Od ok 4 miesięcy koczowała na przystanku. Szyszunia zbiera na kastrację!

Od około 4 miesięcy koczowała na przystanku w Witoslawicach gminie Waśniów, świętokrzyskie. Przy krzyżówce, koczowała w upał w polach, w deszcze uciekała w krzak.

Dokarmiał ją jeden Pan, który nie potrafił jej złapać. Szyszunia przy próbie złapania warczała i próbowała gryźć, bała się? Czy na kogoś czekała i nie pozwalała sobie pomóc? Codziennie dostawała świeże jedzenie i wodę. Pani, która przejeżdżała poprosiła o pomoc dla niej, byłam tam dwa razy jednak jej nie zastałam. Pojechała koleżanka, rozmawiała z Panem który dokarmiał sunie jednak nadal warczała przy próbie złapania. 

Dziś kolejny sygnał że była widziana, pojechał z klatką łapka, rozstawiłam i odjechałam dalej obserwując. Niestety Szyszunia nie była głodna, pogardziła dobrej jakości puszka i ułożyła się w polu 🤷 Podjechałam, chciałam przedstawić klatkę w inne miejsce gdy nagle do mnie podbiegła. Spodziewała się raczej kogoś innego, przywitała się i schowała za przystanek. Gdy podeszłam warczała i pokazywała swoje piękne białe ząbki 😏

Sądziłam, że może pilnuje szczeniąt. Podstawiłam klatkę wzdłuż ściany przystanku, delikatnie naganiając ją, aby weszła do środka. Spanikowana nie weszła, a wpadła 🤷 Klatka siup wejściem do góry i sunia zamknięta. Chwilę pogadalysmy że nie jestem taka zła i nic złego się nie dzieje, dała się pogłaskać, obejrzeć brzuch - widać że nie karmiła. Szczeniąt brak. Pojechałyśmy do weta gdzie została.

W gabinecie dała się już nawet wziąć na ręce choć bardzo się bała. Została obejrzana, oceniona na około 1.5 roku, jest mała, bo waży około 7 kg. Nie ma chipa. Dostała leki, jutro będzie miała zabieg kastracji. Jeśli się nie znajdzie właściciel (bo może jednak ktoś jej szuka), prawdopodobnie adoptuje ja Pan który się nią opiekował do tej pory.

Zbieramy na kastrację i chip. Za każdą pomoc będę bardzo wdzięczna 💚