Jest wieczór, środa 16 listopada. Wczoraj całym światem zatrząsł dramat. Nie do końca wiemy, co się stało i czyje to były rakiety. Nie wiemy, czy w ogóle jest co roztrząsać i absolutnie nie chcemy tego robić.
Fakty są jednak takie, że cały świat znów zwrócił się w stronę Polski i ku rosyjskiej agresji. O cokolwiek w tym chodzi, zwyczajnie tego nie wiemy. Ale wiemy jedno. Dziś rano odebraliśmy już trzy telefony od sponsorów, którzy powiedzieli, że ze względu na wczorajszą sytuację i ten niepewny ostatnio czas muszą wycofać swoje fundusze na żywienie i leczenie zwierząt. Kilka osób zapytało, czy damy im paszporty adoptowanych koni, gdyby musieli ewakuować wszystko za granicę.
Zrobiło nam się po prostu słabo. Nie dość, że jest inflacja i wielu naszych sponsorów straciło swoje biznesy, to do tego wszystkiego jeszcze te wydarzenia, które kładą się cieniem na bezpiecznym życiu naszych podopiecznych.
Rozumiemy, że jest to bardzo ciężka sytuacja i że emocje sięgają zenitu. Ale nasze zwierzęta nie wiedzą, że w ostatnim czasie jest tu w Polsce po prostu trudno. Bo najpierw był COVID, a potem była Ukraina. Z całej tej ukraińskiej sytuacji zostało nam 300 psów. Miała je zabrać inna zagraniczna organizacja, my mieliśmy być jedynie tranzytem - ale zwyczajnie ta organizacja je porzuciła. Została nam też setka kotów, i to, co mamy na stałe na utrzymaniu od lat, czyli prawie 1500 koni. Dziś zwyczajnie jesteśmy przerażeni.
Bardzo rzadko, a w zasadzie, jak możecie zauważyć, nigdy nie prosimy o fundusze na leczenie zwierząt, ani ich na utrzymanie. Przez 16 lat jeden jedyny raz, kiedy tak się stało, to było przy okazji wybuchu COVID. I nie, nie znajdziecie u nas apeli ani o wyżywienie zwierząt, ani o ich leczenie, bo stawialiśmy to sobie za punkt honoru. Wy pomagacie nam wykupić zwierzęta, a my musimy znaleźć milion różnych sposobów, by zapewnić im dalszą opiekę. Nie miałoby sensu kupowanie ich i branie pod nasze skrzydła, jeżeli nie moglibyśmy spełnić ich podstawowych potrzeb. Ale kiedy dzisiaj rano zaczęliśmy otrzymywać telefony (z resztą w czasie gdy piszę ten tekst, dzwonią kolejne) to nie chcemy roztrząsać co tak naprawdę się stało, nie mamy ani takiej wiedzy, ani możliwości. Pozostaje nam tylko obserwować media i wczuwać się w wydarzenia.
Natomiast jedyne, co możemy stwierdzić, to to, że po prostu wielu naszych darczyńców ma problem i zwyczajnie się wycofują.
Dlatego chcemy prosić Was o pomoc drugi raz w historii naszej działalności, bo nasze zwierzęta same się nie utrzymają.
Przez te wszystkie lata dawaliśmy radę i zapewnialiśmy im wszystko. A teraz boimy się o jutro. Bo nie dość, że jest zima, to doszło nam 400 zwierząt, dla których musimy zbudować wszystko od podstaw. I budujemy. Jesteśmy w trakcie tworzenia dla nich kojców z wybiegami i montowania własnoręcznie bud. To są niewyobrażalne kwoty, jakie musimy znajdować. I właśnie w tym trudnym czasie okazało się nagle, że wycofują nam się sponsorzy na kupno karmy dla koni i psów oraz ich leczenie. Wiadomo, rozumiemy. Aczkolwiek zrozumieniem nie nakarmimy zwierzaków.
Od rana trzęsiemy się ze strachu, co przyniosą kolejne dni. I chcemy Was błagać o pomoc. Tu. Teraz. Nisko chylimy głowy.
