Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Z całego serca dziękuję za pomoc w uratowaniu życia Fasolki❤️
To cudowna koteczka, która już czuje się naprawdę świetnie. Jest na tym śmiesznym etapie rozwoju, gdy uszy są większe od kota. Ma ogromny apetyt i nieskończone chęci do zabaw i psot. Wszędzie jej pełno, ciągle biega, podskakuje, zaraża nas swoją radością. Aż ciężko zrobić jej ostre zdjęcie.
Dziękuję, że daliście jej szansę I pomogliście wyzdrowieć. Białaczkowe koty tez bardzo chcą żyć. Gdyby nie Wy, nie bylibyśmy w stanie uratować Fasolki. Najmocniej jak potrafię 💚DZIEKUJĘ💚
Jej oczko prawie wybuchło. Cierpiała, gdy jej braciszek konał w samotności...
Gdy myślałem, że widziałem już każde zło, znieczulicę i krzywdę pojawia się ktoś, kto mówi pod nosem "to patrz teraz".
Zgłoszenie, które nas zmroziło. "Błagam, ratujcie, ktoś wyrzucił kociaka w polu kukurydzy, zaraz mu wybuchnie oko, ale nie daje się złapać".
Jedziemy. Na miejscu karton, a w nim osikane, zakupkane kartonowe ścinki, garstka kolorowych chrupek i wydrapana dziura. Wokół biega i płacze przerażony kociak. Natychmiast zabraliśmy się za łapanie dzieciaczka. Na szczęście nie był dziki, a jedynie mocno wystraszony więc poszło sprawnie. Wszak jest "bardzo łaskawy"...
Malutka, bo to kotka, dostała na imię Fasolka. Oko dosłownie zaraz by chyba wybuchło, już wystawało znacznie poza oczodół. Natychmiast trafiła do szpitala pod opiekę chirurga.
Obejrzeliśmy karton i nas zmroziło. Przyklejona kartka sugerowała, że porzucono kociaki, nie jednego kociaka... Dołączono też dwa "grosiki na szczęście". Ludzka głupota nie zna granic.
Przez godzinę szukaliśmy drugiego malca. Szukanie w polu kukurydzy to jak szukanie igly w stogu siana. Znalazł się. Wyszedł z drugiej strony pola, kilkaset metrów dalej, na drogę. Pewnie wystraszony, gdy wydostał się z karton pobiegł przed siebie, wprost pod koła auta. Zero śladów chamowania. Kierowca nawet nie zatrzymał się by go ściągnąć z drogi... Jak bardzo musiał się bać odchodząc, w obcym miejscu, zupełnie sam...
Tym bardziej los małej Fasolki nas poruszył. Ona przetrwała, cudem jej się udało. Jeszcze żyje, jeszcze jest, choć stan jest ciężki.
Na już mamy natychmiastową potrzebę hospitalizacji i operacji, do zrobienia mnóstwo badań, zapowiadające się długie I kosztowne leczenie. Lecz jak jej odmówić, gdy ona tak bardzo chce żyć?Malutka jest w ciężkim stanie. W nosku świszczy, w płucach świszczy, ogólnie jest chuda, ale brzuszek ma jak balonik od licznych pasożytów, w futerku pchły.
Nie wiem co mam napisać. Sami oceńcie tego, kto to zrobił. Maluchy porzucone przy wiejskiej, rzadko uczęszczanej drodze. To cud, że ktoś zauważył tam Fasolkę.
Wiem, proszę o wiele. Jak mawiał dziadek "jak masz miękkie serce, to obyś nie miał dupy że szkła". Moja chyba taka jest i właśnie się potłukła, bo nie mamy ani grosza by ratować tą małą, a rachunek w lecznicy już rośnie.
Proszę, pomóżmy jej wspólnie by wiedziała, że nie wszyscy ludzie są źli...
Laden...