Fundacja kolejny raz potrzebuje Waszej pomocy…
Dzięki Wam udało się uzbierać sumę na wykupienie nieruchomości, która do tej pory była domem dla mnie i zwierzaków. Niestety radość trwała krótko, bo przegraliśmy przetarg… Wizja rozstania z moimi podopiecznymi powróciła… Do końca sierpnia musimy opuścić obecną siedzibę Fundacji. Problem w tym, że nie mamy, gdzie się udać.
Suma, którą udało się uzbierać nie wystarczy na zakup nowej działki z domem. Mimo zaangażowania wielu osób, obejrzenia kilkunastu nieruchomości, nie udało nam się znaleźć żadnej oferty, na którą byłoby nas stać. Realia są takie, że Fundacja potrzebuje kolejnych 200 000 zł. Mam świadomość, że suma jest ogromna, a czas na jej uzbieranie krótki, ale dziś, patrząc w oczy moim zwierzakom, które tak bardzo kocham i którym bez żadnego żalu poświęciłam swoje życie, wiem, że chcę spróbować walczyć o możliwość dalszego życia z nimi. Słyszałam od wielu osób przychylne słowa, że uratowałam moim zwierzakom życie. Prawda jest taka, że to one codziennie ratują mnie. Te wszystkie koty, psy, kozy, to moja rodzina, którą kocham. Wizja rozstania z nimi napawa mnie lękiem i rozpaczą…
Dlatego dziś, ze strachem i łzami w oczach proszę Was o pomoc! Będę wdzięczna za każdą złotówkę oraz za każde udostępnienie informacji o zbiórce. Pomóżcie mi proszę kolejny raz zawalczyć o moją Rodzinę
--------------------------------------------------------------------------------------
Drodzy Przyjaciele Runy!
Niestety mimo tak wielkiego odzewu na apel fundacji o pomoc, mimo Waszego bezcennego wsparcia i okazanego nam serca, przegraliśmy przetarg. Oferta Runy okazała się zbyt niska. Ta decyzja podcięła nam skrzydła i bardzo to przeżywamy, ale nie możemy się poddać. Nie możemy zrezygnować z dalszej walki o los tylu podopiecznych. Straciliśmy nasz dotychczasowy dom, ale szukamy nowego miejsca do życia, nieruchomości odpowiedniej i bezpiecznej dla naszych zwierząt. Szukamy intensywnie, bo czasu jest niewiele.
Mam więc nadzieję, że jeszcze nas nie opuścicie. Podniosłam kwotę zbiórki, ponieważ bardzo trudno znaleźć w covidowych czasach odpowiednią nieruchomość za nieduże pieniądze. Konieczny też będzie na pewno jakiś szybki remont przed przeprowadzką, dostosowanie nowego domu i terenu do potrzeb zwierząt...
Proszę Was więc o dalszą pomoc i nagłaśnianie zbiórki. Jeszcze raz serdecznie dziękuję za dotychczasowe wsparcie. To wzruszające, ile osób się o nas martwi, stara się pomóc podopiecznym RUNY. Wasze dobre słowa, Wasze wpłaty nie pozwalają mi się załamać. Dają siłę i udowadniają, że nie jestem sama. Dziękuję... Sylwia
-------------------------------------------------------------------------------------------
Ponad 80 zwierząt za miesiąc straci swój jedyny dom, jeśli nie uda się zawalczyć o jego przetrwanie.
Runa to Sylwia, 8 psów, 17 kóz, 60 kotów. 75 m kwadratowych powierzchni mieszkalnej i 6000 m działki, tworzą azyl. Dla zwierząt chorych, pobitych, porzuconych, skazanych na śmierć. Jeśli jakieś zwierzę trafi do Sylwii, trafia do domu przez duże "d". Mówią tak znajomi, mówią też osoby zaangażowane w niesienie pomocy zwierzętom.
Sylwia, zapytana o Runę odpowiada "To jest dom, dla nich, przede wszystkim. Nie mam miejsca dla siebie, jestem tu dla nich" i nieco śmielej dodaje "jeśli im będzie dobrze, będę szczęśliwa". Jest rok 2018, Sylwia, dotychczas zaangażowana w wolontariat dla kociego hospicjum, traci pracę. Przez chorobę.
