Zgłoszenie z ostatniej niedzieli – kot ubrudzony (oblany?) smolistą substancją. Przy bliższych oględzinach okazuje się, że owa substancja to… lejąca się z pyszczka ropa!
Zapach powala, widać, że zwierzak jest w bardzo złej formie ogólnej, zatem nasza wolontariuszka pędzi z nim do całodobowej kliniki. Na miejscu weterynarze dokonują wstępnych oględzin: zęby są w fatalnym stanie, a w jamie ustnej utworzyła się przetoka…; poza tym kocurek jest odwodniony, ma gorączkę i powiększony brzuch, a w uszach świerzb.
Zatem najpierw płynoterapia, a w planach oprócz badań krwi i koniecznej na cito sanacji paszczy – testy FIV/FeLV (oba wychodzą dodatnie) oraz USG (na szczęście nie znaleziono nic niepokojącego). Kot zostaje na hospitalizacji. Ze względu na odwodnienie krew ostatecznie udaje się pobrać we wtorek – wyniki są na tyle przyzwoite, że lekarze dają zielone światło w kwestii sedacji, by ogarnąć zęby i przetokę. Zabieg umówiono na środę i jeśli będzie to możliwe, nasz biedaczek zostanie od razu także wykastrowany.
Kocurek dzisiaj zdaje się czuć odrobinę lepiej – choć wciąż jest obolały, pierwszy raz samodzielnie coś zjadł (wcześniej wymagał dokarmiania). Liczymy, że jutro wszystko przebiegnie zgodnie z planem, a przed tym kocim nieszczęściem już tylko krótka droga do pełni zdrowia!
Wcześniej jednak musimy pokryć spore koszty „weekendowej” wizyty, kilku dni hospitalizacji i leczenia oraz jutrzejszej operacji. Rachunek na dziś to 741 zł: do tego dojdzie kolejna doba hospitalizacji oraz środowy zabieg, którego koszt klinika szacuje na ok. 500 zł. To dla nas naprawdę duży, zupełnie nieplanowany wydatek i nie poradzimy sobie bez Waszego wsparcia…