Samotność ogarnia mnie...

Uszaty - imię nadane trochę przekornie. Spójrzcie sami. 

Nie znamy jego przeszłości, ale na pewno była burzliwa. To dojrzały kocur. Przeszedł w życiu wiele. Stoczył sporo walk, uniknął wielu niebezpieczeństw. Nie ze wszystkich jednak wyszedł bez szwanku.

Nasz Uszaty, nie ma uszu. Lekarz mówi, że wysoce prawdopodobne jest działanie czynnika ludzkiego lub...innego zwierzęcia. Lewe ucho jest "ucięte" w miarę równo, prawe jest bardziej poszarpane. Co się wydarzyło? To wie tylko On. Gdyby tylko umiał mówić... Opowiedziałby nam swoją historię.

Ale uszy to nie wszystko... W pyszczku jest totalna masakra!!! Wszystkie zęby są do usunięcia. Połamane kły, ułamane pozostałe zęby, a wszystko zarośnięte dziąsłami. Wyobraźcie sobie ból zęba. Każdy to zna. 

A teraz wyobraźcie sobie, że bolą Was WSZYSTKIE ZĘBY! To nie do zniesienia, dla przeciętnego człowieka... Dlatego o kotach mówi się, że są mistrzami kamuflażu. 

Ale nie, nie! To nie wszystko. Nasz Uszaty ma silne stany zwyrodnieniowe w przednich łapkach.

Te schorzenie powinno być objęte leczeniem zachowawczym tak, by naszemu cudownemu Uszatemu, nie doskwierał dyskomfort związany z poruszaniem się. 

Niby nic, ale zbierając "do kupy" to wszystko, wychodzi nam niezły koktajl Mołotowa. Wiecie co jest zaskakujące? Uszaty to oaza spokoju. Kot tak opanowany i stateczny, że odnosimy wrażenie jakbyśmy mieli do czynienia z mistrzem Zen. 

Jego oczy są pełne mądrości. Patrzy nimi prosto w nasze oczy, jakby mówił: 

"Przemierzyłem cały świat, zobaczyłem wiele, to mnie ukształtowało."

Nasz cudowny Uszaty... Kochamy go i podziwiamy. 

Bardzo chcemy podarować mu komfort życia. Chcemy zabrać ból. Pragniemy ofiarować spokojny dom. Miłość naszą już ma, bo nie da się go nie kochać ❤️