Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Bardzo Wam wszystkim dziękuję za zaangażowanie w ratowanie Wojtusia. Ten mały osiołek jest już w drodze do naszego ośrodka, gdzie się od razu nim zaopiekujemy. Dam go do małego Kajtusia i jego mamy, myślę, że z nimi będzie mu trochę raźniej. Bardzo smutna jest cała ta historia. I bardzo szkoda, że nie udało się uratować jego mamy. Niestety osiołki i konie są traktowane w Polsce jak zwierzęta gospodarskie i można je bez powodu spakować w samochód i zawieźć do rzeźni. Może z czasem coś się zmieni, mamy na stronie petycję wnioskującą o uznanie osiołków i kucyków jako zwierzęta towarzyszące – tak jak psy. Może uda się ją złożyć w sejmie po nowym roku, mamy około 30 tysięcy podpisów a potrzebujemy 100 tysięcy. A co do Wojtusia to najważniejsze, że żyje i za chwilę będzie bezpieczny u nas. Jeszcze raz Wam wszystkim dziękuję i życzę dobrej nocy.
Marek Sotek
Na podwórku handlarza stoi samochód ze starą, rozklekotaną przyczepą do przewozu koni. Z przyczepy dobiega cichy stukot małych kopytek. A kiedy zaglądam do środka, widzę maleńkiego osiołka, dzieciątko. Zupełnie samo, bez mamy. Widzę, że to maleństwo jest kompletnie zdezorientowane. Stara się nie poruszać, tylko rozgląda się niepewnie. I czeka.
Nazywam maleństwo Wojtusiem, chcę, żeby miał przynajmniej imię.
Wchodzę do przyczepy i powolutku, żeby nie przestraszyć Wojtusia, podchodzę do niego. Widzę, że maluch się boi i trzęsie się cały, kiedy się zbliżam. Ale jednocześnie patrzy na mnie przenikliwie i wzrokiem zadaje pytanie. Jedyne, jakie w tej chwili jest dla niego ważne. Kiedy przyjdzie mama? Na pewno już niedługo. Prawda?
Biedny Wojtusiu… Może to dobrze, że nie rozumiesz ludzkiej mowy. Jak miałbym ci wytłumaczyć, że twoja mama już nie przyjdzie? Że już nigdy jej nie zobaczysz? Nie przeszłoby mi to przez gardło, nawet gdybyś mógł mnie zrozumieć.
Mama Wojtusia już nie żyje. Wczoraj zawieziono ją do rzeźni.
Handlarz mówi, że Wojtuś nie chciał wejść do rzeźnickiego samochodu, wyrwał się i uciekł. Kierowca z rzeźni się spieszył i nie chciał czekać. Mówił, że i tak jest już spóźniony. Więc ciężarówka odjechała z mamą Wojtusia. A Wojtuś został sam. Handlarzowi udało się go złapać i wsadzić do przyczepy. Mówi, że sam go zawiezie. Nie może czekać, bo mały nie chce jeść. Kiedy by z matką, jadł już siano, nie tylko mleko. A teraz nic. Ostatecznie handlarz zgadza się sprowadzić Wojtusia z przyczepy i poczekać do wieczora na zaliczkę.
Dzwoniłem do rzeźni. Wszystkie zwierzęta z wczorajszych transportów już nie żyją. Nie uratujemy mamy Wojtusia. Ale jego nadal możemy uratować. U nas jest dużo ośliczek, może któraś go adoptuje, tak się zdarza.
Bardzo Was proszę o pomoc dla Wojtusia.
W kwotę wliczony jest wykup, transport, diagnostyka i weterynarz oraz kowal i miesiąc utrzymania.
Jeśli masz jakieś pytania, zadzwoń Marek: (+48) 502 064 387.
Zobacz więcej na www.razemdlazwierząt.pl
Laden...