Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Taxi już także w nowym domku! Warto pomagać. Dziękujemy! :)
Wiecie, że pieski to mogą żyć dłużej, niż 3-4 latka? Naprawdę wiecie? Calutkie moje życie myślałam, że dużej to się nie da. Wszystkie pieski, jakie znałam, nie żyły dłużej, niż właśnie cztery lata… Mojego rodzeństwa już nie ma, mamy też już dawno, a mnie miało nie być od tygodnia, ale poznałam takiego fajnego pana i ciocie.
Ciocie nazwały mnie Ptysia. Mam niecałe dwa latka i pewnie nigdy już nie będę chodzić. Tam, gdzie mieszkałam, piesków nikt nie wyprowadza na spacerki, tylko je wypuszcza, żeby chodziły same, a wiecie piesek nie jest taki mądry, jak człowiek i nawet jak się długo pieskowi udaje przebiegać przez ulicę, to zawsze, ale to zawsze, pewnego dnia się nie uda. Mi nie udało się tydzień temu.
Pamiętam tylko pisk opon i ból, a potem już nic. Nie wiem jak długo leżałam w tym rowie, ale jak mnie samochód uderzył to było chyba wieczorem, a jak zaczęłam odzyskiwać świadomość to był już dzień… Bardzo bolały mnie plecki, ale chciałam wstać i iść do domu, tylko nie mogłam, nie potrafiłam powiedzieć moim tylnym łapkom, żeby szły. Popatrzyłam na nie, żeby zobaczyć, czy tam w ogóle są. Były, ale ani ja łapek nie czułam, ani łapki się mnie nie słuchały. Zaczęłam płakać, piszczałam i zawodziłam, ale nikt mnie nie usłyszał.
Wiedziałam, że jak tu zostanę to w nocy bardzo zmarznę, wiedziałam, że muszę dojść do domu. Powoli, popłakując zaczęłam się wyczołgiwać z rowu. I wtedy mnie zobaczył miły pan, zawinął mnie w swoją kurtkę, zabrał do samochodu i zawiózł do najbliższej lecznicy. Tam usłyszałam coś, czego nikt nie chce nigdy słyszeć, że nic się dla mnie nie da zrobić i trzeba mnie uśpić, że mam złamany kręgosłup i to nie ma sensu, żeby mi pozwalać żyć. Wszystko słyszałam i popiskując wpatrywałam się w pana, bolało mnie bardzo, ale chciałam żyć. I wiecie, że on chyba zrozumiał?
Nie zgodził się na uśpienie mnie i znalazł ciocie, a ciocie zgodziły się spróbować mi pomóc. Bardzo się starałam, żeby się ciociom spodobać, od razu się wdzięczyłam, łasiłam i lizałam po rękach. Teraz jestem w takim cały czas czynnym szpitalu dla piesków.
Wszyscy lekarze mówią, że już łapek nie poczuję nigdy, ale mogę żyć. Muszą mi jeszcze zrobić badania i muszę brać leki, bo samochód nie tylko mi kręgosłup złamał, ale też coś mi w środku mnie trochę popsuł. Wiecie, taki szpital bardzo dużo kosztuje, a ciocie mają malutko pieniążków, ale bardzo chcą mi uratować życie. Powiedziały mi, że jest na świecie dużo dobrych ludzi, takich którzy lubią pieski i że jak poproszę, to ci dobrzy ludzie mi pomogą. No to ja Was tak ślicznie proszę, pomóżcie ciociom zebrać pieniążki dla mnie…
Psy na wsiach często są wypuszczane same, bez opieki i nie ma tym nic dziwnego, że wpadają pod auta. My naprawdę wiemy, że takiego uderzenia nie zawsze da się uniknąć, nie ważne jak doskonałym i uważnym kierowcą jesteś. Nigdy jednak nie zrozumiemy, dlaczego ktoś kto psa, kota potrąci odjeżdża i nie udziela pomocy…
Z obrażeniami kręgosłupa tak jest, że samo złamanie nie niszczy rdzenia, czucia. Zwierzątka nie chodzą często dlatego, że pomoc, czyli odpowiednie leki przychodzą zbyt późno. Nie oszukujemy siebie, Ptysi ani Was – nie ma praktycznie żadnych szans, żeby sunia odzyskała czucie w łapkach.
Marzymy, żeby nauczyć ją chodzenia rdzeniowego, a najpierw żeby nauczyła się poruszać w wózeczku. Potrzebujemy funduszy żeby ją dokładnie przebadać. Trafiła do nas nie tylko ze złamanym kręgosłupem, ale też z odmą i obrażeniami wątroby. Musi jeszcze kilkanaście dni przebywać w całodobowym szpitalu, musi dostawać leki przeciwbólowe i wyleczyć wątrobą. Nie mamy praktycznie ani grosza, a pobyt i leczenie Ptysi będzie kosztować bardzo dużo.
Błagamy Was o pomoc, bardzo chcemy podarować szanse na życie temu maleństwu…
Laden...