TRACIMY WSZYSTKO!
7 lat ciężkiej pracy. Siedem lat poświęceń i wyrzeczeń. Setki interwencji i realna pomoc ponad tysiącu zwierząt. Setki godzin spędzonych w lecznicach, łzy i zaciśnięte zęby przy stołach operacyjnych. Siłą pracy własnych rąk od podstaw budowaliśmy miejsce - dom dla naszych podopiecznych. Wznieśliśmy przepiękny obiekt, który szybko zyskał miano jednego z najbardziej przyjaznych azyli w Polsce.
Tak wygląda nasz azyl:
Czyniliśmy wszystko, by czuły się tutaj jak w domu.
Niestety to miejsce zniknie w przeciągu jednego miesiąca! Prawdopodobnie KWIECIEŃ - MAJ są ostatnimi miesiącami funkcjonowania azylu w tej formie.
To nie są słowa rzucone na wiatr, to nie są słowa, które mają tylko wzbudzić litość. To realna bieżąca sytuacja finansowa azylu, która sięgnęła dna. Szalejący wzrost cen, okres pandemii i ubożenie społeczne spowodowały niebotyczny wzrost kosztów utrzymania azyl. Nastąpił systematyczny odpływ Darczyńców, którzy byli jedyną nadzieją dla naszych podopiecznych.
Szalę goryczy przelała wojna w Ukrainie, gdzie w odruchu serc Polacy ruszyli z niespotykaną pomocą. Niestety dla nas ta sytuacja okazała się być "gwoździem do trumny" . Z dnia na dzień nasi podopieczni zostali pozbawieni choćby najmniejszych wpłat od wcześniejszych Darczyńców. W przeciągu ostatnich dwóch miesięcy wsparły nas 4 osoby na łączną kwotę około 800 złotych oraz otrzymaliśmy około 60 kg karmy.
Stan konta stowarzyszenia na dzień 10.04.2021 wynosi 274 złotych!
Nie mamy wyjścia i nie jesteśmy już w stanie nic więcej zrobić. Zredukowaliśmy koszty do minimum, lecz to już nam nie pomoże. Musimy podjąć drastyczną decyzję o zawieszeniu działalności. Przez tyle lat dawaliśmy im wszystko, co tylko można było. Miłość, opiekę I serce. Niestety tym razem już nic więcej zrobić nie możemy. Realnych kosztów sercem i lajkiem na fb nie zapłacimy.
Miesięcznie zużywamy prawie pół tony karmy. Z uwagi na fakt, że nasi podopieczni w większości wymagają doraźnej i stałej opieki weterynaryjnej, ponosimy niebotyczne koszty związane z ich leczeniem. Tylko w marcu faktury za leki do naszego gabinetu opiewają na kwotę 13 000 złotych, część z nich musimy jeszcze opłacić. Pozostają też faktury z gabinetów zewnętrznych, gdzie tylko w gabinecie Saba zalegamy już ponad 6 tysięcy.
Co powiemy naszym podopiecznym?
Co z nimi będzie, gdzie się podzieją?
Co powiemy wszystkim Gutkom, Reksiom, Maksom czy Runkom - CO!?
Czy uda się jeszcze coś zrobić, czy ktoś nam pomoże w tej tragicznej sytuacji - na to pytanie nie znamy odpowiedzi.
My zrobiliśmy wszystko, co w naszej mocy, aby uchronić je przed śmiercią, bólem i niedolą.
Pomimo ciężkiej sytuacji jeszcze w poniedziałek ratowaliśmy 18-letniego Reksia, który zakuty w ciężki bydlęcy łańcuch powoli umierał śmiercią głodową.
Tak jak i pozostałe, które zabezpieczaliśmy interwencyjnie.
Maleńki Runo, który z głodu i wychłodzenia umierał pod wiejską szopą tylko dlatego, że jest kaleką nie ma łapki i jest niemy.
14 letni Murzyn walczył z sepsą spowodowaną gnijącym uzębieniem.
Dziś Murzynek jest królem kanapy
Gutek, który wpadł pod samochód
Co powiemy kociakom, które tak często przychodzi nam ratować.
Oraz pozostali, którym do tej pory pomagaliśmy.
Kochani los tych sierot zależy od Waszych serc. Błagamy POMÓŻCIE IM!