Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kiedy pierwszego dnia do współpracującej z nami lekarki weterynarii dzieci z sąsiedztwa przyniosły chorego gołębia chcieliśmy pisać o tym, jak bardzo trzeba być dumnym z tych młodych ludzi.
Drugiego dnia sytuacja się powtórzyła, więc myśleliśmy, że dzieci po prostu poczuły się docenione, a skoro nadarzyła się okazja to drugi raz przyszły po nagrodę w postaci dobrego słowa. Trzeciego dnia sprawa wzbudziła już sporo podejrzeń…
Zaropiałe oczy, paramyksowiroza, biegunki, silne osłabienie - skąd dzieci brały kolejne ptaki na granicy życia i śmierci⁉️
Po zbadaniu tematu okazało się, że wszystkie te ptaki lęgły się w tym samym pustostanie. W stertach brudu, odchodów, kurzu i pyłu znajdowało się mnóstwo chorych, małych, słabych gołębi wymagających pilnej pomocy 💔
Dzięki lokalnej straży miejskiej i we współpracy z zarządcą nieruchomości w poniedziałek rano udało się wejść do środka i zabezpieczyć blisko 60 ptaków, na które czekała tam już choroba i śmierć…
Ilość pyłu była tak duża, że nawet wolontariuszka przyzwyczajona do kurzu, jaki generują ptasie pióra, musiała uwijać się bardzo szybko w obawie o własne płuca. Mimo używania maseczki, głośno kaszlała jeszcze kiedy przekazywała nam ptaki we Wrocławiu, bo taka ilość silnie chorych ptaków to zdecydowanie za wiele pracy dla jednej osoby.
Trzeba przyznać, że u nas też zrobiło się już gęsto. Nasi wolontariusze dwoją się i troją, żeby wszystkie gołębie otoczyć jak najlepszą opieką, podać leki, nakarmić, zadbać o higienę, temperaturę i mieć czujne oko, czy u żadnego nie pojawiają się objawy kolejnych chorób. Szczególnie narażone są maluszki, mające bardzo słaby układ odpornościowy, który dopiero się wykształca i uczy walczyć z patogenami.
Dzieciaków jest najwięcej. Gdy kończy się karmić ostatniego, pierwszy już zaczyna popiskiwać wesoło na myśl o kolejnej porcji. Zapasy nutribirda, które dzięki Wam zgromadziliśmy, topnieją z kwadransu na kwadrans, z godziny na godzinę.
Koszty ich odchowu, badań, leczenia i koniecznych szczepień, które będą potrzebne z uwagi na to, że cześć ptaków podejrzewamy o choroby zakaźne, to coś, czego zupełnie się teraz nie spodziewaliśmy. Codziennie przyjmujemy kolejne ptaki, ale dodatkowe 60 to ilość na którą nie da się być przygotowanym - na takie uderzenie chorób, głodu i cierpienia, jakie niesie ze sobą to spore stadko.
W "pakiecie" dostaliśmy też jajka do weryfikacji. Choć nie jesteśmy zwolennikami rozmnażania gołębi, nie chcielibyśmy, żeby pisklaki wykluły się w tym paskudnym miejscu niedługo po tym jak nasza wolontariuszka razem z innymi gołębiami opuściła to siedlisko chorób. Jeden z pisklaków wykluł się dosłownie na chwilę przed całą akcją, a ponieważ najbardziej z nich wszystkich wymagał dogrzewania i indywidualnej opieki, jako jedyny, póki co, doczekał się nadanego naprędce imienia - Ewa ❤️
Dziękujemy wszystkim zaangażowanym w pomoc ❤️
- ekipie dzielnych dzieci, które nie przeszły obojętnie wobec żadnych chorych gołębi
- Beacie, która ruszyła na ratunek bez wahania
- straży miejskiej i administracji budynku
Teraz kolej na naszą wspólną cześć pracy - my bierzemy się za karmienie, a Wy proszę, wesprzyjcie zbiórkę dla maluchów, dajmy im szansę na nowe, lepsze życie ❤️ Bez Waszego wsparcia nie damy rady!
Laden...