Jakim trzeba być, by potrącić kocie dziecko i zostawić bez pomocy, skazując je tym samym na konanie w męczarniach? Tylko jedna osoba się zatrzymała... Zadzwoniła do nas i prosiła o pomoc...
Z jej relacji wynikało, że na środku drogi , kilka kilometrów za Wronkami, leży maleńki kociak, najprawdopodobniej po wypadku. Wysiadła z auta, żeby upewnić się, czy kociak żyje. Z daleka kociątko wyglądało na martwe. Przejeżdżały nad nim auta, nikt się nie zatrzymał… ale żył… ciężko oddychał, nie reagował. Nie czuł już nawet przeszywającego jego maleńkie ciałko, siarczystego mrozu. Już nie walczył, poddał się…
Sytuacja jest trudna. Nie mamy już miejsca na kolejną biedę, nie mamy pieniędzy na ratowanie im życia… I choć rozum mówi co innego, zawsze serce wygrywa. Zapadła jedyna słuszna decyzja - walczymy! I znowu, przygarnęliśmy kolejnego dzieciaczka w potrzebie pod nasze skrzydła.
Maluch ma ok. 7 – 8 tygodni. Został potrącony i kierowca nawet się nie zatrzymał, by udzielić mu pomocy. Tylko jeden samochód zatrzymał się, aby zdjąć jeszcze żyjącego maluszka ze środka jezdni. Natychmiast trafił do lecznicy. Jego stan był krytyczny. Urazy, których doznał, są bardzo poważne: obrażenia w obrębie głowy, kręgosłupa, z pyszczka sączyła się krew, temp. niemierzalna, dołączyły objawy neurologiczne… A na dodatek koci katar. Taki maleńki, a taki ogrom cierpienia i bólu… Podano mu ciepłe kroplówki, dogrzewanie, leki.
Maluszek walczy o życie już czwartą dobę. CHCE ŻYĆ!
Ktoś prawie zabił to kocie dziecko i zostawił je na powolną, bolesną śmierć. My będziemy walczyć o maluszka. Wiemy też, że tylko z Waszą pomocą będziemy w stanie Mu pomóc. Maleństwo ma całe życie przed sobą. Wierzymy, że uda mu się wrócić do zdrowia. Bardzo prosimy Was o pomoc!