Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Z calego serca dziękujemy za wsparcie dla Vingi. Kicia doszła do siebie po wszystkich zabiegach i leczeniu. Znalazła także nowy kochający dom.
A kto to widział, a kto to słyszał, by pomagać kotom bezdomnym. Czy taką odpowiedź otrzymali ludzie, którzy szukali pomocy dla bezdomnego kota?
Akty prawne wyraźnie wskazują, że „Zapewnianie opieki bezdomnym zwierzętom oraz ich wyłapywanie należy do zadań własnych gmin”. Ta bezdomna kotka miała pecha. Raz, kiedy straciła dom, drugi raz, kiedy gmina odmówiła udzielenia jej pomocy. Bezduszność i indolencja urzędników poraziła tych, którzy szukali pomocy dla niej właśnie w urzędzie gminy i nas fundację, która za każdym razem, gdy słyszy takie historie bez wahania i zastanawiania się, za co będzie pomagać, szuka na cito miejsca w domu tymczasowym.
Ta biedna, chuda kotka miała szczęście, bo miejsce się znalazło. Jakiś miesiąc temu przyplątała się na podwórze ludzi, którzy nie patrząc na jej wygląd, pozwolili jej zostać. Wyglądała strasznie, chuda jak siedem nieszczęść, tylko brzuch miała duży. Jej brudne futerko pełne było kleszczy. Nie miała jednego oka, a drugie było mętne. Była niewidoma...
Kiedy dostała miseczkę z jedzeniem, to rzuciła się na nią i nie mogła się najeść. Nie była dzika, podchodziła do ludzi, ocierała się o nogi, prosiła o „głaski”. Została tam, było ciepło, więc spała na tarasie w pudełku i codziennie rano podbiegała do swojej opiekunki i cierpliwie czekała na miseczkę. Jednak jej wygląd, a zwłaszcza duży brzuch nie dawał opiekunce spokoju, podejrzewała, że być może jest w ciąży. Zaczęła szukać pomocy.
Pierwsze rozpytywała po sąsiedzku, czy komuś nie zginęła. Ale wszyscy twierdzili, że nie, że to nie ich kot. No ale kto w małym miasteczku przyzna się do takiego kota? Może jej dawni właściciele odetchnęli z ulgą, że gdzieś przepadła? Tyle kotów się rodzi wokoło. Zawsze można przygarnąć ładniejszego, by łowił myszy. Poszła więc do urzędu gminy, ale tam natrafiła na mur do nieprzebicia. Martwiła się, co będzie, jeżeli kotka się okoci. Ktoś powiedział jej o naszej fundacji, więc zadzwoniła. Drżącym, a jednak pełnym nadziei głosem opowiedziała nam tę historię i poprosiła o pomoc. Nie mogliśmy odmówić.
Kotka trafiła do lecznicy. Otrzymała imię Vinga, bo wzorem szwedzkich bohaterek sag i podań potrafiła zwycięsko wyjść z opresji i wytrwale pokonać wszelkie trudności, które stawiał na jej drodze zły jak do tej pory los. Mamy nadzieję, że teraz wszystko już będzie dobrze. Jest już bezpieczna. Zajęli się nią lekarze, którzy potwierdzili, że kotka nie widzi. Jedno oko wypłynęło, najprawdopodobniej z powodu przebytej wirusówki, a na drugim ma zaćmę. Wyniki testów FelV/FiV negatywne, morfologia i biochemia w miarę poprawna. Kotka jednak była w ciąży i jedynym wyjściem w tym wypadku była kastracja. Mogłaby nie udźwignąć ciężaru wychowania i wykarmienia kociaków. Przy okazji zabiegu lekarze zajęli się również jej okiem.
Vinga określona została na około 5 lat, ale jest mocno zabiedzona, więc może mieć więcej lub mniej. Mamy nadzieję, że mimo tylu przygód, głodu, włóczęgi wygrała walkę o życie.
Teraz my wzorem szwedzkich bohaterek będziemy walczyć o środki na opłacenie pobytu w kocim szpitaliku, zabieg, odrobaczenie, kastrację. Dom tymczasowy czeka na nią, tam na pewno po trudach dotychczasowego życia zazna spokojnego, kociego życia. I tak szczęśliwie zakończyłaby się ta historia, gdyby nie brak środków na naszym fundacyjnym koncie.
Po raz nie wiadomo już, który prosimy, pomóż nam, bo dobro, które nam dajecie zatoczy koło i wróci do Was, bo tak to działa.
Laden...