Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Już w grudniu dostałyśmy kilka zgłoszeń dot. psów z Ukrainy, m.in. z terenów objętych wojną. Pomagały im wolontariuszki i osoby prywatne, które robiły wszystko, by uratować te psiaki i zapewnić im lepszą przyszłość tutaj w Polsce.
Płacz wolontariuszy, niezgoda na zastaną rzeczywistość cały czas dźwięczą nam w uszach. Zatrzymania na granicy, konieczność zrobienia dodatkowych, kosztownych badań, a co za tym idzie- potrzeba załatwienia środków na to wszystko. Szczeniaki utknęły po tamtej stronie, pierwsze psiaki przyjechały do nas dopiero w styczniu. W sumie w bardzo krótkim przedziale czasu trafiło do nas 8 psów:
1) ONkowate 3 siostry znalezione w grudniu w okolicach Kamieńca Podolskiego na polu, z dala od ludzkich zabudowań.
Po przyjeździe wymagały wizyty u weterynarza i badań. Koszt to 349 zł - odrobaczanie, zabezpieczanie simpiaricą na kleszcze itp. Oczywiście z czasem doszły kolejne wydatki z nimi związane.
2) Mamusia i 2 szczeniaki - przyjechały ok. tydzień po onkowatych siostrach, mamusia miała zmiany skórne, szczeniaki po pierwszych zabiegach profilkatycznych. Jeden z maluszków znalazł dom na miejscu, pozostałe razem z mamą trafiły do DT w Warszawie.
Koszty pierwszej konsultacji rodzinki to 279 zł. Mamusia jest po badaniach krwi (140 zł), przed nią za kilka dni kastracja (ok. 520 zł). Jej skóra wygląda coraz lepiej, nie wykluczamy jednak specjalistycznej konsultacji u dermatologa. Pręgowany Grafi za kilka dni ma konsultację u ortopedy, zbieramy również kał psiaków do badań, a to kolejne koszty...
3) W lutym przyjechały do Warszawy tzw. pandy, łaciate rodzeństwo zgłoszone najwcześniej, które jednak bardzo długo czekało na załatwienie formalności.
Krótko po przyjeździe u chłopca pojawiły się wymioty i biegunka, szczeniaki trafiły do lecznicy, zrobiliśmy im testy pod kątem parwowirozy, giardii, pobraliśmy kał do badań.
U puchatego Stasia wyszła niestety giardia. Szczeniaki rozdzielono i Nela trafiła do nowego domu tymczasowego. Okazało się jednak że jest całkiem sprytną akrobatką, która potrafi wydostać się z zamkniętego kennela. Podczas krótkiej nieobecności opiekunki wyszła z kennela i wskoczyła na krzesło i stół, połknęła leki suni rezydentki. Początkowo wydawało się że Nela zjadła jedynie leki na jelita, okazało się jednak że zjadła również inne (rezydentka z dt ma nowotwór). Płukanie żołądka, kroplówki, leki. Kilka wizyt w klinice to kolejne, ogromne, nieplanowane koszty. Na szczęście w ramach szybkich licytacji udało się zebrać środki na spłatę leczenia Neli.
Wydawało się że psiaki przyjadą już praktycznie gotowe do adopcji, jednak wydatki z nimi związane znacznie przekroczyły nasze wyobrażenia, zwłaszcza że w tym samym czasie trafiło do nas wiele kolejnych psów w potrzebie.
Będziemy wdzięczne za wsparcie tej 8-ki choćby symboliczną złotówką. Są osoby, które zadają pytania- dlaczego pomagamy im, dlaczego trafiły do Polski, wszak w Polsce jest wystarczająco dużo psów w potrzebie. Odpowiedź jest prosta - one, tak jak i nasze polskie bezdomniaki zasłużyły na wszystko, co najlepsze, zrobimy więc wszystko, co w naszej mocy, by im to zapewnić.
Dołączycie do nas?
Laden...