Nawet nie wiem, jak zacząć... Mam mętlik w głowie... Bez koloryzowania i mijania się z prawdą. Wali nam się dach na głowy w fundacyjnym domu. Nie w przenośni, a dosłownie.
Dach stary, wysłużony, robiony blisko 60 lat temu tanim kosztem. Ostatnie silne wiatry osłabiły mocno konstrukcję, a tym samym naruszyły się ściany domu. Nie wygląda to dobrze...
Wręcz tragicznie. Przez cztery lata działalności fundacji przez sam tylko fundacyjny dom przewinęło się prawie 200 psów (nie licząc wszystkich, które znalazły schronienie w fundacyjnym przytulisku, a było ich prawie 700). W tej chwili jest ich prawie 140. W domu mieszkały i były leczone w przystosowanych do tego pomieszczeniach głównie szczenięta chore na parwowirozę. Zdobyte przez lata doświadczenie pozwalało mi się nimi opiekować. Psiakom odpadał stres związany z pobytem w klinice, a fundacja zaoszczędzała sporo pieniędzy. W razie potrzeby przyjeżdżał lekarz. W domu mieszkały psy wymagające stałej opieki i kontroli także w nocy, np. takie, jak Kolinek, o którego łapę, a tym samym życie, walczyliśmy kilka miesięcy.
Takich psów wymagających lepszych warunków, niż kojcowe, było dziesiątki.
W tej chwili w domu na terenie przytuliska mieszkam ja z gromadą psów, z których większość prawdopodobnie nigdy nie znajdzie nowych domów. Psy wycofane, lękliwe, dla których fundacyjny dom jest jedynym, jaki w życiu miały. Niektóre są tu od początku działalności fundacji. Mają opiekę, miłość i szacunek. Liczba psów co rusz się zmienia, bo nowo przybyłe po przygotowaniu są adoptowane przez nowe rodziny.
Przez cztery ponad lata istnienia przytuliska w Łętkowicach nowe domy znalazło blisko 600 psów. Kochani! Dom fundacyjny jest potrzebny, a bez dachu domu nie ma...
Koszty naprawy, a właściwie nowy dach, bo starego już się naprawić nie da, są ogromne. Kwota, jaką wczoraj usłyszałam od fachowca, zwaliła mnie z nóg. W tej chwili byle wichura może zwalić dach. To 70 tys. zł! Rozbiórka starego dachu, materiały i wykonanie. Dla fundacji kwota ogromna.
Jedyne wyjście z tej sytuacji to prosić ludzi dobrego serca o pomoc. Boję się, że się nie uda... Nie wiem, co wtedy? Za każdą, nawet najmniejszą wpłatę, z góry serdecznie dziękuję.