Psy umierają przykute do łańcuchów - bez budy. Inne zagryzione leżą za posesją. Sytuacja powtarza się co roku. Te zwierzęta oczekują pomocy od nas, ludzi. Do uratowania jest 8 psów od mężczyzny, który się nad nimi znęca. Interwencja bardzo ciężka, bo psy w większości są zdziczałe i trudno je odebrać. Mamy póki co jednego. Na pomoc czeka 7 innych i 8 kotów. Czy razem zdołamy uratować kolejne, zanim zjedzą siebie nawzajem lub umrą z głodu? Potrzebujemy pomocy bardzo szybko. Koszty tej pomocy są znaczne, jak liczba zwierząt.
Gospodarstwo znajduje się we wsi pod Lublinem. Mieszkańcy mają już dość: co chwilę rodzą się kolejne psy, inne tracą życie. Rolnik niereformowalny, agresywny, nie wpuszcza na posesję wolontariuszy. Jedziemy tam sporo kilometrów, by rozeznać sytuację. Z problemami, ale udaje się nam wejść na posesję. Pod eternitem zastajemy psa uwiązanego na łańcuchu i drucie. Ma pogryziony pysk, trzymany jest bez wody i jedzenia.
Na łańcuchu żyje od 2 lat. Już nawet drzewo, do którego przywiązany jest łańcuch jest częściowo obdarte z kory.
Sytuacja psa jest zła. Jak on w takich warunkach przeżył zimę?
Trzymany pod eternitem nie miał nawet możliwości się ogrzać. To jest rolnik? To jest człowiek? Przeciwko niemu złożymy zawiadomienie o znęcaniu się nad zwierzętami, jednak samo postępowanie karne nie rozwiąże problemu i nie nakarmi zwierząt. My z Państwa pomocą chcemy im pomóc.
Wokół budy pełno odchodów, posesja jest zniszczona, wszędzie bałagan.
Psy chowają się pod deskami, wypłoszone i głodne… patrzą na człowieka, uciekają gdy ktoś próbuje się zbliżyć. Nie wie, czy ich uderzy, czy je przegoni?
Zwierzęta biegają po wsi szukając pożywienia. Niektórzy sąsiedzi je dokarmiają, inni przeganiają. Myśliwy, który spotkał nas w lesie, zapowiedział już, że chciał je odstrzelić. Dlatego musimy jak najszybciej je z tego miejsca. Niektóre psy zostały zjedzone przez inne. Ich zwłoki leża za posesją.
Właściciel posesji utrudnia przeprowadzenie interwencji. Krzyczy, że nie odda zwierząt. Musimy wezwać policję, żeby zabezpieczyć choć jedno zwierzę. Po kilkunastu minutach zjawia się patrol. Funkcjonariusze też wstrząśnięci są losem psa. Asystują nam do czynności odbioru psa, legitymując jednocześnie właściciela.
Dzięki temu udaje się nam odebrać zwierzę i przenosimy je do karetki Pogotowia. Musimy zabrać psa z łańcuchem, ponieważ pies jest nim tak obwiązany, iż nie da się go zdjąć. Drut jest na całej szyi psa, uwiera go i rani.
Reszta psów biegająca luzem ucieka przez dziury w płocie. Aby je zabezpieczyć i przetransportować do schroniska musimy wynająć firmę, która je profesjonalnie złapie, pewnie przy użyciu broni z nabojami nasennymi. Gdy wyjeżdżamy z posesji niektóre psy wracają z „żebrania po wsi”, ale też nie dają się złapać.
Koszt odłowienia jednego psa to 470 zł. + koszty dojazdu – łącznie z powyżej 3 tys. Koszty przyjęcia każdego psa to kolejne po 1500 zł za zwierzę, do tego dochodzi leczenie psa, którego już odebraliśmy. Kolejne koszty to odbiór i opieka nad 8 kotami. Suma jest spora, jak liczba zwierząt do uratowania.
Codziennie ratujemy zwierzęta, ale tak duża akcja przekracza nasze możliwości pomocy. Właściciel nie pokryje tych kosztów, bo tych pieniędzy nie ma. Żyje sam ubogo i w wielkim bałaganie. Gmina także nie pokryje kosztów. Jedyna pomoc może przyjść od Państwa. Dlatego prosimy Państwa o pomoc.