Gdy umiera twój najlepszy przyjaciel…
Zastanawiałeś się kiedyś, co czuje opiekun, którego nie stać na leczenie swojego przyjaciela? Co byś zrobił w sytuacji gdybyś wiedział, że operacja może uratować życie, ale wszystkie pieniądze jakie miałeś wydałeś na dotychczasowe leczenie? I nie masz już skąd wziąć więcej. Od kogo pożyczyć. Nie masz też pracy, która w ciągu kilku dni pozwoli ci zarobić kilkanaście tysięcy, by ratować zwierzaka, a każda doba pobytu w klinice to kolejne, ogromne koszty.
W takiej sytuacji jest Patrycja, która wraz ze swoim koniem Amorem toczą najważniejszą batalię – o życie. Posłuchajcie:
„Mój kochany kuc Amor był wnętrem obustronnym. Nieleczenie tego schorzenia sprzyja powstawaniu nowotworów, więc lekarz zalecił operację. 27 czerwca pojechaliśmy z Amorem do najbliższej kliniki dla koni. Miało być dobrze, ale po otwarciu konia udało się usunąć tylko lewe jądro. Przeciągając się narkoza stwarzała ryzyko niewybudzenia się konia, klinika uznała, że drugie jądro zostanie usunięte w późniejszym terminie.
Odebrałam konia z kliniki po dwóch tygodniach. Tak bardzo się cieszyłam, że mój Amor wraca do mnie, do domu. Niestety miejsce po operacji nadal było opuchnięte. Zgodnie z zaleceniami lekarza Amor stał w stajni i wychodził tylko na spacery w ręku. Ale z dnia na dzień było coraz gorzej, opuchlizna nie schodziła, a do tego Amor zaczął kolkować (niedrożność przewodu pokarmowego) i mimo kolejnych wizyt lekarzy, podawania kroplówek i leków, stan z każdym dniem się pogarszał. Koń w trybie pilnym trafił do kolejnej kliniki dla koni – tym razem do szpitala w Warszawie. Diagnoza – Przepuklina powstała jako powikłanie po kastracyjne.
18 sierpnia wykonano skomplikowaną operacje ratującą życie Amorka (operacja przepukliny, wycięcie 50 cm jelita, które utkwiło w przepuklinie, wycięcie prawego jądra). Po operacji stan mojego przyjaciela był stabilny, ale zostałam poinformowana, że ta batalia o jego życie nadal trwa. I, że może być różnie. Teraz Amor poczuł się gorzej (gorączka, wysięg zapalny wypływający z drenu). Lekarz obawia się, że rozwija się zakażenie jamy otrzewnowej…
W klinice robią wszystko, aby mu pomoc. By uratować mu życie. Amorek najdzielniejszy kuc na świecie musi dać radę! On da radę na pewno. Tak bardzo w niego wierzę, że mnie nie zostawi. Że wytrzyma. Ale czy ja dam radę opłacić jego leczenie? Na chwilę obecną nie jestem w stanie…
Jest już pierwsza faktura do zapłaty za leczenie w Warszawie – kwota ogromna 14 tyś. Aktualizacja 22.08.2023 - godz 15:50 - doszły kolejne koszty - ponad 5,4 tyś zł. A to nie koniec. Dojdą do tego następne – to kolejne tysiące, których nie mam. Nie stać mnie na pokrycie tych kosztów, bo wszystko, co miałam już wydałam na leczenie. Opłaciłam do tej pory sama pierwszą kastrację w Lublinie, wynajem przyczepy i transport, wizyty dwóch weterynarzy u mnie podczas kolki Amora (leczenie plus badania krwi), transport do Warszawy. Razem to blisko 8 tysięcy złotych. Więcej po prostu już nie mam.
Wiele osób mówiło mi, że on nie jest wart takich pieniędzy. Żebym go oddała do rzeźni. Albo uśpiła. Ale jak mogłabym tak postąpić? Przecież przyjaciół się nie porzuca, nie pozbywa. Nie skazuje się ich na śmierć. Ja nie mogę się teraz poddać. Nie mogę przecież go zawieść i powiedzieć, żeby mojego ukochanego Amora uśpić, bo nie mam pieniędzy. Przecież on tak się stara, walczy ze wszystkich sił.
Wtula się we mnie, gdy go odwiedzam, jest tak bardzo, bardzo dzielny. Pęka mi serce, że jest chory, a strach o płatności ściska mi gardło. Bardzo Państwa proszę o pomoc, o ratunek dla mojego przyjaciela. Za każdą złotówkę będę Wam bardzo, bardzo wdzięczna.
kolejne koszty - aktualizacja 22.08.2023 godz 15:50
kolejne koszty - aktualizacja 29.08.2023
O NAS
Działamy od 13 lat. Uratowaliśmy setki zwierząt. Prowadzimy warsztaty terapii zajęciowej w 31 placówkach, a w naszym ośrodku w Szewcach również hipoterapię, onoterapię i zajęcia edukacyjne. Nie zatrudniamy żadnego pracownika, wszystkie prace wykonujemy sami, bądź dzięki wsparciu naszych cudownych wolontariuszy.
Kontakt: 506 349 596 Michał Bednarek
www.fundacjabenek.pl
DZIĘKUJEMY ZA KAŻDĄ POMOC!