Strona korzysta z plików cookies w celu realizacji usług i zgodnie z Polityką Plików Cookies.
Nie masz jeszcze konta na RatujemyZwierzaki.pl?
Serdecznie dziękujemy wszystkim, którzy nam pomagali.
Ponieważ faktury są już zamieszczone na bieżąco, to pozostaje nam zaprosić Państwa do śledzenia losów naszych psiaków tu:
https://www.facebook.com/funduszmigotkowy
Gdy jesteś czarnym zwykłym burkiem, mogą ci wystawić miskę z wodą z litości, rzucić kromkę chleba, ale nie zabrać do swojego domu... Za mało by żyć, za dużo by umrzeć.
Czarne psy mają w życiu pod górę. W schroniskach są niewidzialne. Nie mają szans na dom, bo każdy szuka tych białych, choćby rudych, puchatych najchętniej. Co ma począć zwykły czarny kundelek wyrzucony na ulicę? Ano nic, szukać czegoś do zjedzenia, codziennie licząc na cud.
Takim psem była Balbinka. Zabrana w końcu z ulicy przez kogoś, kto najmniej miał na to warunków. Tułała się po awaryjnych tymczasach. Znerwicowany psiak, który w ogóle nie rozumiał, czemu pan go wyrzucił na bruk, uznany został szybko za agresywnego. Była więc stale separowana, nie miała normalnego życia, będąc w zamknięciu. Nie jadła, bo bolały ją chore ząbki, więc była głodna, bo nikogo nie było stać na mokrą karmę dla przybłędy. Nie była u weterynarza, nie miała nic, nawet szczepień. Jednak miała schronienie i spała w łóżku. Biedny, ale myślała że ma DOM. Gdy miała trafić do schroniska, bo awaryjny tymczas dobiegł końca, zjawiliśmy się my i szybko ją do nas zabraliśmy.
Balbinka wymagała wszystkiego. Była bardzo zaniedbanym psem.
Podobnie jak Tereska, która przybyła do nas odłowiona na wsi. Podobno wyrzucił ją tam jakiś człowiek. Na starość wywalił jak śmiecia. Przerażona sunia musiała zacząć zdobywać pożywienie na własną łapę. Włóczyła się za jedzeniem, a za nią psy. Szybko się oszczeniła. Szczeniaki po wsi rozdano, a ją staruszkę kijem przepędzono. Tereskę odłowiła dobra dusza, jednak psina była już wtedy w stanie poważnych zaburzeń lękowych. Leżała odwrócona tyłem do człowieka ze strachu a na jego zbliżające się kroki wstrzymywała oddech. Chora, zaniedbana, z guzami listwy, niekastrowana... W tej chwili pod opieką zoopsychologa, bierze leki psychotropowe i wychodzi z traumy bardzo powoli. Ledwie co opuszcza swoją kryjówkę. Ale sukcesem jest to, że już nie sika pod siebie na dotyk człowieka.
Dziś Tereska już patrzy w oczy (kliknij tutaj).
Józio - malutki 4 kg psiak wisiał na łańcuchu na wsi. Jadł śmiecie, żył jak śmieć... Na koniec jego pani poszła do szpitala i został zupełnie sam. Wtedy nawet tej kaszy w misce zabrakło, a w duszy grała samotność. Psina nauczyła się zjadać swoje odchody. Robi to do dziś :( Boi się wielu rzeczy i zupełnie nie wiemy, jakim cudem żył sam na podwórku, uczepiony łańcucha. Józio już jest u nas. Potrzebuje kastracji, sanacji jamy ustnej, badań, wszystkiego. Ma problemy z jedzeniem.
A to Pepe dziś:
Lola - zabrana przez nas rok temu, jednak znowu na życiowym zakręcie. Sunia zdjęta z łańcucha, mega broniąca się przed dotykiem zębami. W zwykłym hotelu dla psów nie sposób było przełamać jej lęku przed ludzkim dotykiem. Było to bardzo kłopotliwe, bo psa nie można było nawet obsłużyć weterynaryjnie, a przecież Lola wymaga kontroli onkologicznej, bo jest po usunięciu guzów listwy mlecznej. Tymczasem nawet założenie obroży na kleszcze to był wyczyn. Szanse na adopcje zerowe.
