Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Hej, z tej strony Stara Fileta.
Dzisiaj (23.01) razem z Matką Psiolką i Starą Prezki pojechałyśmy na mazowiecką wieś. W opuszczonym gospodarstwie oszczeniła się dziko żyjąca suka. Psy były dokarmiane przez sąsiadkę, która zaalarmowała nas o całej sytuacji. Gdybyśmy ich nie zabrały, trafiłyby do lokalnego schroniska, a jako "czarne burki" raczej nigdy by z niego nie wyszły.
W założeniu jechałyśmy po 6 szczeniaków, ale po 4h łapania ich pomiędzy belami siana, udało się schwytać tylko trzy zarobaczone bidy.
Do wywabiania pozostałych szczeniaków zaangażowany został nawet traktor, który przerzucał część słomy. Niestety to też nie pomogło. Pani, która dokarmia zwierzaki, będzie podejmowała próby ich łapania. W najgorszym wypadku pojedziemy tam z klatką łapką. Matka jest niestety nieuchwytna :(
Zahaczyłyśmy też, żeby odebrać rudą szczeniaczkę, która znikąd pojawiła się w miejscu bez jakiejkolwiek zabudowy, daleko od drogi - dobrzy ludzie ją złapali i przetrzymali do naszego przyjazdu.
Trzecia część naszej pieskowej historii była zupełnie nieplanowana. Wracając już z czteroma szczeniaczkami zauważyłyśmy psa siedzącego na środku ulicy. Zapytałyśmy Panią z sąsiedztwa czy to jej pies, bo widziałyśmy, że ma gromadkę na ogrodzie - okazało się, że to lokales lubiący życie na krawędzi. Po krótkiej rozmowie z Panią dowiedziałyśmy się, że na polu w pobliżu jej posesji też oszczeniła się suka, a jej już podrośnięte 3 szczeniaki (też suczki!) powoli dziczeją. Długo się nie zastanawiając przystąpiłyśmy do ich łapania - łatwo nie było, bo dziewczyny przepędzane z miejsca na miejsce, raczej nie miały dobrych skojarzeń z człowiekiem...
Koniec końców do Warszawy przyjechałyśmy z 7 suczkami, a wyprawa, którą planowałyśmy skończyć wcześnym popołudniem, zajęła nam łącznie 13h. Byłyśmy przemarznięte, głodne, brudne, zmęczone, sfrustrowane i obsrane :D ale nie wyobrażamy sobie przejśc obojętnie obok takiego psiego cierpienia. Warunki, z których zabrałyśmy te wszystkie pieski były tragiczne - bród, smród i syf. Wszystkie szczeniaki są okrutnie zarobaczone i przestraszone. Zbieramy pieniądze na najbliższe wizyty u weterynarza - czipowanie, odrobaczanie, pierwsze szczepienia i zabezpieczenie przed pchłami i kleszczami. Z tyłu głowy ciągle mamy pieski, które zostały w stodole i do złapania których być może potrzebna nam będzie klatka łapka, która jest dosyć droga. W miarę możliwość będziemy tez wyłapywać matki tych dzieciaków na sterylizację.