Z wykształcenia jest informatykiem, do pracy dojeżdża 60 km. Jej choroba podlega operacji, nie ma jednak gwarancji, że poprawi ona stan zdrowia. Chirurg nie dodaje otuchy, "operacja może znacznie pogorszyć stan zdrowia." Obie ręce są jak zwichnięte. Jak ze zwichniętymi rękoma swobodnie pracować?
Potem robi się gorzej, Sylwia traci źródło dochodu, dom przejmuje Syndyk, wciąż jednak może w nim mieszkać, jako najemca. Już wtedy na swojej głowie ma psy, które zabiera pod swoje skrzydła, by odnaleźć dla nich "dom na zawsze". Mając doświadczenie w wolontariacie, postawia zająć się tym, co kocha.
Zwierzętami.
I tak oto powstaje Runa. W szczytowych momentach działalności pod opieką Sylwii znajdowało się ponad 30 psów. Do tego niezliczona ilość kotów i kozy. Każde zwierzę to historia, o której mogłaby opowiadać godzinami. Choć zwierząt jest dużo, a ona jest jedna, w każde z nich wkłada całe swoje serce. "To rodzina" - mówi.
Pierwszy niewidomy kot trafił do Runy ze schroniska. Klara półtora roku, bojąc się ruszyć, spędziła, w przepełnionej kociarni. W Runie odżyła. "Nie ma miejsca, w które by nie weszła" mówi Sylwia. Koty z ulicy, przypalone, katowane u Sylwii rozkwitają. Weźmy takiego Karmelka, ma dwarfizm, niedorozwiniętą łapkę. Inne koty strasznie go biły. Tutaj nie ma o tym mowy. Często sypia na swoich kocich kolegach, nikt mu już nie dokucza.
"A pierwsza koza?"- pytam zaintrygowana różnorodnością xxxxx
"Pojawiła się w ramach kosiarki (śmiech) mam chore ręce, nie mogłam kosić. Znalazłam ogłoszenie. Miała być jedna, ale nie wiedziałam wtedy, że kozy nie mogą być same. Płakała za mną tak strasznie, gdy wyszłam do pracy, że sąsiad myślał, że ktoś umiera na mojej posesji. Potem były różne historie. Na przykład para młoda dostała w ramach żartobliwego prezentu dwa koziołki. Nie wiedzieli co z nimi zrobić po weselu. Zanim dojechałam, koziołek był już zjedzony... Szczepan natomiast miał iść na grilla, kiedy po niego pojechałam, właściciel chciał mi go podać w worku. Jagoda jest z gminy, ktoś podrzucił ją hodowcy koni na działkę. Jagoda miała umrzeć, ale jak widać ma się dobrze."
Takich historii jest wiele. Każde zwierze, to opowieść, często w mało zachęcającej oprawie. Sylwii to jednak nie przeszkadza, adopcje prowadzone przez Marysię i (od niedawna) Olę, nabierają tempa, zwierzaki znajdują nowe domy. "Zwierze musi mieć lepiej niż ma w Runie" - mówi zapytana o wymagania. Dziś jednak losy Runy stają pod znakiem zapytania. Dom został wystawiony na sprzedaż, znalazł się kupiec.
Potrzeba 200 tysięcy na uratowanie tego, co od trzynastu lat buduje Sylwia.
Runa to Sylwia i ponad 80 zwierząt. Zwierząt, które mieszkają w prawdziwym domu, choć z pozoru przechodnim, wiele z tych niepełnosprawnych, starych futrzaków pod opieką Sylwii dożyje ostatnich dni. Nie ma chętnych na zwierzęta chore na przykład na białaczkę, głuche, ślepe, albo po prostu brzydkie. Oszpecone przez ludzi.
Tu jednak są zaopiekowane i kochane. Ich los może jednak zostać przesądzony. Po utracie azylu część z nich trafi do schroniska, niektóre pewnie na ulicę. Kozy... można się domyślać. Sylwia, o sobie mówi "wariatka". Ja o niej "bohaterka". Dlatego tworzymy zbiórkę.
Bardzo prosimy o wsparcie! Jesteście naszą jedyną szansą. Dziękujemy każdemu, kto zechce wesprzeć Runę!