To była Skarpetka... 😥

Tak, była Skarpetka jak wiele innych, pojawiają się i znikają. Nie dają sobie pomóc. Robisz wszystko, co w twojej mocy a one i tak znikną. Skarpetka to kotka, która żyła wolno w dużym mieście w blokowisku, ale czy była chciana? Jak wiele innych urodziła się niepotrzebnie tylko po to, aby zaraz zniknąć. 

Skarpetka miała to szczęście, że mogła się posilić na kociej stołówce. Przeżyła tak 5-6 lat. Nie każdemu się to udaje. Średni wiek kota wolnożyjącego to około trzech lat. Nadchodzi jednak moment gdy kot znika bez śladu. Przyczyn jest wiele, wpada pod samochód, atakuje pies, zjada zatrutą mysz czy trafia na złego człowieka lub dopada choroba i wtedy ukrywa się przed światem, aby odejść.

Skarpetka miała to szczęście, że w porę została schwytana, ot tak po prostu na kastrację aborcyjną.

Jednak w nocy przed zabiegiem urodziła piątkę kociąt. I tu zaczyna się horror. Kociaki padają a ona sama zaczyna chorować. Po pierwszym USG coś na trzustce, ale równie dobrze może być i ropomacicze. Zaraz na następny dzień zabieg i okazuje się niedrożność jelita. Cud, że tyle z tym przeżyła. Niestety zaczęły się komplikacje. Pierwsze dwa trzy dni na nic nie wskazywały, ale Skarpetka postanowiła odejść, nie walczyć. Dzień za dniem stan się pogarszał mimo że robiliśmy wszystko, co było w naszej mocy.

Jeszcze transfuzja gdzie dawcą był dorodny roczny Solomon.

Nic nie pomogło, Skarpetka odeszła. Pozostał dług, który musimy spłacić, aby móc dalej ratować te boskie istoty z ulicy. One nie mają nikogo. W kolejce już czeka Poldek z pękniętą miednicą, Łatek z chorym uszkiem czy Fryzia z amputowanym ogonkiem i inne w potrzebie.

Prosimy nie odwracać od nich wzroku, nie prosiły się na ten świat. Będą wdzięczne za każdą złotówkę. Dziękujemy!