Kiedy miejskie schronisko odmawia przyjmowania i ratowania kotów, nam wali się cały świat. Zdecydowaliśmy się działać jako fundacja dla najbardziej chorych kotów, jednak ich życie okazało się być zbyt kosztowne. Żeby przetrwać, potrzebujemy sporo. Potrzebujemy 13 tysięcy złotych. Mamy na to tylko dwa dni i możemy liczyć tylko na Was, bo tylko Wy jesteście wsparciem dla naszych bezdomniaków, czyli poznańskich bezdomnych kotów.
Dziś dostaliśmy wezwanie do zapłaty i w przypadku nieuregulowania zaległości w poniedziałek sprawa zostanie skierowana do sądu. Dodatkowo zostały nam zablokowane możliwości korzystania z usług lekarzy, którzy prowadzą obecnie nasze ciężko chore koty. Te koty mają już umówione kolejne wizyty kontrolne u specjalisty od USG, u doktor, która diagnozuje naszego Ptysia pod kątem obojniactwa i który męczy się z permanentną rujką - wymaga badań i tomografu, by wiedzieć jak operować, nasza Emilka miała mieć robioną diagnostykę płuc. To tylko kilka kotów, które wymagają diagnostyki pod okiem lekarzy w klinice uniwersyteckiej. To tylko kilka kotów, które nie otrzymają pomocy jeśli nie spłacimy długów.
Zawiedliśmy, zwyczajnie zawiedliśmy, chcąc ratować tak ciężkie przypadki. Bo jak się okazuje, żeby je ratować, nie wystarczy ogromne zaangażowanie naszych wspaniałych i naprawdę doświadczonych wolontariuszy. Bez pieniędzy samym ich zaangażowanie nie uratujemy kotów.
Nie wiemy, co więcej napisać. Wiemy, że są tu osoby, które nas odwiedzają, są z nami całym sercem, wspierają nas. Tylko potrzebujemy więcej takich osób, które drobnym gestem uratują bezdomniaki. Dlatego zwracamy się z prośbą do każdego o każdą, nawet najmniejszą wpłatę. Każdy grosz jest ważny i za każdy grosz będziemy wdzięczni.