Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Powiedzielibyście kiedykolwiek, że potrącenie przez samochód okaże się niesamowitym szczęściem? Nie? To słuchajcie.
We wtorek ten pies w typie pitbull rednose wymknął się z mieszkania w kamienicy w centrum miasta i wybiegł na ulicę. Potrącił go samochód, ale sprawca nie zatrzymał się, choć możliwe, że nawet nie zauważył. To wydarzenie zmieni resztę jego życia.
Świadkiem zdarzenia była pewna Pani, która pobiegła za psem, jednak nie odważyła się wejść za nim do klatki schodowej. Czekajcie, to nie koniec. Kobieta była uparta, powiadomiła Straż Miejską, która nie pofatygowała się szukać psa po mieszkaniach. Roztrzęsiona opowiedziała w sklepie o zdarzeniu, o tym że pies był strasznie chudy, krwawił. Kolejnym cudownym zrządzeniem usłyszała o tym nasza wolontariuszka. Wiedząc, w której klatce ma szukać, namierzyła właścicieli. Nie zamierzali jednak zabrać psa do weterynarza, ale kiedy zobaczyła, jak on wygląda, wymusiła na nich, żeby pojechali wspólnie do lecznicy.
Na szczęście Buddy nie odniósł poważnych obrażeń w wypadku, otarł sobie jedynie do krwi nosek.
Jednak jego wygląd był tak tragiczny, że podjęto dalsze badania. Wyniki krwi nie pozostawiły wątpliwości - parametry biochemiczne są prawidłowe, to znaczy że pies nie jest chudy, bo jest chory, ale jest taki z powodu skrajnego zagłodzenia!!
Pies po prostu głodował. Ma przerośnięte pazury, ponieważ nie wychodził W OGÓLE na dwór, co faktycznie potwierdza świadek i co sama przyzna potem właścicielka.
Psina nie ma wszystkich zębów, te które zostały są starte niemal do końca. Co on gryzł, że tak je starł?
Jedziemy do właścicieli po zrzeczenie. Pierwsze spojrzenie i wiemy, że psa nie oddamy choćby nie wiem co.
Buddy, bo okazuje się, że tak mu na imię, został wzięty przez obecną właścicielkę ponad 10 lat temu od kiepskiego faceta, który groził rozprawieniem się z Buddim. Z deszczu pod rynnę... Sytuacja właścicielki, która była i tak trudna, skomplikowała się ponad rok temu i zostawiła Buddiego w Płocku pod opieką najbliższych i właśnie wtedy pies zaczął się męczyć. Przynajmniej tak wynika z jej relacji. Nie ma książeczki, nie ma szczepień. Tyle lat? Zrzeka się Buddiego.
Jest jej wstyd, widać to. Przyznaje, że pies nie wychodził na spacery... Mówi, że i tak nie trzyma moczu czy kału. Bzdura, trzyma tylko pies nie wychodził, więc skąd miał wiedzieć, że w końcu się wyjdzie i nie wolno robić pod siebie... Twierdzi, że pies dostawał jedzenie, ale wymiotował. Jakie? Dobre, Chappi ostatnio. U nas nie zwymiotował ani razu.
Jaki jest Buddy? Absolutnie cudowny. Po prostu przecudowny. Wszyscy od razu się w nim zakochują. Po prostu wszyscy. Pies mimo cierpienia jakie doznał kocha ludzi. Uwielbia ich, uwielbia ich towarzystwo. Jedynym problemem jest niechęć do innych zwierząt. Musi być jedynakiem. Tylko ten jeden problem. Do ludzi miodzio, małe dzieci - super.
Przed Buddim mimo wszystko nie ostatnie miesiące, ale zapewne lata życia. Może to będzie rok, a może 4 lata. Ale zasługuje aby przeżyć je najlepiej jak to tylko możliwe. Zbiórka będzie na utrzymanie Buddiego. Na jego wizyty, leczenie, kastrację, szczepienia, karme wysokiej jakości.
Dodatkowo ta sytuacja po raz kolejny pokazała nam, jak fatalną finansowo sytuację mamy przez psy tzw. "niechciane, trudne, problematyczne, nieadopcyjne". Hotele nas wykańczają finansowo, mamy ich 5, miesięcznie to ok. 3,5 tys. za sam hotelik... Dlatego chcemy, aby udało się ten problem choć na chwilę załatać i móc skupić się na innych tematach. Prosimy o Wasze wsparcie!
Laden...