Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Pod naszą opiekę trafiły dwi zaniedbane kucynki - Madzia i Andzia.
Interwencja w gminie Zielonki. Dzwonią ludzie proszą o pomoc dla trzech klaczy kuców, od dawna zaniedbywanych przez właściciela, który mieszka w Krakowie. Osoba zgłaszająca powiedziała, że już rok temu interweniowało Krakowskie Towarzystwo Opieki nad Zwierzętami, zawiadomiło wtedy Urząd Gminy, ale żadnej poprawy nie ma, mało tego jedna kucynka ma potwornie przerośnięte kopyta. Kobyłka nie może chodzić i bardzo cierpi. Dramat zwierząt trwa od dawna. W zeszłym roku sąsiedzi nie mogli patrzeć na cierpienie zwierzęcia i na swój koszt wezwali wezwali kowala, który wystrugał kopyta, klacz już wtedy miała problemy z poruszaniem się. Druga według relacji świadków co najmniej dwa lata nie nie wychodzi z boksu. Dobrzy ludzie czas dokarmiają kuce, bo właściciel daje im do jedzenia spleśniały chleb.
Jedziemy. Na miejscu widzimy dwa kuce na łące, trzeci w boksie. Jedna kucynka ma kopyta strasznie przerośnięte są zakręcone jak rogi baranie, bidula wygląda jakby miała na nogach ciżemki. To powoduje straszny ból i zmianę osi stawów.
Zwierzęta nie mają paszportów, nie są chipowane. Właściciel podpisuje zobowiązanie poprawy warunków do 7 dni. Naszym zdaniem właściciel fizycznie nie jest zdolny opiekować się kucami, ale nie chce zrzec się ich dobrowolnie. Inspektorzy La Fauny powiadamiają Małopolski Związek Hodowców Koni.
Po ośmiu dniach jadą na re-kontrolę. Tak jak przypuszczaliśmy nie zmieniło się nic, alarmujemy MZHK - mają przyjechać na następny dzień. Dzwonimy do Urzędu Gminy Zielonki prosimy urzędników, żeby przyjechali na miejsce z lekarzem weterynarii. Inspektorzy już mają pewność, że kuce należy odebrać w trybie art. 7 ust. 3. Z przeprowadzonego na miejscu wywiadu dowiedzieliśmy się, że właściciel koni, dzierżawił stajnie, ale od roku już nie płaci czynszu i zajmuje pomieszczenia bezprawnie. Właścicielowi obiektu jest żal zwierząt więc nie wyrzucił dzierżawcy.
Na drugi dzień razem z MZHK wchodzimy do stajni kucynka „w ciżemkach” poleguje, przedstawiciel MZHK potwierdza: zwierzę cierpi, zwyrodnienia stawów powodują ból. Przedstawiciel MZHK czipują i opisują konie. Urzędnicy gminni przyjeżdżają, ale bez lekarza weterynarii, bo podobno żaden który zna się na koniach nie odbiera. Dzięki pomocy właścicielki pobliskiej stadniny docieramy do lekarza weterynarii, który zna się na koniach i obiecuje przyjechać na miejsce ale dopiero jutro.
Mija kolejny dzień, znów jedziemy, czekamy na lekarkę icheterynarii. Nikt z urzędników gminnych nie przyjeżdża. Jest 17 sierpnia lekarka wydaje taką opinię: "Najmniejsza gniada kucka miała przerośnięte kopyta do tego stopnia, że nie była w stanie swobodnie chodzić. Gdy weszliśmy do boksu to polegiwała i od świadków wiemy, że od dłuższego czasu chętniej leżała niż stała. Jak już się podniosła, przybrała postawę obarczającą z wygiętym do góry kręgosłupem i wyraźną trudność sprawiało jej przemieszczanie się. Klacz wymaga niezwłocznej interwencji kowalskiej i kuracji przeciwzapalnej w celu uśmierzenia bólu i poprawy komfortu życia. Pozostałe dwa kuce, poza tym, że były mocno spłoszone, miały kopyta w lepszym stanie, chociaż też przerośnięte. lch kondycja była zadowalająca, ale od świadków wiemy, że nie wynika to z właściwej opieki ze strony właściciela, ale z dokarmiania przez osoby trzecie. Dodatkowo tylko jedna z tych klaczy była wypuszczana z boksu, ponieważ druga miała tendencję do uciekania, więc zgodnie z relacją świadków nie wyszła z boksu od kilku miesięcy. Podsumowując - mała gniada klacz bezwzględnie wymaga natychmiastowej pomocy lekarsko-kowalskiej. Pozostałe dwie powinny zostać odebrane ze względu na niewydolność właściciela, który zgodnie z relacją świadków nie zapewnia im podstawowej opieki i gdyby nie zainteresowanie osób trzecich, konie byłyby w dużo gorszej kondycji."
