Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Spokojnie się zmieszczę do torebki – ważę 1700 gram. Takie zresztą było moje przeznaczenie – maleńki piesek, który jak dorośnie to też się będzie uroczo w torebusi prezentował. Najlepiej z różową kokardką, bo dziewczynką jestem. Dzięki mnie ktoś się mógł poczuć jak gwiazdeczki z kolorowych tygodników. Mała, niby modna torebka, mały piesek i przerażająco małe serce…
Ja nie wiedziałam, dopiero mi ciocie powiedziały jak wiele takich piesków jak ja koszmarnie cierpi przez całe życie i tylko czeka na wybawienie, na śmierć. Żywe zabawki. Ja też już tylko czekałam na to, że może na świecie istnieje jakaś dobra energia i skróci moje cierpienie. Nie cieszyłam się na kolejny dzień, byłam pewna, że świat mnie karze za coś złego czego nie zrobiłam. Jestem młodą sunią, ciocia weterynarz mówi, że mam kilka lat, żadna tam seniorka czy coś, że i tak miałam szczęście w sumie, bo moja gehenna nie trwała nastu lat a i tak czasem bywa. Od razu mi ciocie powiedziały, że dzisiaj skończy się część mojego cierpienia. Nie wierzyłam. Boli od tak dawna, a ciocie mówią, że to tylko parę godzin i będzie lepiej… Ja nie pamiętam już jak to jest kiedy nie boli…
Takiego widoku nie oglądałyśmy od dawna… Nie potrafimy powiedzieć co trzeba myśleć, czuć, żeby żywe stworzenie doprowadzić do takiego stanu. Całe ciałko Jadzi pokrywały kołtuny i filc, cała Jadzia była odparzona, wszędzie łojotok, bo skóra próbowała się bronić. Sunię wystarczyło ogolić, umyć i nasmarować… Kołtuny w pachwinach i pod paszkami sprawiały, że nie mogła zrobić kroku, bo każdy sprawiał jej ogromny ból.
Gdyby nawet nie było na Jadzi tylu kołtunów nadal chodzenie sprawiałoby jej ból, bo pazurki od dawna nie przycinane wbijały się w opuszki… Umęczona czekała cierpliwie aż skończymy zabiegi. Kilka głupich godzin, trochę pracy i Jadzia po raz pierwszy od dawna mogła dreptać. Na początku bardzo powoli i ostrożnie czekając na atak bólu…
Z futerkiem i pazurkami pomogliśmy od razu, co prawda skórę musimy pokazać dermatologowi, ale jesteśmy dobrej myśli.
Jadzia ma niesprawną tylną łapkę. Wstępne oględziny wykazały, że kości są całe, problem jest pewnie z uszkodzonym nerwem, ale żeby mieć pewność musimy malutką pokazać ortopedzie. Czujemy, że niewiele da się dla sprawności łapeczki zrobić, ale musimy spróbować. Starsza pani, która nam Jadzię przekazywała mówiła nam, że wzięła ją z litości, od złych ludzi, że ta łapka to od tego, że sunię ktoś kopnął. Aż nie chce nam się wierzyć, żeby to mogła być prawda…
Prawdziwym problemem Jadzi są zęby… To jest naprawdę horror. Kiedy je zobaczyliśmy wiedzieliśmy już, że to nie tak, że sunia nie chce jeść, ona chce i to bardzo, tylko nie może… Od lat żyła w takim stanie, każdy dotyk sprawia jej ból. Wstępnie dentystka powiedziała, że usunąć trzeba będzie wszystko, ale pewnie nie na raz, bo w miejscu gdzie nie ma zębów zapewne są korzenie – same ząbki zgniły i się pokruszyły…
Jadzia będzie potrzebowała wizyty u dermatologa, badań krwi, odrobaczenia, zabezpieczenia na kleszcze, szczepień, lekkiego podtuczenia (musiki daje radę jeść) i musi pilnie usunąć tyle zębów ile się da. A potem musimy ją wysterylizować. Koszty, szczególnie jej dentysty będą koszmarne, to mała delikatna sunia i konieczny będzie dodatkowy weterynarz, anestezjolog. Błagamy, pomóżcie nam uzbierać dla niej pieniążki, naprawdę nie mamy czym zapłacić za zabieg, który lekarz by chciała wykonać pod koniec lutego…
Laden...