać eutanazji. Ściągnęła posiłki do lecznicy i zrobili wszystko, żeby malucha uratować (a było z nim bardzo źle - miał silną duszność, był mocno odwodniony, nie było już gdzie zakładać wenflonów, bo żyły pękały, a łapki puchły, temperatura była bardzo niska). Wirusówka rozhulała się u kociaka na dobre, a jego życie wisiało na włosku przez kilka dni. Nie jadł samodzielnie, musiał być cały czas nawadniany, dokarmiany i inhalowany.
Od soboty Rumorek jest już w domu tymczasowym. Choć wygląda jak kupka nieszczęść to samodzielnie je, pięknie przyjmuje leki i z każdym dniem jest jakby ciut silniejszy. Mamy nadzieję, że ten najgorszy czas ma już za sobą i że teraz już będzie tylko lepiej. Jeden z lekarzy w przychodni nazwał go fighterem (ang. bojownikiem) i to określenie bardzo do niego pasuje.
Kochani bardzo Was prosimy o wsparcie bo dotychczasowa walka o życie Rumorka bardzo dużo nas kosztowała, ale życie kota jest cenniejsze.
[Aktualizacja 8.12.2018]
Rumorek wciąż przebywa pod opieką fundacji i wciąż walczymy o jego zdrowie.
Laden...