No i jest taka sytuacja: mamy jednoznaczną opinię lekarza weterynarii, na jej podstawie kucynka z przerośniętymi kopytami musi być natychmiast odebrana z mocy art. 7 ust.3., a właściciel nadal nie chce zrzec się kuców, nie chce też dobrowolnie oddać kucynki z kopytami „ciżemkami”. Nie ma wyjścia wzywamy patrol policji. Odbieramy kucynkę, która na koszt gminy zostaje przewieziona do gospodarstwa, z którym Zielonki mają podpisaną umowę. Nasz pełnomocnik mecenas Iwona Elżanowska pisze wniosek o odbiór natychmiastowy klaczy kuca z art.7 ust. 3 oraz o odbiór administracyjny dwóch pozostałych z art.7 ust.1, a na policję zawiadomienie o znęcaniu się nad kucami.
Wkrótce dostajemy zawiadomienie z UG Zielonki o wizji wraz z Powiatowym Lekarzem Weterynarii. Mimo, że kopyta pozostałych dwóch kucynek nadal nie widziały kowala, na dodatek gniada kuleje, a lekarze stwierdzają, że w stajni jest w beli spleśniała słoma nie zostaje podjęta decyzja o natychmiastowym odbiorze kuców, a gmina zobowiązuje właściciela do poprawy warunków tym razem w ciągu 14 dniu. Urzędnicy mają na koszt właściciela wezwać kowala i lekarza weterynarii. Kucynka, która kuleje to ta nie wychodząca z boksu. Właściciel obiecuje, że zrzeknie się koni 25 września. To zostaje zapisane w protokole. Przyjeżdżamy 25 września dowiadujemy się, że kowala nie było. Lekarz zalecił korekcję kopyt – za diagnozę nie otrzymał honorarium.
Na szczęście właściciel zrzeka się koni na rzecz naszej fundacji. Na drugi dzień rano przewozimy obie kucynki do Pensjonatu dla Koni – Stajnia u Mateusza, w którym opiekę znalazła już wcześniej ich towarzyszka niedoli klacz w „ciżemkach”. Mimo, że klaczki nie są zsocjalizowane i raczej unikały ludzkiej dłoni, to spokojnie i przy pomocy marchewkowych argumentów Ryszard Gorzała – przewoźnik i Mateusz Waśko - właściciel pensjonatu wprowadzają je do przyczepy.
Nasze nowe podopieczne to śliczna biało czerwona kucynka Madzia z jednym niebieskim okiem tzw. rybim okiem i gniada Andzia. Dziś umawiamy kowala. Czeka nas rachunek za struganie kopyt, za diagnozę lekarza weterynarii i ewentualne leczenie, odrobaczenie, opłacenie pensjonatu, zapłacenie MZHK za czipowanie i wyrobienie dokumentów. Walczyliśmy o pomoc dla trzech kucynek od pierwszej interwencji 8 sierpnia. Z informacji, które do nas dotarły wynika, że po interwencji KTOZ w zeszłym roku gmina została poinformowana o klaczach. Czy w ciągu roku ktoś pofatygował się i sprawdził jaki jest ich stan? Zdjęcia klaczy z „ciżemkami” mówią same za siebie. My nie odpuszczamy, choć znów porywamy się z motyką na słońce, bez wsparcia ludzi dobrej woli, miłośników koni nie damy rady.
Liczymy na to, że znajdą się poważni, odpowiedzialni pasjonaci chętni adoptować konie i zapewnić im dobrą opiekę, spokojne życie. Na razie musimy działać tu i teraz zapłacić za kowala itd. Jeśli możecie nam pomóc finansowo prosimy o wpłaty.
Laden...