Czy mieliście kiedyś tak, że myśleliście, że będzie już wszystko dobrze, że będziecie bezpieczni, że będziecie mieć kochający dom? Ja właśnie po ciężkim życiu na ulicy, miałam takie marzenie... Wierzyłam, że znajdę kogoś, kto mnie pokocha, kto da mi dom i bezpieczeństwo. Niestety krótko po tym miałam wypadek – samochód przejechał mi po łapce.
To był moment gdy moje życie wywróciło się do góry nogami... Pani, która dokarmiała mnie i moją siostrę, jak tylko mnie zobaczyła postanowiła szybko zadzwonić do fundacji prosząc o pomoc...
Jedna z wolontariuszek – Paulina, przyjechała tak szybko jak tylko mogła i tak samo szybko zawiozła mnie do kliniki. Tam początkowo powiedzieli, że mam raczej delikatne zmiany. Wszyscy trzymali za mnie mocno kciuki, aby wszystko było dobrze, abym nie musiała mieć amputowanej łapki.
Jednak po głębszym badaniu, bardzo szybko okazało się, że nie mam czucia w łapce, nerwy rozszarpane, więc podjęto decyzję o amputacji. Na szczęście znaleziono dla mnie szybko wspaniały dom tymczasowy, który podjął się opieki nade mną, codziennego odkażania oraz smarowania ran.
Tak też rozpoczęłam nowy rozdział mego życia, z trzema łapkami. Początkowo bardzo mnie bolało, było mi bardzo ciężko...
Na szczęście środki przeciwbólowe działały tak, jak powinny i było mi trochę lepiej, ale psychicznie bez zmian.
Teraz podobno pięknie się to wszystko goi. A ja staram się ze wszystkich sił, aby przyzwyczaić do nowej rzeczywistości, czyli do życia o trzech łapkach. Jednak mimo tego, że czuje się teraz lepiej...
Gdy tylko pomyślę jaki koszt wyszedł za moją operację, za moje leczenie, które zresztą jeszcze nie jest zakończone, bo czekają mnie jeszcze kontrole, rehabilitacje i kto wie co jeszcze… Rachunek cały czas rośnie, a słyszałam, że niedawno do fundacji trafiły już jakieś kotki, które wymagały zabiegów. Dlatego wiem, że często to czytacie, ale bardzo Was proszę o pomoc, Wesprzyjcie moją zbiórkę. Wesprzyjcie fundację, aby mogła dalej pomagać, szczególnie takim jak ja.