Bo nasze zwierzęta nie rozumieją, że światem trzęsie kolejny dramat. Nie wiedzą, co się dzieje i że ostatnie lata były po prostu bardzo trudne. Stawialiśmy na głowie, by nie odmawiać pomocy kolejnym zwierzętom, i nie chcemy tego robić. Ale jesteśmy pełni obaw o dzień jutrzejszy. Nasze zwierzęta z reguły nie mają szans na inne domy.
Psy, które miała wziąć wspomniana organizacja, a którymi my mieliśmy się tylko tymczasowo zaopiekować, to w większości psy z problemami behawioralnymi i starsze. Mają bardzo małe szanse na domy adopcyjne, co więcej, ta część która ma jakąś szansę, zwyczajnie tych adopcji nie znajduje. Ludzie, schroniska i inne organizacje są przepełnione zwierzętami. A my nie chcemy się od tych zwierząt odwrócić, porzucić ich, jak zrobiła to już jedna organizacja. One nie mają nikogo poza nami. I Wami. Nie byliśmy na to przygotowani, ale od pół roku robimy co w naszej mocy, żeby znaleźć im domy. Dla wielu się udało, ale pod naszą opieką zostało jeszcze 300 psów i prawie 100 kotów. Organizujemy teraz akcję zbiórki na budy dla nich, by dokończyć je na zimę. Będziemy robili je sami, i ogrzewali sami. Natomiast paszy sami nie wyczarujemy. Choćbyśmy bardzo chcieli.
Dlatego błagamy Was o pomoc. Musimy kupić pasze dla psów, dla kotowatych i jeszcze naszych starszych koni. Uwierzcie, to ich być albo nie być. Musimy zapłacić również za leczenie zwierzaków, mamy sporo zaległych faktur. Te fundusze miały nadejść, a dziś okazało się, że nie nadejdą wcale. Co rozumiemy. Ale w ten sytuacji musimy działać. I szukać pomocy.
Część rzeczy płacimy, natomiast stało się to tak nagle, że bez Waszej pomocy nie będziemy tego w stanie udźwignąć. Większość naszych koni też nie ma szans na adopcje, bo są to konie stare, kalekie, niewidome, kulawe, wymagające ogromnych nakładów, częstych wizyty kowala i weterynarza, bardzo schorowane i zwyczajnie nie funkcjonujące bez codziennej opieki człowieka. Nie jesteśmy w stanie zaoferować tym zwierzętom nic, poza tym co możemy dać im u nas na miejscu. Żadnej alternatywy.
Jeśli ktokolwiek z Was, jest w stanie przyjąć psy albo koty na dom tymczasowy, byłoby wspaniale. Jeśli możecie, prosimy kontaktujcie się z naszą Karoliną - 518 569 487. Jednak liczmy się z tym, że tych domów po prostu nie będzie. I jedyne, co te zwierzęta mają, to jesteśmy my i nasze ośrodki. One nie zdają sobie sprawy, że w świecie dzieje się kolejny dramat i wszyscy są niepewni jutra, i że sytuacja jest napięta od wielu, wielu miesięcy. Nie wiedzą, że wczoraj ten sam świat znów wstrzymał oddech. A oni są od tego świata zależni.
Oczywiście możecie wysyłać karmę dla psów i kotów, na adres naszego schroniska. Będziemy Wam wdzięczni za każdy worek, zarówno suchej, jak i mokrej karmy. Zarówno tej zwyczajnej, jak i tej specjalistycznej dla psich i kocich seniorów. Będziemy Wam wdzięczni za każdą pomoc. Jeśli macie inne pomysły, prosimy dzwońcie, Karolina czeka pod telefonem - 518 569 487.
Dziękujemy za każdy, najmniejszy gest!
Fundacja Centaurus działa w imieniu zwierząt od 2006 roku. Jest organizacją non profit. Centaurus to prawie 2500 ocalonych koni, w tym ponad 200 osiołków, parę tysięcy psów i kotów, liczne zwierzęta gospodarskie. One wszystkie żyją dzięki takim osobom jak Ty. Bez tego wsparcia, ratowanie nie byłoby możliwe.
Z całego serca dziękujemy Ci za pomoc.