Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Kochani, przepraszam, że dopiero teraz, ale nawał pracy i świąt sprawił, że czas mi bardzo szybko ucieka. Dasza jest już u nas, bezpiecznie dotarła przed świętami i już zdążyła zapoznać się z nowym miejscem. Odwiedził ją również weterynarz, mieliśmy duże obawy, ale nic nie wskazywało na to, że może się dziać coś poważnego. Jest to bardzo spokojny i uczuciowy koń. Na początku była lekko poddenerwowana, ale kiedy zrozumiała, że tutaj nie ma się już czego bać, to udało nam się złapać kontakt. 💓⭐
Dziękuję Wam z całego serca za podarowanie jej życia. To nie będą jej ostatnie święta, jakie widziała i przeżyła. Nie trafiła do rzeźni, tylko dzięki Waszej pomocy. Choć wielu życzyło jej najgorszego, nawet podczas świąt…
Teraz kochana ma przed sobą cudowne życie, pełne miłości i upragnionego spokoju. Dziękuję.😊🐴
Ludzie o zgniłych sercach nie mają litości dla starych zwierząt, które całe życie zmuszali do pracy. Te biedne konie po latach służby są wyniszczone, schorowane i słabe, a i wtedy każdy myśli tylko o tym, by na nich zarobić.
Trafiają do handlarzy, którzy skupują je za grosze i tuczą przez kilka tygodni sypiąc do koryt tyle zboża, że te dziadeczki nie dają rady zjeść. Ironią losu jest, że często właśnie u handlarzy te biedaki po raz pierwszy najadają się do syta i nie muszą pracować wiele godzin dzienne. Mogą odpocząć po latach wożenia ludzi i rodzenia, ale to nie wakacje ani emerytura. To wstęp do piekła, które już na nie czeka. Handlarze opasają te konie, by zarobić pieniądze, za które budują okazałe domy, sadzą piękne kwiaty w ogrodach i opłacają ogrodników. Sprzedaż koni na rzeź daje im potężny zarobek.
Dasze handlarz kupił ponad miesiąc temu. Gdy byłam u niego się rozliczyć, ta wysoka klacz stała przywiązana do samochodu i bardzo się denerwowała. Kręciła się i waliła z nerwów nogą, co bardzo irytowało rzeźnika. Krzyczał na nią i szarpał za linę, a ona tak strasznie się bała. Wodziła przestraszonym wzrokiem po podwórzu, bezskutecznie szukając ratunku. Była taka biedna, a ja nie mogłam dla niej nic zrobić, nawet nie mogłam jej zadatkować, bo nie miałam dla bidulki miejsca.
Obok, przy drugim samochodzie stała jej przyjaciółka, z którą trafiła do tuczarni. Była biała jak mleko, tak samo stara, jak Dasza i do tego kulawa. Handlarz powiedział, że pracowały w klubie jeździeckim i rodziły. Nie pytałam, co było powodem ich sprzedaży, przecież takich koni uratowaliśmy już dziesiątki, powodem zawsze jest nieprzydatność. Zwierzęta hodowlane, gdy przestają dawać zysk, muszą jeszcze zapłacić swoim życiem, za to, co im robią ludzie i jadą do ubojni. Tak właśnie było i w przypadku tych koni.
Dasza z przyjaciółką stanęły w jednej komórce, a handlarz rozpoczął tuczenie. Miały obie pojechać do rzeźni. Pojedzie tylko stara Dasza, bo jej przyjaciółka umarła. Mam ogromne wyrzuty sumienia, że nie zdążyłam jej uratować. W dniu, w którym pojawiła się szansa na pomoc, dowiedziałam się, że ona nie żyje… Dasza została sama. Przerażona. Z wyrokiem śmierci. Nie mogę stracić drugiej, muszę dla niej zrobić wszystko, co się da by żyła.
Rozmawiałam z handlarzem, powiedział, że to ostatni tydzień tuczenia i przed świętami ją wywozi do rzeźni. Stwierdził, że „nabrała mięsa i mogą bić”. Spytałam o cenę, powiedział 4000 zł i do 18 grudnia muszę zebrać połowę, inaczej stara Daszka wejdzie po trapie ciężarówki i pojedzie do ubojni, gdzie skończy się jej życie.
Moi mili, jej przyjaciółce już nie pomożemy, ale jest Dasza. Stara, wyniszczona, dla której zbliża się koniec. Bardzo proszę o ratunek dla staruszki. Sama sobie nie poradzę, ale razem możemy dla niej wiele zrobić.
Jeśli masz pytania, zadzwoń do mnie - Monika 570 666 540. Dziękuję za pomoc.
Zbiórka obejmuje wykup, transport, koszt diagnostyki, wizyty kowala oraz zakup paszy i suplementów.
Zobacz więcej na www.konikimoniki.org.pl
Laden...