W związku z tym zdecydowaliśmy się umieścić psinę w hotelu z trenerem, behawiorystą. Hotel ten kosztuje dużo więcej, jednak to dla niej jedyna szansa na to, ze kiedyś będzie miała własny dom. Nie myliliśmy się. Już po miesiącu Lola zrobiła postępy. Już do pewnych osób sama podchodzi po głaski. Wymaga jeszcze pracy i specjalnego człowieka, ale już jest dla niej nadzieja...
Tak żyła kiedyś:
Jej życie to była buda i łańcuch chyba cięższy od niej. Miska rzadko bywała pełna. Za mało by żyć, za dużo by umrzeć... Pan wiecznie pijany. Często była bita, ale i tak cieszyła się na jego widok. Jej zadaniem było pilnowanie podwórka i robiła to doskonale. Dotyk człowieka to było dla niej tylko zło.
Teraz Lola żyje tak, ale bez Waszej pomocy nie będzie miała czym opłacić hotelu i szkolenia:
Jej koleżanka Tola została w starym hoteliku, ale myślimy, czy by jej też nie polepszyć warunków. Tola z kolei 7 długich lat była zamknięta w komórce, a potem 2 lata w schronisku były dla niej szkołą życia i przetrwania. Pies, który nie znał zapachu trawy i ciepła słońca nauczył się na nowo żyć. Jednak brak socjalizacji w jej przypadku jest nie do nadrobienia i Tola również ma nikłe szanse na adopcję. Skazana jest na hotel, za który co miesiąc płacimy. Nie ma chętnych do jej adopcji :(
Kasztanek to psiak, który przesiedział 5 lat w schronisku mordowni. 5 najpiękniejszych lat swego życia. 5 długich zim w betonowym kojcu, 5 wiosen, gdy nie mógł zaznać dotyku trawy. Bez spacerów, bez człowieka, bez niczego swojego. Gdy wreszcie więc trafił do adopcji okazał się w domu ideałem, ale na spacerach atakował wszystkich wkoło broniąc swojej pani. Cóż, pies po takich przejściach miał wreszcie coś swojego i bardzo chciał bronić tego za wszelką cenę. Trafił do nas...
Po 3 latach w hotelu ma wreszcie dom tymczasowy i człowieka dla siebie. I znowu odezwał się stary problem. Behawioryści określili to jako agresja lękowa. Kasztanek ze strachu atakuje. Potrzebuje leków, gryzaków, stałej kontroli weterynaryjnej, gdyż ma także zmianę na wątrobie. Wszystko to kosztuje bardzo dużo.
Ale to:
zamienił na to:
Warto, prawda?
Takich psów mamy więcej i więcej... W tej chwili ok 30 podobnych przypadków... Wszystkie niechciane, zapomniane, latami na łańcuchach lub w schroniskach. Przychodzą do nas już stare i chore. U nas odzyskują godność.
Czasem są u nas chwilę po wielu, wielu latach w schronisku i okazują się cudownymi przytulasami jak Pola, która 9 lat w schronisku uchodziła za agresywną. Ma już swój dom.
Czasami jednak jesteśmy ich ostatnią i jedyną rodziną. I taki jest nasz obowiązek. Wmieszaliśmy się w ich życie, zawróciliśmy jego bieg. Nie po to, by zostawić je teraz na pastwę losu.
Ale chcemy też pomagać nowym i kolejnym psom. Niedługo przyjeżdżają do nas 3 nowe sunie. Dwie porzucone w lesie, które siedzą teraz w przytulisku i trzęsą się ze strachu. Nie mają szansy na adopcję. Jesteśmy jedyną ich szansą. Gdy tylko przyjadą - w przyszłym tygodniu, zaraz je Wam tu przedstawimy. One także będą beneficjentkami tej zbiórki.
Prosimy, nie zawiedźcie ich! Miesięcznie na utrzymanie wszystkich naszych psiaków w hotelach wydajemy ponad 5 tys zł. Dużo więcej to wydatki na leczenie. Te są czasami olbrzymie.
A tak żyją sobie psy, którym wcześniej pomogliście: kliknij tutaj.
Laden...