To miała być pozytywna, radosna zbiórka na przebudowę i modernizację naszego tymczasowego domu- Domu Nadzei.. Zamieniła się w tragiczny, beznadziejny wyścig z czasem i ludzką obojętnością oraz nieczułością na prawdziwy dramat zwierząt.
Ratujemy co roku około 100 psów i kotów, niektóre w bardzo złym stanie.
Wyciągamy je z łap oprawców, odpinamy z łańcuchów.
Leczymy te wyeksploatowane porodami i potem wyrzucone jak bezużyteczne śmieci
To my bierzemy te okaleczone przez okrutnych zwyrodniałych ludzi, z odrąbanymi palcami lub ogonami.
To nas wzywa lokalna policja gdy na wiejskich drogach zostanie przejechany pies lub kot. Bo my przyjedziemy od razu, i będziemy ratować, nie usypiać
To my znajdujemy je kulące się ze strachu, zimna, głodu, nieraz z pękniętymi kośćmi lub postrzelone przez sadystów robiących z nich żywe tarcze
Mogłybyśmy ratować setki kolejnych, podobnie rozpaczliwie potrzebujących pomocy i ratunku. Nic z tego. Stan domu jest tragiczny, nie wiemy, czy wytrzyma do końca roku. Ruina postępuje w zastraszającym tempie. Jeżeli nie zaczniemy go ratować NATYCHMIAST, za dwa miesiące trzeba będzie ewakuować się stamtąd. My mamy gdzie mieszkać, z psami gorzej. Do mieszkań więcej nie weźmiemy. Te młodsze trafią do schroniska, bo żadna fundacja tylu nie weźmie, starsze i kalekie- najhumanitarniej będzie uśpić.
Oto co się dzieje: pionowe deski ścian, uszczelnione kiedyś ściółką, która się wykruszyła lub została wyjedzona przez szkodniki, zaczęły rozchodzić się w ekspresowym tempie.
Dach przecieka, belki stropu są spróchniałe. Wszędzie zaczyna robić się grzyb.
Nic już nie zatrzyma rozkładu tego domu. Nic prócz generalnego remontu. Zaczęła się walka z czasem, której nie wygramy z pustą kasą. Pieniądze zawsze szły najpierw na ratowanie zwierząt. Nigdy nie zostawiałyśmy zwierzęcia w cierpieniu i bezdomności, czekając czy zbierzemy pieniądze. Ratowałyśmy na kredyt. Kredyt wiary w ludzi, że pomogą zebrać pieniądze także na te już uratowane psy i koty. Często spotykał nas gorzki zawód. I zamiast odkładać pieniądze na remont domu płaciłyśmy faktury za leczenie kolejnego zwierzęcia, które nie było dość dramatycznie zaprezentowane, by poruszyć ludzkie serca i zebrać na swoje leczenie.
Żebrzemy o ratunek dla tych, które uwierzyły, że człowiek je uratował, że znalazły w tym domu bezpieczną przystań. PRZYSTAŃ, KTÓRĄ TRACĄ, BO CZŁOWIEK ZNOWU JE ZAWIÓDŁ!
Ich opiekunka może wrócić do miasta, do mieszkania i wygód, one nie mają gdzie pójść. Jeśli dom runie, młodsze czeka schronisko, starsze i chore- humanitarna eutanazja.
Walczymy by tak się nie stało, by zwierzęta miały własną przestrzeń życiową- własny salon. Żeby nie musiały się tłoczyć się w legowiskach pod stołem i krzesłami lub na łóżku z opiekunką.
Koty zyskałyby własne pomieszczenie. Mimo "psiej" nazwy ratujemy oczywiście także koty, i często muszą zostać u nas dłuższy czas, zanim znajdziemy im domy lub przejmie je od nas inna fundacja.
Zwierzęta wymagające spokoju ze względu na wiek lub stan zdrowia miałyby własną strefę.
Tak mógłby wyglądać NOWY DOM NADZIEI:
Czy DOM NADZIEI będzie tak wyglądać zależy tylko OD WAS.
Każda cegiełka na ten dom będzie pochodziła z ludzkich serc. Nie pozwól, by zabrakło tam TWOJEGO SERDUCHA. Wesprzyj, daj nadzieję setkom zwierząt, które czekają na ratunek niesiony przez Dom Nadziei. Nie pozwól, by człowiek znów je zawiódł i odebrał nadzieję. Nadzieję na godne, syte życie, opiekę w chorobie, miłość na co dzień i na bezpieczną starość.
One czekają na wyrok. Spójrzcie im w oczy.
DOM NADZIEI znajduje się w Radzanowie k/ Białobrzegów radomskich.