Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Nasz najdzielniejszy wojownik, a jednocześnie jeden z najtrudniejszych przypadków. Wiele razy chcieliśmy napisać post, że jest lepiej, ale sytuacja była zbyt dynamiczna, by nadążyć. Baliśmy się pisać coś pozytywnego, bo parę godzin później było fatalnie. Baliśmy się żegnać, bo następnego dnia znowu stawał na łapki.
Znaleziony dosłownie na ulicy, trafił pod naszą opiekę. Jego widok nas przeraził. Kruche, chude ciałko. Oczka zaklejone ropą, nie można zobaczyć czy gałki jeszcze w ogóle są... Z noska zaklejonego bez możliwości oddechu cieknie ropna wydzielina... Koci katar wywołany przez herpeswirusa sieje spustoszenie, po chwili dołącza kalcywirus powodujący nadżerki. Paproszek nie waży nawet 500 g, jego organizm toczy nierówną walkę z wirusami.
Lekarz od razu wdraża antybiotyki, podaje kroplówki. I tak mijają 2 tygodnie. Dzień w dzień Paproszek jest w lecznicy, czasem na parę godzin, czasem zostaje tam calutkie dnie. Podłączony pod kroplówki, pod stałą opieką lekarzy.
W międzyczasie 12 czerwca wciskamy się na wizytę do okulisty w Warszawie. Mówi, że jednego oka pewnie nie da się uratować, możemy powalczyć o drugie. Oczyszcza oczka z zalegającej ropy, która zakleja powieki i trzeba je od tej pory "na siłę" rozklejać i podawać maść... Daje swoje leki do ratowania oczek. Rogówka zrasta się z powieką. Lekarz uprzedza, że w przyszłości będzie potrzebował minimum jednej operacji korygującej zrosty lub usunięcia gałki/gałek.
Jego stan to istny rollercoaster. Rano nie chce jeść, więc ląduje w lecznicy, na wieczór jest lepiej, zaczyna odzyskiwać apetyt i wigor, w nocy wymiotuje i ma zjazd. I tak każdego dnia. Dokładnie 15 czerwca zapadła decyzja, że musimy pożegnać się z Paproszkiem... Opiekunka spędza z nim ostatnią noc, ale następnego dnia nasz okruszek odżywa, nabiera apetytu, jakby słyszał, co planujemy!
Lekarz mówi, że walczymy dalej. Podajemy dawki Zylexis. Paproszek zaczyna jeść mleko samodzielnie z miseczki. Od 2 dni jednak znowu odmawia jedzenia, nie czuje się najlepiej. Cały dzień spędza w lecznicy. Znowu się żegnamy, a on rano sam staje do miski i od tego momentu nieprzerwanie je i je.
I tak od 2 tygodni. W jednej chwili płaczemy i się z nim żegnamy, po to, by za parę godzin płakać ze szczęścia, że się dźwiga i nie poddaje się. Nawet lekarz jest zdania, że Paproszek ma niesamowitą wolę życia! Patrzysz na niego i widzisz - on wręcz błaga, aby nie spisywać go na straty i dać mu żyć!
A jaki jest Paproszek? Tego się nie da opisać. Bo widzicie, on niesamowicie kocha człowieka, szczególnie swoją opiekunkę. Wspina się po jej nodze, ciele aż dotrze do jej buzi, w którą się wtula i ociera. Ręka nie wystarczy, musi być przy twarzy i czuć ciepły oddech. Wzięty na dłoń, na której się mieści w zupełności, chwyta łapkami za palce i trzyma z całej siły. Chodzi po omacku za kotem opiekunki i, mimo iż go nie widzi, to czuje jego obecność.
Ale teraz wyobraźcie sobie, ile to będzie kosztować? Ile pieniędzy pochłonie ratowanie życia niespełna 500 g maluszka?
Policzmy, ile kosztuje wizyta? A ile kosztuje całodniowy pobyt w lecznicy? Zapas leków i kroplówek do domu? Dodatkowo zakup leków w aptece? Podkłady? Mleczko? Specjalne paszteciki i pasta odżywcza? Okulista i transport do Warszawy? Zaplanowana niezbędna minimum jedna operacja korekty zrostów na gałkach? To będą tysiące złotych. Ktoś powie, tyle na jednego kota? Tak. Tyle na jednego okruszka. Bo każde życie zasługuje na ratunek.
Laden...