Kocur Bazyl żył sobie spokojnie na jednym z warszawskich podwórek. Nie miał co prawda własnego domu, ale był karmiony, więc ktoś na pewno o nim myslał i się o niego troszczył. Niestety, przytrafiło mu się wielkie, kocie nieszczęście.
Bazylek poparzył sobie łapki - prawdopodobnie jakąś żrącą substancją. Czy zdarzyło się to przypadkowo, czy też "pomógł" mu jakiś podły czlowiek - tego nie dowiemy się już nigdy.
Wokół ran zrobiły się narosty, które sprawiają ogromny ból, zwłaszcza przy chodzeniu. Cały ciężar ciała spoczywa na tych łapach, ponieważ ma poparzoną jedną przednią i jedną tylną. Nie może kuśtykać tak, by odciążyć chore łapki.
Dwie lecznice odmówiły leczenia Bazyla - podobno jest nierokujacy. My nie poddamy się tak łatwo. Bazyl ma zrobione już badania krwi - nie ma FIV, białaczki, resztę badań też ma w normie.
Leczenie stópek nie będzie ani tanie, ani szybkie, ale chcemy dać mu szansę. Potrzebujemy 1 500 zł na opłacenie pobytu Bazyla w lecznicy oraz opłacenie badań. Jeśli uda się uratować kocurka, trafi do adopcji. Dzięki wsparciu osób współczujących Bazylowi ma szansę zaznać domowego ciepła u nowych właścicieli. Musi tylko mieć zdrowe łapki.