INTERWENCJA POD CIESZYNEM. WALCZYMY O ŻYCIE 7 KONI. XXI wiek. Centrum turystycznej wsi. W te okolice co roku przyjeżdża tysiące turystów.
Od kilku lat powiatowy lekarz weterynarii kontroluje gospodarstwo, w którym konie nie mają (delikatnie mówiąc) odpowiedniej opieki. Świadomy narastających problemów podejmuje walkę o los tych zwierząt. Niestety do tej pory bezskutecznie. Gmina nie chce widzieć cierpienia zwierząt, więc lekarz weterynarii ma związane ręce. Pozostają tylko wieczne kontrole gospodarstwa i ignorowane przez właściciela zalecenia.
W gospodarstwie przebywa 7 koni, 15 krów i cielęta. W budynkach jak z horroru stoją uwiązane na łańcuchach krowy. W kącie maleńkie cielaczki z wielkimi kolczykami na uszach. Brud i bałagan, jaki tam panuje, jest nie do opisania.
Jeden z koni odszedł 2 tygodnie temu. Konał bardzo długo. Leżał w barłogu, nikt mu nie pomógł, nikt się nim nie zaopiekował. Na szczęście kolejna wizyta powiatowego zakończyła jego gehennę. Został uśpiony, aby nie przedłużać jego cierpienia.
Ile dowodów potrzebują urzędnicy gminy, aby podjąć jakiekolwiek działania w tej sprawie, tego nikt nie wie... W końcu w całej swojej bezradności Powiatowy dzwoni do nas i prosi o pomoc. Materiały, które otrzymaliśmy nie pozostawiły wątpliwości. Organizujemy transport i wyruszamy w nocy, aby dotrzeć tam rano. Mamy 500 km.
Na miejscu czeka na nas sztab ludzi. Policja, lekarze weterynarii, lekarz powiatowy. Wiemy, że nie możemy wyjechać bez zwierząt, które bez wątpienia chorują i są niedożywione.
Hela, Azja, Emi, Grot, Nestor, Saut i Shila.
Każdy ma około 100 kg niedowagi. Każdy z nich ma smutne przekrwione oczy. Nie ma w nich życia. Poruszają się apatycznie. Na ciałach stare blizny i rany brudne i zanieczyszczone. Wszystkie konie mają chore zęby co utrudnia im pobieranie i przeżuwanie pokarmu. Konie są brudne i zawszawione.
W stajni w której stoją panuje mrok, a całość przytłacza brud i bałagan tak ogromny, że trudno to zrozumieć. Właściciel nie jest starym schorowanym człowiekiem. Jest energiczny i rozmowny.
Do sprzątania nie potrzeba pieniędzy, potrzeba tylko chęci więc tu nie ma tłumaczenia. Smród zalegającego obornika jest dla koni bardzo niezdrowy. Prowadzi do wielu chorób płuc, ale właściciel tego nie rozumie i co gorsze nie chce zrozumieć.
PODEJMUJEMY WIĘC DECYZJE O ODBIORZE ZWIERZĄT. To niestety jest zawsze bardzo trudne. Zabieramy komuś zwierzęta. Teoretycznie jego własność, ale czy ma prawo tak je traktować? Czy ma prawo je zaniedbywać?
MY SIĘ NA TO NIE ZGADZAMY! Każdy, kto posiada zwierzę winien jest mu opiekę i poszanowanie. Nie możemy godzić się na ich cierpienie.
Wchodziły po kolei po trapie dużego auta. Nie stawiały oporu, nie walczyły jakby wiedziały, ze jadą po lepsze życie. Jadą 450 km do naszej stajni w Korabiewicach.
Rozpoczynamy walkę o ich powrót do zdrowia i mamy nadzieję, że żaden z nich nie będzie musiał być uśpiony ze względu na przewlekłe nieuleczalne choroby.
Koszt transportu wyniósł 4 300 zł. Kolejne badania i leczenie wyniosą o wiele więcej. Priorytetem jest zrobienie zębów, ponieważ ostre krawędzie kaleczą im policzki. Rany są ropne i zainfekowane. Koszt zrobienia zębów to 3500 zł.
Nie mamy szans, aby te koszty pokrył właściciel, bo o tym decyduje sąd. Przed nami miesiące jak nie lata walki o zwrot kosztów. Walka z gminą o odbiór administracyjny i sprawa karna o znęcanie. Przed nami kolejne podróże do Cieszyna na rozprawy, które są bardzo kosztowne. Byliśmy świadomi, że bierzemy na siebie ogromny obowiązek i ogromne koszty. Nie mogliśmy jednak postąpić inaczej, nie mogliśmy ich tam zostawić.
Dlatego bardzo prosimy Was o pomoc w leczeniu tych zwierząt. Zrobimy wszystko, aby zaznały lepszego życia.