Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Choroba Bućka dosłownie ścięła nas z nóg. To niemożliwe- powtarzaliśmy sobie, to jakaś pomyłka!
Niestety wyniki badań nie kłamały. Co robić? Jak mu pomóc? Pytania piętrzyły się w naszych głowach. Zaczęliśmy od Kliniki THERIOS w Myślenicach, która specjalizuje się w onkoligii. tam pobrano mu krew. Wyniki były bardzo złe ale jak wszyscy wiemy, nadzieja umiera ostatnia.
Skontaktowaliśmy się również z Przychodnią Weterynarayjną LoVet w Krakowie gdzie bardzo ciepło przyjęła nas lek. wet Agata Drewniak, która nadzorowała leczenie Bućka do końca.
Po transfuzji krwi i pierwszej chemioterapii jaką dostał Buciek wydawalo się, że wstepuje w niego nowe życie. Pies oddzyskał apetyt był o wiele silniejszy, patrzenie na niego dawało nam siłę do dalszej walki. Niestety taka przemiana nie trwała długo, stan psa znowu zaczął się pogarszać.
Poczciwy pies bardzo źle znosił transporty do Krakowa a przecież musiał jechać do lecznicy 2x w tygodniu.
Druga chemia nie pomogła w żaden sposób, Buciek zaczynał się poddawać. Już nie miał siły wyjść na zewnątrz, nie dało się patrzeć na jego cierpienie.
21.03. 2021 podjęliśmy decyzję o humanitarnej eutanazji naszego kochanego przyjaciela.
Przegraliśmy walkę o jego życie.
Dziękujemy wszystkim darczyńcom za wsparcie naszej zbiórki. Załączamy faktury, które zostały pokryte w całości z pieniędzy zebranych na zbiórce. Brakująca kwota została przeznaczona na paliwo czyli transporty Bućka do Krakowa.
Pamiętam nasze pierwsze spotkanie, chociaż upłynęło już 7 lat... Piękne, bursztynowe oczy, które patrzyły na mnie spod jasnej "grzywki" i ten duży czarny nos, który mnie wąchał... Wtedy jeszcze nie wiedziałam, że ten włochaty poczciwiec to drugi po owczarkach podhalańskich, symbol skalnego Podhala. Zabierałam z drogi potrąconego psa pasterskiego...
Zwierzę kontra samochód, w tej konfrontacji pozycje są z góry ustalone.
Tak było też z Bućkiem, przeżył, ale uszkodzona została tylna łapa, która wymagała operacji, ale zanim mogła się odbyć, musieliśmy poczekać, aż pies całkiem się ustabilizuje. Operacja, które miała przywrócić psu całkowitą sprawność, nie poszła tak, jak się spodziewaliśmy i mimo prób usunięcia jej negatywnych skutków, łapa pozostała całkiem sztywna. Znowu ból, ból i dyskomfort...
Bucinek znosi wszytko dzielnie, starając się radzić sobie z sytuacją, w jakiej się znalazł i może właśnie przez te doświadczenia staje się odporniejszy na ból i uczy się nie dawać sygnałów, że coś mu dolega, co w konsekwencji nie pozwala mnie, jego bezpośredniemu opiekunowi zauważyć początków złego, które nadciąga wielkimi krokami.
Decyzja o amputacji sztywnej łapy, była ze wszech miar słuszna i miała za zadanie poprawić komfort życia psa, nikt nie przypuszczał, że przyjdzie nam się zmierzyć z o wiele gorszym przeciwnikiem.
Chłoniak IV-V st. - taką diagnozę usłyszałam dwa tygodnie temu, kiedy Bućko pojechał do Kliniki LoVet w Krakowie na konsultację ortopedyczną! Trzeba zacząć o niego walczyć - usłyszałam.
W ciągu ostatnich, dwóch tygodni, ten kochający wszystko i wszystkich pies, zmienia się nie do poznania, ale jedno jest wciąż takie samo...jego oczy. Piękne bursztynowe oczy, które nie są jeszcze gotowe, aby się zamknąć.
Stajemy do walki, przed nami chemioterapia, które jest bardzo kosztowna, ale tylko dzięki niej Buciek ma szansę na przedłużenie życia.
Zwracam się do Państwa z prośbą o wsparcie nas w tej nierównej walce. Kocham Bućka i wiem, że kiedy przyjdzie pora, to właśnie ja przeprowadzę go na "drugą stronę" ale jeszcze nie teraz. Proszę. Jeszcze nie teraz.
Mariola
Laden...