Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Moi drodzy, Marika została już odebrana. Chwilkę to trwało, przez brak możliwości umówienia transportu, jednak wszystko dobrze się skończyło i klacz przebywa już w zaprzyjaźnionej stajni, gdzie pod czujnym okiem dobrych ludzi, odkrywa życie na nowo. Tym razem jednak bez bólu i cierpienia, jakie zaserwowano jej w ostatnich tygodniach. Bardzo Wam dziękuję za podarowanie życia biedaczce, pokazaliśmy jej że człowiek potrafi coś więcej niż tylko zawodzić i porzucać.
------
Kochani, udało się! Marika jest w pełni bezpieczna. Handlarza już poinformowałam o rezultacie, nie dowierzał, ale to już nie nasza sprawa. Dzięki Wam Marika zyskała życie. To w tej chwili jest najlepsza wiadomość, na jaką czekałam bardzo długo. Dziękujemy Wam z całego serca! Jak tylko Marika będzie już z nami, przekażę więcej informacji oraz zdjęcia.
Brawo dla Was!
Kochani, do handlarza przyjechała wczoraj w nocy kobieta, która oddala za grosze Marikę, bo z dnia na dzień postanowiła porzucić swoje dotychczasowe życie i wyjechać za granicę. Nie miała co z nią zrobić, więc najszybszym sposobem było przewiezienie siwej klaczy do handlarza koni na rzeź, który bez zastanowienia wziął ja, bo wie, że uda mu się jeszcze zarobić. Takich okazji się nie przepuszcza, a zapewne pieniądze, za jakie została wymieniona, nie były również wielkie, więc interes został ubity.
Marika to starsza kobyłka, która dom miała jeden przez całe życie, niestety w pewnym momencie, właścicielce zmieniło się podejście i postanowiła porzucić dotychczasowe życie w kraju i wyjechać. Kulą u nogi okazała się jednak Marika, której przecież nie mogła zostawić bez opiekuna, a na szukanie klienta czasu nie było, bo przecież Marika jest już w podeszłym wieku, do tego kuleje i wymaga odpowiedniej opieki. Takiego konia raczej nikt nie kupi, jestem przekonana, że miała tego świadomość.
Bez zbędnych ceregieli, odbyła się transakcja i już jej więcej nikt nie widział, a Marika została sama w tym ponurym i prowadzącym w jedną stronę miejscu. W stronę śmierci. Tyle warte było jej życie dla człowieka, który wykazał się brakiem odpowiedzialności i rozsądku. Siwa Marika od małego źrebaka mieszkała na podwórku, te kilkanaście naprawdę długich lat z pewnością sprawiły, że miała w sobie poczucie o swoim bezpieczeństwie, przecież już nic złego się nie może wydarzyć, skoro ma przy sobie swoją panią. Jednak los postanowił pokrzyżować rzeczywistość. Nie wiem, co skłoniło ją do wyjazdu, być może miłość, albo strach przed wojną, która toczy się u naszych sąsiadów. Nie jestem w stanie jednak zrozumieć, jak można być takim egoistą i nawet nie zapewnić odpowiednich warunków swojemu zwierzęciu, który dla Ciebie byłby w stanie zrobić dużo więcej. Zwierzęta takie już są, wierne aż po kres. W przeciwieństwie do ludzi, którzy czasem swoim zachowaniem stają się mniej ludzcy niż zwierzęta.
Marika została z niczym, nikt już nie interesuje się, gdzie poprowadzi ja handlarz, ona odeszła już w zapomnienie dla tych, którzy byli jej największym skarbem w życiu.
Ja chcę jej pomoc, nie zgadzam się na porzucenie zwierząt na rzecz własnych „widzimisię”. Jesteśmy dorosłymi, myślącymi racjonalnie ludźmi, nie możemy porzucać naszych przyjaciół, a tym bardziej skazywać ich na śmierć. To nieludzkie. Dlatego dziś przychodzę do Was i proszę o pomoc dla Mariki. Handlarz wycenił jej życie na 7800 zł. Zgodził się na zaliczkę, bo wie, że teraz mam trudną sytuację i nie jestem w stanie zebrać tak dużej kwoty w kilka dni.
Do 18 listopada muszę dostarczyć 2500 zł, jeśli się uda, Marika zyska kilka dni, a ja postaram się uzbierać resztę. Chcę o nią zawalczyć, podarować jej życie i odmienić los. Tylko z Wami mam szanse to zrobić. Z całego serca proszę o pomoc, Marika straciła wszystko w jednej chwili, ale możemy jeszcze jej pomoc.
Jeśli masz pytania, zadzwoń do mnie - Monika 570 666 540. Dziękuję za pomoc. Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów dla starych koni.
Laden...