Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
W imieniu malutkiej Suzi bardzo dziękujemy za pomoc. Kicia czuje się dobrze, stała się rozbrykanym kocim malcem ufnie wtulającym się w ludzkie ramiona. Jest już po zabiegu kastracji i powoli rozgląda się za nowym domem.
Niedzielne popołudnie – czas odpoczynku, a często także rodzinnych spotkań. Chwila kiedy można wziąć głęboki oddech, bo od poniedziałku przecież znów zacznie się życiowy rollercoster. Tę chwilę odpoczynku przerywa jednak dzwoniący telefon. Numer jest znajomy, to osoba, która adoptowała od nas 2 koty.
„Dzień dobry, dzwonię do Was, bo potrzebuje pomocy. Do moich teściów do ogrodu przyszła malutka kotka z odgryzionym uszkiem. Taka śliczna, srebrna. Teściowa ją zabezpieczyła w domu, ale ona nie może u nich zostać to już wiekowi ludzie, po 80-tce, schorowani. Kochają koty, ale nie poradzą sobie z takim maluchem. Moglibyście pomóc w znalezieniu jej domu? Dać ogłoszenie? Ja zaraz wyślę zdjęcia”.
Chwilę później na naszą skrzynkę przychodzą zdjęcia małej kotki, z odgryzioną połową ucha. Mała nie wygląda na nich dobrze. Najlepiej byłoby by oglądnął ją lekarz, najlepiej byłoby wziąć ją pod fundacyjne skrzydła, tylko czy mamy dla niej miejsce? Trzeba zapytać naszych wolontariuszy czy ktoś może dać jej dom tymczasowy.
Wolontariuszka pije kawę w rodzinnym gronie i słyszy jak „pika” jej telefon. Pik, pik powiadomienie za powiadomieniem. Skoro ktoś tak intensywnie się dobija, to musi być coś ważnego. Wyciąga więc telefon z torebki i odczytuje wiadomość, a w niej prośbę o przyjęcie kotki i zdjęcia. Dopija kawę, dziękuje za gościnę i przeprasza, że musi już lecieć. Wsiada do samochodu i odpisuje.
Dostaje adres, numer telefonu i jedzie po kotkę. Na miejscu okazuje się, że kicia jest jeszcze mniejsza niż wydawało się na zdjęciu. Mała, srebrna kruszynka z wielkimi jeszcze nieco zdziwionymi oczkami. Uszko jest ewidentnie odgryzione, na szczęście rana jest sucha, zastrupiona, nie sączy się. Martwi jednak inna rzecz, kotka mam potworną biegunkę. Wolontariuszka zabiera małą i jadą do domu.
Malutka Suzi trafia dla klatki, bo kupa dosłownie leje się za nią tak strasznie, że kotka nie zdąża, gdy kuweta jest zbyt daleko. Wolontariuszka ma w domu test na panleukopenię – robi go. Na szczęście wynik jest negatywny – oddychamy z ulgą. Kicia dostaje lek przeciwbiegunkowy i odpowiednią karmę. Do rana czekamy na wizytę.
W poniedziałek z samego rana, tuż po otwarciu gabinetu wolontariuszka zjawia się z Suzi na badaniach. Kolejny test, tym razem na giardię, także daje wynik negatywny. Kotka nie jest również nosicielem FeLV i FIV. Choć jest drobniutka, jej wiek pani doktor ocenia na 4-5 miesięcy, kotka jest w trakcie wymiany zębów. Pobrana krew zostaje wysłana na badania (morfologia, biochemia), a na miejscu wykonane zostaje jeszcze USG, bo koci brzuszek jest nienaturalnie duży. Na szczęście nie ma płynu w jamie otrzewnej, jelita są jednak mocno zgazowane o cechach stanu zapalnego. Brak gorączki i dobry apetyt także dobrze rokują. Suzi dostaje antybiotyk, witaminę B12, lek rozkurczowy, mocniejszy lek przeciwbiegunkowy, a także pastę na odrobaczenie do podawania przez kolejne 3 dni.
Co jest przyczyną takiego stanu kotki? Prawdopodobnie potworne zarobaczenie oraz błędy żywieniowe. Pani doktor ocenia też stan ugryzionego uszka – na szczęście rana jest czysta i zastrupiona, a zatem ten wypadek musiał wydarzyć się już chwilę temu. Uszko wymaga jedynie obserwacji, a w razie sączenia się rany, przemywania odpowiednimi środkami odkażającymi. Z całym pakietem leków oraz zaleceń mała Suzi wraca do domu tymczasowego, gdzie przez najbliższe tygodnie będzie nabierać sił. Jeśli po drodze nie wydarzy się nic złego, za tydzień czeka nas kolejna wizyta kontrolna.
Według lekarza, leczenie Suzi potrwa co najmniej 3-4 tygodnie. Potem jeśli wszystko będzie dobrze kotkę czeka szczepienie, a także zabieg kastracji. Mamy nadzieję, że tak właśnie będzie, choć wiemy, że przed nami długa droga. Malutka Suzi w ciszy i cieple odpoczywa. Jeszcze troszkę się boi, jeszcze nie potrafi uwierzyć, że wokół niej nie dzieje się nic złego, ale przytulona do serca głośno mruczy i wtula się w człowieka. Powoli uczy się zabaw i beztroskiego kociego dzieciństwa.
Mamy nadzieję, że i do tej historii uda nam się dopisać szczęśliwe zakończenie. Ale, żeby tak mogło się stać, bardzo potrzebujemy Waszego wsparcia. Dlatego już dziś, w imieniu malutkiej Suzi bardzo prosimy o pomoc.
Laden...