Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Przepięknie Wam dziękujemy :)
Operacja się udała, Sparrow szybko wrócił do zdrowia i zamieszkał z Panią, która go znalazła i szukała dla niego pomocy :)
Po tym, co mi się stało, nie mam za dobrej pamięci, ale wydaje mi się, że ja kiedyś miałem dom. Taki prawdziwy, z fotelikiem i parapetem, i kolankami, i głaskami. Pamiętam, że ktoś mnie bardzo kochał. I nagle zniknął i już mnie nikt nie lubił. Nie mogłem zostać w moim domku i musiałem zamieszkać na ulicy…
Nawet dawałem radę, porosłem takim grubym futerkiem, nauczyłem się, gdzie znaleźć jedzonko i jak uciekać, gdy mnie inne kotki przepędzały albo kiedy ktoś mnie chciał uderzyć. Na początku było trudno, bo ja myślałem, że ludzie to kotki kochają, dadzą jeść i będą głaskać. Wiecie, że nie wszyscy...? Ja nie wiedziałem. Jak ktoś mnie chciał uderzyć czy kopnąć to dawałem radę uciec, kocurek jestem zwinny… Tylko nabój leci bardzo szybko i nawet taki kocurek jak ja nie ucieknie. Nie wiem dlaczego ktoś do mnie strzelał. Nic złego nie zrobiłem. Nie brudziłem, nie śmieciłem, nie byłem głośny…
Chyba ktoś chciał się tak pobawić, bo uciekający kotek to fajniejszy od tarczy czy puszki… Bardzo bolało. Łapka mnie bolała i oczko, nie mogłem złapać oddechu. Schowałem się i bardzo bałem się wyjść, ale wiedziałem, że jeśli nikt mi nie pomoże, to umrę. Wypełzłem i czekałem na pomoc, bałem się płakać, bo co jeśli wróci ten człowiek i znowu będzie do mnie strzelał? Nie dam rady uciec. Nie mam siły biec, bo nie mogę nawet oddychać, nie widzę na to oczko, co mnie boli i nie mogę stawać na łapce. Wiecie, kilka dni leżałem i czekałem. Nie pamiętam tego, bo często traciłem przytomność, ale chyba jak tak leżałem to ktoś mnie kopał...
W końcu przyszła Pani, wzięła na ręce i zaniosła do lekarza dla kotków. Nie wiem czemu to zrobiła, byłem cały brudny i oblepiony mieszanką błota, zamarzniętego śniegu, krwi i ropy. Wyglądałem okropnie. Chyba ta Pani bardzo lubi kotki. Pan doktor powiedział, że ze mnie to nic już nie będzie i że szkoda zachodu, ale Pani się uparła. Łapkę się da uratować, ale oczka nie. Nic nie szkodzi, mam drugie.
Z łapki wyjęto mi śrut, oczko całe zabrano, ale mi nie było lepiej, dalej nie mogłem oddychać. I w końcu Pani znalazła ciocie i ciocie mnie zabrały. Okazało się, że miejsce po oczku się źle goi i trzeba je jeszcze raz operować. Najgorzej jednak, że nie wyjęto wszystkich pocisków. Mam jeszcze jeden, tuż koło serduszka i tam się zbiera taki płyn i to dlatego nie mogę oddychać.
Ktoś mnie mocno kopnął, bo mi się wszystko z brzuszka przesunęło wyżej. Muszę zamieszkać na jakiś czas w lecznicy, przez calutki czas i muszę siedzieć w takim specjalnym namiocie w którym mogę oddychać… Wiem, że już mam dużo lat i że nikt mnie pewnie już nigdy nie zechce zabrać do domu i pokochać, ale chciałbym jeszcze przez jakiś czas żyć. Pomożecie ciociom uzbierać pieniążki na moją operację?
Sparow to starszy kocurek, ma około 10 lat, ale gdyby nie jego obrażenia, byłby w dość dobrej kondycji i miałby przed sobą być może drugie tyle lat. Obecnie jego stan jest bardzo ciężki, walczymy o stabilizacje oddechu, bo bez tego nie może być poddany narkozie. A zoperowany musi być jak najszybciej, bo śrut tuż obok serca powoduje stan zapalny, a przepuklina przeponowa ugniata na serce. Sparow ma wnętrzności z jamy brzusznej w klatce piersiowej… Kocurek musi cały czas leżeć w namiocie tlenowym, bo inaczej nie jest w stanie oddychać. Nie potrafimy wyobrazić sobie, kim jest człowiek, który strzela do bezbronnego kotka… Nie potrafimy zrozumieć, jak można kopać leżącego, nieprzytomnego zwierzaczka…
Laden...